sobota, 18 czerwca 2016

Rozdział 12

- Sofiaaa - potrząsnęłam przyjaciółką ale ona jedynie przekręciła się na drugi bok. A to niby ja jestem śpiochem. - Sofiaaa... możesz wstać po dobroci albo wyleje na ciebie kubeł zimnej wooodyyy - szepnęłam jej do ucha ale ona jedynie mruknęła coś w odpowiedzi. Tak się bawimy? Okey. Poszłam po szklankę lodowatej wody i wlałam jej w dekolt. Poderwała się z głośnym krzykiem.
- Uważaj, jeszcze nas usłyszą - zaśmiałam się.
- Porąbało cię? - patrzyła na mnie jak na idiotkę.
- No co? Nie dało się cie obudzić tak? Zawsze mogło być gorzej - podałam jej ręcznik - No już, idź się ogarnąć. Jeszcze dzisiaj nie raz się zamoczysz - poszła w stronę łazieńki łypiąc na mnie groźnie.
Z jakiegoś dziwnego powodu nie mogłyśmy tak po prostu iść na ten basen, tylko najpierw iść na swego rodzaju zebranie do sali głównej. Teoretycznie, nic dziwnego. Brałam już tyle razy w tych zebraniach udział, że przestało mnie dziwić, że wygląda to prawie jak w wojsku. Zdziwiło mnie bardziej to, że kazał Yukino się rozebrać. Dokładnie tak samo to wyglądało jak Jemmia ją wywalał z gildii. Co lepsze, wykonała polecenie. Jednak to nic takiego - miała strój kąpielowy. Po chwili już wszyscy w nich byli i szli do wody, tylko my stałyśmy takie ogłupiałe.
- Strolowali nas - szepnęłam do dziewczyny.
- I to chyba nawet nie świadomie - mruknęła. - Może lepiej chodźmy już na ten basen - ruszyłyśmy tylko do pokoju by zdjąć te zbędne nam ciuchy. Czułam się trochę nieswojo paradując przez połowę gildii w samym bikini. Nawet widok wszystkich innych członków tak rozebranych mi nie pomaga.
- Co ci jest? Przecież nie raz byłyśmy na takiej, chociażby plaży...rozluźnij się - Sofia położyła mi rękę na ramieniu najwyraźniej chcąc dodać mi otuchy, niestety nie pomogło.
- Teraz to zupełnie co innego. A i tak w lato wyjątkowo rzadko wychodziłam... a przynajmniej w zeszłe lato.
- Powinniśmy się cieszyć tym co jest teraz. Pogadajmy póki mamy czas.
- Tak, tak...to powiedz mi , jaką to magie masz na oku? - starałam się rozluźnić. Jeśli całą swoją uwagę skupie na przyjaciółce, to może poczuje się lepiej.
- Interesuje się magią Erzy... - spojrzałam na nią pytająco. - No wiesz...czerwone włosy...na turnieju pokonała wszystkie sto potworów... - zaczęła wymieniać. Przytaknęłam jej, że już pamiętam. - Ona potrafi manipulować broniami jak i strojami, rozumiesz? - patrzyła na mnie podekscytowana.
- Co przez to rozumiesz?
- Może jakby przyzywać zbroje, jak i zmieniać sobie tak po prostu strój, na przykład: od razu w piżamę. Dodatkowo potrafi przyzwać każdą broń i perfekcyjnie się nią posługiwać. Niestety nie wiem jak się za to zabrać - wyglądała na zawiedzioną.
- Na pewno jest coś w książkach na ten temat. Możesz też czasami ją podglądać gdy trenuje... ja niestety nie mam przy sobie Hibikiego - westchnęłam zasmucona tym faktem. Bardzo by mi się teraz przydał.
- Czy on ci się podoba? - spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Co? Że...Hibiki? Nie jasne, że nie... - pisnęłam zaskoczona.
- Taak...a twoja reakcja oczywiście idealnie to potwierdza - uśmiechała się złośliwie.
- Mówię całkowicie poważnie. Interesuje mnie tylko jego magia. Nic więcej. Jest w porządku ale... to nie mój typ. Zresztą dlaczego ja ci się tłumaczę!? - uniosłam się lekko. Sofia nadal spoglądała na mnie wrednie. - Pamiętaj, że wciąż mam to zdjęcie - zmrużyła groźnie oczy po moich słowach. Dobrze, wie, że gdy tylko będę miała sposobność to się pochwale tym zdjęciem Pablo. I obie dobrze wiemy, że ona do tego nie dopuści. Wyczuwam dobrą zabawę.
- Przestań, nie jesteśmy dziećmi - dobiegł nas dźwięk głosu Rogue. Obie spojrzałyśmy w tamtym kierunku. Sting bawił się w wodzie, najpierw ochlapał Yukino, teraz naprzykrzał się swojemu przyjacielowi.
- Wygląda jak duże dziecko - mruknęła brązowowłosa.
- To źle?
- No teoretycznie nie ale czy jako mistrz gildii nie powinien być...no nie wiem... może bardziej poważny?
- Jesteś pewna? Jak dla mnie to świetna zabawa. Spójrz - z całej siły pchnęłam ją do wody. Z krzykiem zderzyła się z taflą wody. - No widzisz? Jak dla mnie to bardzo poważne - patrzyłam na nią z uśmiechem, gdy ta sfrustrowana wynurzała się z wody. Po chwili się jednak rozpromieniła.
- Taak, przyznaję, całkiem nieźle... a teraz pomóż mi wyjść - wyciągnęła rękę w moją stronę. Chwyciłam ją i w momencie gdy chciałam ją wyciągnąć, ona pociągnęła mnie do wody.
- Zimna! - niemal krzyknęłam po wynurzeniu. Moje biedne włosy. Całe mokre.
- 2:2... znów remis ale spoko. To się jeszcze zmieni - z ostatnim słowem, odpłynęła ode mnie.
- Tak. Zmieni. Na moją korzyść! - krzyknęłam za nią. Chwile się wygłupiałyśmy w wodzie kiedy to w końcu na nas przyszła pora na ochlapanie ze strony Stinga. O ile ja się śmiałam, tak Sofia nie była zbytnio zadowolona ale i tak mu oddała.
- Dziecko - prychnęła.
- Też to mówiłem. Niestety, nie chce mnie słuchać - westchnął Rogue, który stanął obok Sofii. Aż obie się zdziwiliśmy. Ja to głównie dlatego, że po raz pierwszy się odezwał aby mnie nie pouczyć...no dobra, wcześniej może i nie za każdym razem mnie pouczał ale jednak!
- Oj, daj spokój Rogue. Baw się! - mistrz gildii klepnął go w plecy.
- Podziękuje - jego przyjaciel nie wydawał się zadowolony.
- To jak dziewczyny. Dobrze się bawicie? - blondyn kompletnie go zignorował i postanowił znów nie dać mi żyć. Jeśli jeszcze raz nawiąże do tego, że ciągle przesiaduje w pokoju to go walnę, przysięgam.
- Tak, jest świetnie. To całkiem dobre orzeźwienie - odparła moja przyjaciółka z uśmiechem. Ja jej tylko przytaknęłam.
- No widzisz? Nie warto marnować takiej pogody na siedzenie ciągle w samotności w pokoju - mówił do nas obydwu ale ewidentnie zwracał się do mnie. Niestety go nie walnę, bo to było by dosyć ryzykowne posunięcie z mojej strony ale i tak mógłby już mi odpuścić!
- Sting... wróć, Mistrzu! - krzyczał Lector. Wyglądał na spanikowanego. 
- Daruj sobie te formalności, Lectorze! Coś taki poddenerwowany?!- spytał Sting opierając się o brzeg basenu.
- Stało się coś strasznego! Zgubiłem Froscha podczas zakupów! - krzyknął. Nie byłam nigdy przekonana do tych kotów. Nadal nie jestem do końca przyzwyczajona do tego rodzaju... zwierzęcia, a jednak poczułam się źle na tą wieść. Sofia chyba też się zmartwiła.
- Poważnie?! - spytał Sting. Widziałam, że jest tak samo zmartwiony, jak ja.
- Lectorze, jak mogłeś do tego dopuścić?! - spytał się wściekły Rogue podchodząc do niego. To dziwne widzieć go takiego zdenerwowanego. Najwyraźniej naprawdę zależy mu na tym zwierzaku...kocie...cokolwiek to jest.
- Przepraszam, dosłownie na chwilę odwróciłem od niej wzrok! - Lector wyglądał na spanikowanego. Widać było, że jest mocno zdenerwowany obecną sytuacją, złość Rogue zdecydowanie mu nie pomaga.
- Rogue, to nie Lektora powinieneś za to winić. - mówiąc to, Sting obrócił go w swoim kierunku. 
- Zapomniałeś, jak fatalna jest orientacja w terenie Froscha?! - wywarczał Rogue. Chłopaki zaczęli się szarpać.
- Uspokójcie się! - krzyknęłyśmy równocześnie. Ta telepatia...
- Rogue, widzę, że jesteś zdenerwowany, nawet bardzo ale powściągnij emocje. One ci w niczym nie pomogą - mówiłam spokojnie. Jeszcze tego brakuje, żebym od niego oberwała albo coś.
- A co ty możesz wiedzieć? - krzyknął w moją stronę jedynie wysyłając wściekłe spojrzenie. Odruchowo się cofnęłam.
- Nie wyżywaj się na niej! - Sting stanął bliżej Rogue gotowym go... nie wiem, chyba unieszkodliwić czy coś.
- Rogue... - Sofia złapała go za ramię. Spojrzał na nią zaskoczony, zresztą ja również. - miałam kiedyś zwierzaka i doskonale wiem jakie to są emocje gdy się zgubi i mogę ci zapewnić, że obwinianie i wydzieranie się na wszystkich dookoła w niczym ci nie pomoże. Powinieneć przeznaczyć tę energię na szukanie Froscha - mówiła spokojnie. Patrzył na nią chwilę. Nawet jego wzrok nieco złagodniał.
- Tak... masz rację - mruknął.
- No to ustalone. Przebieramy się i idziemy go szukać - zarządził blondyn i wkroczył do budynku. Sofia jednak wciąż stała w miejscu, wciąż trzymając kurczowo ręke czarnowłosego.
- *ekhem* - spojrzałam na nich wymownie. Natychmiast go puściła, a on się nieco odsunął. Mogę przysiądz, że oboje się zrobili nieco czerwoni.
- Wow, ale się zgrzałaś - mówiłam ironicznie dotykając jej policzków.
- Zamilcz kobieto, to od słońca - warknęła.
- Jasne, jasne. Lepiej chodź się przebrać.
***
Chodzimy już po miasteczku od dłuższego czasu, a kotka nadal brak. Plus jest taki, że na tyle kojarze budynki, iż samotne poruszanie się nie powinno być dla mnie problemem. Na pewno bym trafiła sama do gildi...być może. W tym czasie Rogue, zdążył nakrzyczeć na dziewczynę o niebieskich włosach jak moje, poznać bliżej jakiegoś pana z Blue Pegasus. Skąd wiem z której gildii? Bo razem z nim byli również trzej inni chłopcy w tym Hibiki. Niestety zostałam od niego szybko odciągnięta ale zdążyłam się znim umówić na następny dzień. Może dzięki niemu zrobię jakieś postępy w tej całej magii.
- Tam jest! - Sofia wskazała palcem na wschód. Rzeczywiście, Frosch stał przed mapą miasta najwyraźniej chcąc się dowiedzieć jak samemu tu wrócić. Mnie nawet by mapa nie pomogła. Już mieliśmy ruszyć po niego kiedy czarnowłosy nas zatrzymał.
- Czekajcie! - wyciągnał lewą ręke w swoją lewą stronę. Automatycznie podążyłam wzrokiem w tamtą stronę i aż zasłoniłam usta ręką aby się nie zaśmiać.
- Miękkie?...sprężyste? - spojrzał w lewo i dopiero zrozumiał, że ściska pierś Sofii która była cała czerwona na twarzy. Od słońca, co? Nawet nie zdążył ją przeprosić kiedy Sting wgniotł go w ziemię snobem światła.
- Co ty wyprawiasz fetyszysto jeden! - krzyknał zły i chyba jednocześnie zażenowany. Za to dziewczyna zakryła się rękami i odsunęła nie co na bok chcąc chyba przetrawić to co tutaj zaszło.
- Spokojnie, Sting. Uspokój się, przecież nic się nie stało - stanęłam przed nim chcąc uchronić Rogue przed śmiercią z rąk mistrza.
- Nic takiego? Naprawdę tak uważasz!? - obdarzył mnie wściekłym spojrzeniem. Cofnęłam się nie co do tyłu. Jeszcze ja oberwę światłem i co wtedy? Blondyn widząc to, nie co się uspokoił.
-  Prze-przepraszam Sofio - mruknął Rogue nawet na nią nie patrząc.
- Nie- nie ma sprawy - wyszeptała. Podeszłam do niej i ją przytuliłam powstrzymując śmiech. Domyslam się, że potrzebuje trochę mojego wsparcia.
Rogue chciał abyśmy dali Frosch'owi możliwość samodzielnego powrotu do domu. I wszystko byłoby dobrze gdyby nie to, że trafił do Fairy Tail.
- Cholercia - mrukneła Sofia. Podażyłam za jej wzrokiem. W naszą stronę szedł jej starszy brat, który wyglądał na kogoś, kogo nic nie obchodzi... podejrzewam jednak, że on zawsze tak wygląda.
- Nie miałaś wracać jutro? - mówił do niej takim tonem jakby był nie wiadomo kim. Rozumiem w takim razie, że nie żyją w zbyt dobrych stosunkach.
- Bo wracam! Przecież wszystko zostawiłam u Nat... przez przypadek tu trafiliśmy - spojrzała w stronę chłopców. Rogue właśnie przytulał Froscha.
- Prawie mu się udało - skomentowałam tą cała sytuacje.
- Tak...prawie - westchneła.
- Czemu jesteś taka czerwona? - burknął Laxus, jeżeli tak brzmiało jego imię. Brązowowłosa wyraźnie się zmieszała.
- To...to od słońca. Widzisz przecież jak jest gorąco - zaśmiała się nerwowo. A już myślałam, że się pochwali, jakie to ma bliskie kontakty z Rogue'em.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Pomijając sage Tartarosa jest to (raczej) ostatnie nawiązanie do anime.

Jak widzimy wątek Rogue i Sofii się powoli rozwija ( niestety bardzo powoli ), za to Nathalie umawia się z Hibikim. Zdradzę wam, że to spotkanie będzie wręcz wybuchowe :D

Tak więc duszki widmowe, utrzymujcie dalej swą aktywność i powiedźcie co sądzicie o przedstawionych tu sytuacjach -^^-

1 komentarz:

  1. Rozdział jest ekstra ^^ sama się zaśmiałam, co Rouge zrobił :D przesyłam mnóstwo weny 💕

    OdpowiedzUsuń