czwartek, 12 stycznia 2017

SaberLove - Rozdział 13

Rogue POV
Stałem właśnie w holu klasztoru szamanów. Minęły dwa tygodnie od tragedii w Crocus. Nikt z nas nie spodziewał się czegoś takiego. Najpierw smoki, a potem portal. Wielu ludzi umarło. Za wiele. A to był dopiero początek naszych zmartwień. Mistrz Jiemma zniknął, a król Terry chciał przygotować wszystkich smoczych zabójców na "wszelki wypadek", jak to nazwał. Musieliśmy ustalić nowego mistrza. Wszyscy głosowali na Stinga lub na mnie. Uważali, że po Jiemmie i Minervie byliśmy jedynymi, którzy dadzą radę nieść na swoich barkach taki ciężar. Jednak nie mogliśmy. Ostatecznie został wybrany Rufus. To dobrze. Coś czułem, że zaopiekuje się gildią.
Dzisiaj natomiast mieliśmy zobaczyć po raz pierwszy od dwóch tygodni Alex. Została uniewinniona przez księżniczkę, jednak nadal nie jest mile widziana w Crocus. Za kilka minut natomiast mieliśmy się dowiedzieć, jak jej stan psychiczny wygląda. W pomieszczeniu byli prawie wszyscy oprócz Kat. Odkąd to wszystko się skończyło, widywałem ja bardzo rzadko. Czasem mijałem ją, gdy pędziła na salę treningową, rzadziej już przy posiłkach. Całe dnie spędzała trenując lub siedząc w swoim pokoju. Dosyć często widziałem ją też w opuszczonej części, do której nikt nie lubił wchodzić. Mistrz mówił, że są tam pokoje ofiar z Pergrande.
Usłyszałem trzask drzwi. Po chwili przed nami pojawiła się Alex. Wyglądała o wiele lepiej, niż dwa tygodnie temu, jednak nadal się nie uśmiechała. Widać było, że te wydarzenie odcisnęło się na niej. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Zmarszczyła brwi.
- Witaj Alex z powrotem. Cieszymy się, że do nas w końcu dołączyłaś. - powiedział mistrz. Odwróciłem się. Stał w przejściu i spoglądał na dziewczynę. Miał poważny wyraz twarzy. Dziewczyna zaczęła podchodzić do niego.
- Gdzie Katie? - spytała. Potem spojrzała w naszym kierunku. - I co oni tu robią? - dodała wskazując na nas palcem.
- Katherina nie przyjdzie. Natomiast smoczy zabójcy są tutaj na treningach. Pomagamy im nauczyć się, jak walczyć z mieszkańcami świata zmarłych. - powiedział nie spuszczając wzroku z dziewczyny. Natomiast ona przystanęła obok Shiro. Wszyscy odwróciliśmy się do nich.
- Jak to, nie przyjdzie?
- Wiele się zdarzyło przez te dwa tygodnie. - wypowiadając to zaczął krążyć po pokoju.
- Król powiedział nam, że nie masz zamiaru już nigdy tak postąpić. Wszyscy to zaakceptowaliśmy. Cieszyliśmy się, że zmieniłaś zdanie. Jednak Katherina chciała mieć jeszcze jedno wyjście, gdyby ciebie nie było w pobliżu, a trzeba by zamknąć portal. Zaczęła trenować jeszcze bardziej, niż przed zdarzeniami w Crocus. Ani na chwile nie opuszcza sali treningowej. Z dnia na dzień zamęcza się coraz bardziej. - powiedział i przystanął przy jednym z rysunków ściennych. Było to wielkie drzewo, tylko, że zamiast owoców, miał wypisane imiona i nazwiska. Kiedyś, jak się przyglądałem temu dokładniej, widziałem Imię Kat.
- Dlaczego mi to mówisz? - spytała zdziwiona Alex. Zacisnąłem pięści. Nie powinienem się tak zachować na jej słowa, jednak nie tak traktuje się przyjaciół. Gdyby to był mój przyjaciel, z którym znam się taki szmat czasu, to od razu poszedłbym z nim pogadać.
- Ponieważ ona nie trenuje tylko walki. Nie dziurawi jedynie kilkunastu manekinów dziennie. Jakiś tydzień temu przyszła do mnie z prośbą, bym pomógł jej zwiększyć więź między światami. - wyszeptał mistrz. Wszyscy szamani stali zaskoczeni jego słowami.
- Ale przecież... przecież nie da się tego od tak nauczyć ani wytrenować. To przychodzi razem z tobą. Jest dziedziczne i nic na to nie można poradzić.
- Też jej to mówiłem, jednak ona zostawała przy swoim. Mówiła, że nawet najgorsze rzeczy da się wyleczyć, a niemożliwe może stać się możliwe. Chciała nauczyć się zamykać i otwierać portale, gdybyś ty była niestabilna. Chciała być kołem ratunkowym. - powiedział i spojrzał na dziewczynę. W jego oczach było widać smutek. - Gdybyś ty widziała jej zdeterminowanie. Tak bardzo chciała tego dokonać. Nie zgodziłem się. Nie chciałem jej robić błędnej nadziei - dodał.
- Dobrze zrobiłeś. Lepiej, by uderzyła ją brutalna prawda, niż by żyła w słodkim kłamstwie. Powiesz, gdzie ona jest? - spytała. Mistrz wymruczał, że jest w swoim pokoju i poszedł. Dziewczyna też poszła. Staliśmy w przedpokoju.
- No cóż. Za miłe to powitanie to to nie było... - powiedział Shiro Założył ręce za głowę i uśmiechnął się do nas. - Nie martwcie się. Niedługo dziewczynom przejdzie. One nigdy za długo się na siebie nie obrażały.
- Coś mi się jednak nie wydaje, byś ty miał za to lekko przez następne kilka tygodni. - odpowiedział Sting.
- Taa... podczas pobytu w Crocus chyba zamieniły się cechami. Teraz to Katie jest dla mnie milutka, a Alex obrażona.
- Ty to masz pecha do kobiet.
- Taa...
Katherina POV
Siedziałam w swoim pokoju i przyglądałam się rodzinnej fotografii. Byliśmy akurat na jakieś wycieczce w Bosco. Każdy z nas uśmiechał się szeroko nie spodziewając się nadchodzącej katastrofy. Ta radość na tym zdjęciu zawsze mnie przytłaczała. Wiele razy po Pergrande próbowałam jeszcze raz się tak uśmiechnąć, lecz nie udawało mi się. Usłyszałam pukanie do drzwi. Zanim zdążyłam coś powiedzieć, ktoś wparował do pokoju. Był to nie kto inny, jak Alex. Wpadła do pomieszczenia jak jakiś huragan, zamknęła drzwi jednym mocnym kopnięciem i siadła na łóżko tuptając nogą. Spoglądała na mnie ze zdenerwowaniem. Co ja takiego zrobiłam. 
- Cześć, ciebie też miło widzieć. Dawno się nie widziałyśmy, jak ci minął dzień? Nie martw się, całkiem dobrze. - zaczęła mówić jak najęta. 
- Przepraszam, że nie przyszłam - mruknęłam odkładając zdjęcie. 
- Przepraszaj, nie przepraszaj. To teraz nie ważne. Co ci do jasnej cholery strzeliło do głowy, żeby chcieć powiększyć swoją więź ze światami? Wiesz przecież, że się nie da. To jest dzie... - mówiła.
- Wiem o tym. Nie martw się. Już dostałam lekcję. - powstrzymałam ją. Spojrzała na mnie jeszcze bardziej wkurzona. 
- No ej! A ja miałam dla ciebie przemowę ułożoną "Genów nie oszukasz", "To jest dziedziczne" i inne takie zwroty. Wszystko zepsułaś! 
- Prze... przepraszam?
- Nie przepraszaj, tylko wytłumacz w końcu, co się stało. Dlaczego wpadł ci taki durny pomysł do łepetyny. 
- To mistrz ci nie mówił? Chciałam być kołem ratunkowym. Pomóc, gdy ty nie będziesz w stanie. Zabezpieczyć nas na kolejną taką ewentualność. Przezorny zawsze ubezpieczony. 
- Nie wierzysz we mnie? - spytała się spoglądając na mnie poważnie. Spoglądała na mnie z wyczekiwaniem, a ja przypomniałam sobie, do czego mnie ostatnim razem doprowadził brak zaufania. 
- Oczywiście, że w ciebie wierzę. Po prostu chce być przygotowana na ewentualność, kiedy ty będziesz zbyt ranna na zamknięcie portalu,a my nie będziemy mogli nic zrobić.
- Nie martw się o mnie. Dam sobie radę. 
- Wiem o tym. - wyszeptałam i opuściłam głowę. Moje krótkie włosy zasłoniły mi widok na twarz szarowłosej. Przymknęłam oczy. - Po prostu... ty nie wiesz, jak ja się wtedy czułam. Kiedy ty chciałaś zabić nas wszystkich, a ja i chłopaki nie mogliśmy nawet zamknąć tej pieprzonej bramy. Jedyne co, to tylko walczyć tak długo, dopóki ci się nie odwidzi. Czułam się wtedy taka... bezsilna. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Każdy mój nerw krzyczał, bym zamknęła portal. Lecz ja nie potrafiłam. Nie miałam tak silnej więzi ze światem zmarłych, jak ty. Byliśmy bezradni... bezsilni... niepotrzebni w tamtej chwili. Kiedy wróciliśmy do klasztoru, zaczęłam chodzić na sale treningową i ćwiczyłam. Chciałam stać się jeszcze silniejsza, jednak wiedziałam, że to nie pomoże mi w powiększeniu więzi. To mnie niszczy. Alex, po co są ci inni szamani? Dlaczego tutaj jesteśmy, skoro tylko ty możesz zamykać i otwierać portale? Dlaczego jesteśmy szkoleni, jak jacyś strażnicy. Po co tu jestem, skoro wiem, że w chwili akcji jestem bezsilna bez najważniejszej osoby w zespole. Równie dobrze, to mogłabyś być tutaj sama. - mówiłam śmiejąc się przez łzy. - Mogłabyś sama trenować zabijanie, sama przedostawać się i ratować świat. Poradziłabyś sobie sama o wiele lepiej, niż z nami.
- Kat...
- Nawet nie próbuj mi wmówić, że coś sobie znowu wymyśliłam. Taka jest prawda. gdyby nie my i nasz brak wiary w ciebie, nie byłoby tych wszystkich wypadków, martwych ludzi, tej katastrofy. Ty nadal byś sobie spokojnie żyła, Crocus byłby mniej zniszczony,  księżniczka nie miałaby ci nic za złe. Wszystko by się powiodło o wiele lepiej. 
- Tak, ale wtedy Akira nie zostałby zdegradowany. - wyszeptała. Uśmiechnęłam się. Chociaż tyle dobrego. Przetarłam oczy i wstałam. Podeszłam do szafy i otworzyłam ją. Nagle wypadła z niej duża torba. Westchnęłam i schyliłam się po nią. Wsadziłam ją do szafy i sięgając po koszulkę z długim rękawem zamknęłam ją. Spojrzałam kątem oka na Alex. Patrzyła na mnie podejrzliwie.
- Kat, co ty chcesz zrobić? - spytała. Ubrałam koszulkę i znów siadłam na łózko. Zgarbiłam się, ułożyłam ręce na kolanach złączając je i spojrzałam na lustro przede mną.
- Przez kilka dni byłam niezdecydowana. Zastanawiałam się nad jednym. Nadal się zastanawiam, jednak coraz bardziej jestem pewna.
- Powiedz to wreszcie.
- Zamierzam opuścić klasztor. - mówiąc to spojrzałam na nią. Wyglądała na zaskoczoną. Odwróciłam wzrok. - Wiem, że to jest szalony pomysł. Myślałam nad tym od długiego czasu. Ciągle się trochę waham, jednak coraz bardziej jestem pewna, że to jest dobry pomysł. Kiedy już jestem pewna, że chce wyjechać, przychodzą do mnie wspomnienia i po prostu nie mogę tego tak szybko zrobić. Jednak nic mnie tu już nie trzyma. Ni jestem potrzebna na polu walki, nie umiem żadnych prac domowych. Bym tylko pałętała wam się pod nogami. Nie mogę tutaj zostać. Zrozum. - dodałam. Usłyszałam przeklniecie. Kilka chwil zajęło uspokojenie się. naszej dwójce. Ja pozbyłam się strachu, a ona najwyraźniej gniewu.
- Jak już odejdziesz, to gdzie się podziejesz? Nie masz żadnych znajomych, rodziny z zewnątrz.
- Twój ojciec powiedział, że chętnie przyjmie mnie do swojej armii. Chętnie przyda się ktoś taki z moimi umiejętnościami. Załatwi mi mieszkanie i wszystkie potrzebne rzeczy.
- Wiedział. - spytałam. Zauważyłam, że zaciska ręce.
- Chciał, żebym ci sama o tym powiedziała. Sama wiesz, jaki jest. Nie lubi przekazywać takich informacji.
- Ktoś jeszcze o tym wie.? - wyszeptała. Spojrzałam na nią. Patrzyła w przestrzeń. Nie mogłam wyczytać z jej oczu żadnych uczuć. Była na mnie zła? Smutna? Nie wiedziałam. Po wydarzeniach w Crocus już nic o niej nie wiedziałam. Mogłam spodziewać się wszystkiego.
- Nie. Jesteś pierwsza w klasztorze, która to wie. Czuj się zaszczycona. - powiedziałam. Siedziałyśmy przez kilka minut w milczeniu. Chciałam powiedzieć jej tyle rzeczy, lecz w tej chwili nie wydawało mi się to na miejscu. Czułam się dziwnie mówiąc jej o tym.
- Kiedy wyjeżdżasz? - spytała się mnie. W jej głosie słyszałam obojętność. Odwróciłam głowę.
- Za dwa dni. Jutro idę do mistrza. Mam nadzieję, że znajdziecie kogoś lepszego na moje miejsce. - mówiąc to widziałam kątem oka, jak Alex wychodzi z pokoju. Pozostał po niej tylko dźwięk zatrzaskiwanych drzwi. Zostałam sama. Już po raz setny w tym krótkim czasie.
--------------------------------------------------------------------------
Przepraszamy, kompletnie zapomniałyśmy, że wczoraj środa była.

Jeśli w sobotę nie pojawi się rozdział 39, to znaczy, że Samara olała sprawę :/

sobota, 7 stycznia 2017

Rozdział 38

~Tydzień później~

- No chodź, pośpiesz się - poganiałam swojego chłopaka. To nadal brzmi tak nieprawdopodobnie.
- Spokojnie, gdzie ci tak śpieszno? - dobiegł mnie jego głos z łazienki. Po chwili już wyszedł ubrany jak standardowy nastolatek. Kto by pomyślał, że będzie tak idealnie wizualnie pasował do tego świata. Podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek.
- Wszystko musi być I-DE-A-LNE, rozumiesz? Idziemy! - złapałam go za rękę i pociągnęłam w dół po schodach. Na dole już czekał na nas Rogue.
- Co tak długo? - spojrzał na nas z uśmiechem.
- No wybacz ale okazuje się, że Sting potrafi spędzić w łazience więcej czasu ode mnie - zachichotałam.
- Taki fryz sam się nie zrobi, wiesz? - przejechał ręką po swoich włosach. - Poza tym, nie powinnaś się tak stresować - poczułam jak ściska moją dłoń.
- Ale to już pojutrze! Dlaczego tracimy czas? Wychodzimy!
***
- Ciasto w dwóch smakach: truskawkowe i czekoladowe jest. Czerwone kwiaty są. Świeczniki na każdym stoliku są. A co z muzyką? Wybrałam muzykę? Musiałam to zrobić...prawda? - jestem tak zestresowana jak nigdy w życiu i nie wiem dlaczego. To nie pierwszy raz kiedy urządzam Sofii imprezkę urodzinową. No ale osiemnastkę ma się tylko raz w życiu, tak?
- Kochanie - poczułam czyjeś ręce na moich biodrach oraz ciepły oddech na mojej szyi.
- Sting - chciałam się odsunąć ale chłopak tylko przyciągnął mnie do siebie i nie pozwolił się oddalić.
- Nie stresuj się tak, jestem pewny, że Sofia będzie zadowolona - pocałował mnie w odsłonięte ramię.
- Myślę, że nie o to chodzi - szepnęłam jednocześnie odwracając się przodem do niego.
- Co masz na myśli? - przyglądał mi się uważnie. Przyłożyłam mu dłoń do policzka.
- U was minął już dobry miesiąc...tak nie może być - nie chcę żeby wracał. Nie chcę żeby mnie zostawiał ale wiem, że powinien wrócić. Być mistrzem.
- Nie myśl o tym teraz...
- Ale... - blondyn nachylił się i czule mnie pocałował. Przytuliłam się do niego.
- Kocham cię - uśmiechnął się tak radośnie.
- Też cię kocham...a teraz idź zobacz czy Rogue radzi sobie z tą serpentyną - pchnęłam go w stronę dębowych drzwi. Powinnam skupić się na czymś innym.
*wibru, wibru*
Hmm?
"Musimy się spotkać. Natychmiast.
                                             Sofia"
- Huh...okey. Sting! Rogue! Co wy...- weszłam do pomieszczenia gdzie znajduje się reszta dekoracji i co widzę? Chłopców zaplątanych we wszystko co możliwe.
- Jak to się stało?
- Eh...
- Nie - machnęłam ręką - Za pięć minut widzę was na zewnątrz.
***
- Wyjaśnisz może co tu robimy? - właśnie cała nasza czwórka znajdowała się w mieszkaniu Pabla, a sam zainteresowany powinien być teraz na treningu.
- Zabrzmię może jak histeryczka ale powiedzmy, że...no bo ja...podejrzewam...
- Sądzisz, że cię zdradza?
- Co? - podskoczyła lekko zaskoczona - Eh, ...tak?
- A więc twój chłopak nie jest taki idealny, co? - Rogue siedział na kanapie w salonie wgapiony w obrazy na ścianie ale widać było na jego twarzy kpiący uśmieszek.
- To nie jest śmieszne, Rogue. To bardzo poważna sprawa - wysłała mu groźne spojrzenie - Powiedzmy, że mam ku temu powody, a przecież sam mi się nie przyzna. Pomysł może głupi ale...
- O, Mój. Boże. Oglądałaś "Szpiedzy na wypasie" Prawda!? Yay! - zaczęłam piszczeć i z całej siły objęłam moją przyjaciółkę. - Spokojnie. Wiem co robić - uśmiechnęłam się.
- Tylko się pośpiesz. Wolałabym zbyt długo tutaj nie zostawać.
- Spokojnie, będzie dobrze - poklepałam ją po ramieniu - A teraz. Idź do jego sypialni i przetrzep mu rzeczy - wepchnęłam ją do pokoju, a sama skierowałam się do łazienki. Przeszukiwałam szafki kiedy nagle na ręczniku niedaleko mnie zobaczyłam ogromnego pająka. Z krzykiem się cofnęłam ale pomieszczenie nie było zbyt duże więc wpadłam do wanny przy okazji uderzając głową o kafelkową ścianę.
- Auć - zaczęłam się masować. Bolało.
- Nathalie, wszystko w porządku? - w progu pojawił się Sting, a zaraz zanim cała reszta.  Podszedł do mnie i złapał mnie za rękę.
- Tam...pająk - jęknęłam zawstydzona zaistniałą sytuacją.
- Pająk? Eh...to ja może wrócę do pokoju - Sofia zniknęła z mojego pola widzenia.
- To coś? Przecież jest malutki - zaśmiał się.
- Żartujesz? To olbrzym - pomógł mi wstać jednocześnie wciąż się ze mnie nabijając. Rogue w tym czasie pozbył się tej zakały ludzkości i również wyszedł z pomieszczenia.
- Boli cię? - spojrzał na mnie czule ale wciąż się szczerzył.
- Oj, jesteś okropny - odwróciłam się do niego plecami.
- Nie obrażaj się, to przecież nic takiego - przytulił mnie ale moją uwagę przykuło coś innego. Wyrwałam się z jego uścisku i pognałam ku skarbowi.
- Ej, co jest?
- Zobacz! - w ręku trzymałam opakowanie prezerwatyw.
- Kondomy? - spojrzał na mnie jak na idiotkę - I co w związku z tym?
- Opakowanie jest w połowie puste, rozumiesz?  Ja wiem, że niektórzy noszą parę ze sobą i w ogóle ale jednak...no i tam leży coś czego zdecydowanie nie dotknę - wskazałam na zużytą prezerwatywę w koszu na śmieci. Kto kupuje przeźroczysty kosz?
- Może to jego i Sofii?
- Serio? Naprawdę tak myślisz? Okey. Sofiaa! Sypiasz już z Pablem!? - krzyknęłam jednocześnie wychodząc z pomieszczenia. Zastałam ją w sypialni razem z Rogue'em całą czerwoną.
- Skąd takie pytanie? Przecież wiesz, że nie - spojrzała na mnie z wyrzutem.
- Bo znalazłam to - rzuciłam jej pudełko - tak jak i pewną białą niespodziankę w łazience. To oczywiście nie jest żaden dobitny dowód. Można to wytłumaczyć w różny sposób ale...
- Ale biorąc pod uwagę wszystkie inne poszlaki...dowody to nie można przejść koło tego obojętnie - mruknęła. - Chyba powinnam z nim porozmawiać.
- To ja cię może zostawię - uśmiechnęłam się ale po chwili podeszłam do nie i przytuliłam ją. -  Normalnie pewnie bym z tobą została ale sama rozumiesz...dasz radę. Będzie dobrze - szepnęłam jej do ucha. - Chłopcy. Myślę, że to już czas na nas.
----------------------------------------------------------------------
Dobrze, przepraszam was za to, że rozdziału nie było w środę ale kompletnie o tym zapomniałam.
/ Angel

Mamy teraz lekki zastój ponieważ ktoś ( tak, patrze na ciebie Samaro... ) nie chce napisać kolejnego rozdziału, więc nie obiecujemy, że rozdział 39 pojawi się w kolejną sobotę.

Czemu sobotę?

Ponieważ zdecydowałyśmy, że w środy będą pojawiać się kolejne rozdziały SaberLove

/ Angel & Samara

P.s. może dacie samarze jakiegoś kopniaka, by skrobnęła ten 39 rozdział, co? :P