środa, 29 czerwca 2016

Rozdział 19

Rogue POV
Widziałem, jak Sting odprowadza śpiącą Nathalie. Skoro solenizantka idzie, to Sofia powoli też powinna się zbierać. Podszedłem do niej i złapałem za ramie. Odwróciła się lekko zaskoczona. Siedziała właśnie przed Caną i rozmawiały. Widać było, że bawiły się w najlepsze. Schyliłem sie do niej.
- Na dzisiaj koniec. Musimy iść. - powiedziałem i pociągnąłem znacząco za ramie. Dziewczyna przez chwile była poważna, po czym zachichotała. Zamarłem. Brązowowłosa chwyciła moją dłoń i ściągnęła z ramienia.
- Gdzie się tak śpieszysz? To dopiero początek. - powiedziała radosnym głosem. Widać było, że trochę przegięła. Nie zrezygnowałem ze swojego postanowienia. 
- Nie możesz. Jesteś pijana. Nie wiadomo, co się może z tobą stać, albo co wpadnie ci do tej schlanej główki. - powiedziałem. Przyjrzała mi się dokładniej po czym jeszcze szerzej się uśmiechnęła. 
- O boziu... ty się o mnie martwisz... - powiedziała przesłodzonym głosem. Westchnąłem. 
- Oczywiście, że się martwię...- zanim powiedziałem coś więcej, dziewczyna podeszła do mnie i położyła sobie ręce na moich ramionach. 
- Jak słodko. Ale ja już jestem dużą dziewczyną i sobie poradzę. Nie musisz się martwić. - powiedziała. Na jej twarzy widać było wszystkie emocje. Radość, troskę i coś jeszcze, czego wcześniej nie widziałem. Nie miałem bladego pojęcia, co to, jednak wolałem nie zwracać na to uwagi. 
- Może i jesteś duża, ale za to mało odpowiedzialna. Nie mogę pozwolić, byś się jeszcze...
- ... bardziej spiła. Bla bla bla... jesteś jak Pablo. Obydwoje martwicie się na zapas. Powiem ci, to co mówię mu od roku. Wyluzuj. Jestem tu i będę. Nigdzie mi się nie spieszy... jak na razie... Ale bądź pewny, że na tamtą stronę na pewno nie. - powiedziała chichocząc. Uśmiechnąłem się. 
- I co? Przekonuje go ta twoja pijacka paplanina? - spytałem zdejmując sobie jej dłonie z ramion. Ona jednak szybko znów je tam położyła nawet bardziej się przybliżając. Zrezygnowałem z dalszych prób. 
- Nie za bardzo... zazwyczaj po tym zabiera mnie do domu... 
- Skoro tak ,to pójdę jego śladem. - powiedziałem i zacząłem prowadzić dziewczynę do wyjścia. Nawet nie próbowała uciekać. Po prostu szła za mną w ciszy. Wszystko szlo dobrze, dopóki nie stanęła na środku ulicy. Odwróciłem się. Stała i spoglądała na mnie. Po jej policzkach spływały łzy. Zszokowany podszedłem do niej. 
- Ej, nie płacz. - zacząłem ją uspokajać. Ona natomiast wycierała łzy rękawem. Spojrzała na mnie nadal łkając.
- Dlaczego się o mnie martwisz? Przecież jestem kimś obcym. Ledwo co się znamy. Nie rozumiem tego. - powiedziała dalej płacząc. Przyjrzałem sieje jeszcze bardziej zszokowany. To dlatego płacze? Nie odzywając się przytuliłem ją. Płakała przez chwilę. Uspokoiwszy się ruszyliśmy dalej. Tym razem obyło się bez jakichkolwiek przeszkód. 
Kiedy dotarliśmy do gildii, zaprowadziłem ja do gościnnego pokoju. Nathalie pewnie już dano spała. Zobaczywszy łózko dziewczyna szybko popędziła do niego chwiejnym krokiem. Usiadła na łózko, zdjęła buty i położyła się. Po chwili zasnęła. Westchnąłem i podszedłem do niej. Przykryłem ja kołdrą. 
Gdy miałem już wychodzić z pokoju poczułem jej rękę na swoim nadgarstku. Odwróciłem się. Patrzyła na mnie z prośbą. Odwróciłem się do niej. 
- Co się stało? - spytałem. Ta jedynie puściła moją rękę i spuściła wzrok. Mimo, że w pokoju było ciemno zauważyłem zaróżowione poliki. Przykryła się kołdrą aż po głowę i wymamrotała coś. Nawet dzięki słuchowi smoczemu zabójcy nie wiedziałem o co chodzi. Ukucnąłem przed .
- Możesz powtórzyć. - powiedziałem. Ona jeszcze bardziej się zaczerwieniła. 
- Możesz się położyć obok mnie? - spytała. Zszokowany straciłem równowagę. Sofia szybko zaczęła się tłumaczyć. - Ostatnio mam koszmary, a nie ma tutaj Nathalie ani Lucy, które mi pomagają... - dodała siadając. Westchnieniem i wszedłem na łózko. Po chwili położyłem się obok niej. Ta zszokowana patrzyła się na mnie. Po chwili uśmiechnęła się wdzięcznie i położyła. Zamknąłem oczy i nasłuchiwałem. 
Sofia POV
Obudziły mnie promienie słońca. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że jestem w jakimś obcym pokoju. Nad wyraz wypoczęta i z lekkim bólem głowy próbowałam wstać, jednak coś mi przeszkodziło. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam... Rogue?!
Zaskoczona pisnęłam i szarpiąc się spadłam z łózka. Chłopak w tym czasie się rozbudził i spojrzał na mnie zmartwiony. 
W jednej chwili przypomniałam sobie i zaczerwieniłam się. Wyciągnęłam rękę do chłopaka. 
- To... to... to co się tutaj wydarzyło, zostanie między nami, dobra? - wyjąkałam. Ten tylko kiwnął głową. Po chwili się roześmiał. Spojrzałam na niego zaskoczona. 
- Co... co cię tak bawi?! - spytałam się go. Nie wiedziałam, co może go tak bawić. 
- To, że za pewne by się tak nie skończyło, gdybyś dała mi potem wyjść. - powiedział a ja jeszcze bardziej się zaczerwieniłam. - Byłaś strasznie pijana, skoro robiłaś takie rzeczy...
- Nie byłam tak mocno schlana... - powiedziałam. - gdyby tak było, leżałabym tutaj, ale w o wiele mniej komfortowej sytuacji... Taa... dlaatego nie pije. Może i w genach mam mocna głowę, ale bez przesady... - dodałam drapiąc się w głowę. Dziwnie się czułam będąc w jego towarzystwie. W sumie człowieka poznaje się trzy razy. Na osobności, w towarzystwie i po alkoholu. Rogue poznał mnie we wszystkich możliwych. Ja jedynie dwa...
- Rogue, czy ty wczoraj w ogóle coś piłeś? - spytałam się go. 
- Może najpierw na łóżko usiądziesz, a potem pytania? - spytał się mnie, a ja dopiero teraz ogarnęłam, w jakiej niekomfortowej sytuacji go postawiłam. Szybko usiadłam naprzeciwko niego i zadałam mu to samo pytania. 
- Piłem, ale na tyle mało, by się nie upić. Nawet nie zauważyłaś. - powiedział i spojrzał na mnie. Pokiwałam głową. 
***
Minęły z dwa dni od urodzin Nathalie. Odkąd wróciłam, w gildii panuje napięta atmosfera. Nie wiem, o co chodzi i nie chce wiedzieć. 
Siedziałam właśnie przy barze, kiedy podszedł do mnie Laxus. 
- Zbieraj się mikrusie, idziesz ze mną na misję. - powiedział łapiąc mnie za kołnierzyk. Spojrzałam na niego. 
- Nie chcę. - powiedziałam wyszarpując się. Miałam już dzisiaj serdecznie dość. Czy to przez tą atmosferę? 
- Nie denerwuj mnie. Nie jestem w humorze. - powiedział i zaczął ciągnąć mnie do wyjścia. 
- Czy do ciebie nie dociera jedno proste słowo nie?
- Nie. 
- To powinien cie ktoś tego nauczyć. 
- Nie potrzebuje. 
- Oj, potrzebujesz. - powiedziałam i wyrwałam się jeszcze raz. Poczułam ból głowy. Nie no, ja nie wytrzymam tutaj. Musze gdzieś się przenieść. Gdzieś, gdzie nie będzie takiego napięcia... 
- A ostatnio narzekałaś na kasę... - wyszeptał blondyn. Spojrzałam na niego. Westchnęłam.
- No dobra... ale pod jednym warunkiem. Po tym wszystkim, jak dalej będzie taka atmosfera w gildii, idę na tydzień do Sabertooth. I tak muszę pogadać z Nathalie, więc...
- Nie. Wracasz do gildii. 
- Ugh kretynie. Ja przez tą atmosferę ledwo co teraz wytrzymuje, to co mam robić przez resztę dnia... - powiedziałam do niego. Nie chciałam go przekonywać siłą, jednak nie miałam innej możliwości, by tam wrócić. Jedynym problemem będzie lekka niezręczność przy czarnowłosym, jednak poradzę sobie. I przynajmniej będę z kimś, komu jako tako mogę ufać. Musi się udać. 
Laxus westchnął.
- Będę miał przerąbane, ale raz się żyje. Zgoda. - powiedział, a ja wewnętrznie zaczęłam skakać z radości.
Kiedy wróciliśmy z misji, wszyscy nadal byli spięci. Witaj Sabertooth!

---------------------------------------------------------------------------------------

Elo :)

Tak więc kończymy już drugą sagę i zaraz zaczyna się trzecia "Tartarus" co ; tak myślę ; jasno daje do zrozumienia, że będzie nie co więcej akcji.

Już niedługo też pojawi się nowy, tajemniczy gość ^^

A skupiając się na treści powyższego rozdziału to co... mamy nieco więcej Rofii jak to ich ochrzciła jedna z czytelniczek ( pozdrowienia dla Kerneless , same nie wiedziałyśmy jak ich połączyć :D )

Mamy również więcej Laxusa w roli starszego brata. Być może pojawi się go nieco więcej. Możecie w takim razie nieco nam pomóc i powiedzieć - jaka to niewiasta by do niego pasowała? A może żadna i damy trochę poużywać Freed'owi? :*

Miłego dnia/nocy i miłej zabawy -^^-

niedziela, 26 czerwca 2016

Rozdział 18

Sting POV

- W takim razie możecie dać nam buziaka. - zaśmiałem się. Jednak gdy tylko przestałem, solenizantka podeszła do mnie i pocałowała mnie w policzek.
- Ej, nie wyczułaś żartu? - lekko spanikowany odsunąłem ją od siebie.
- Oj no weź, nie mów mi, że tego nie chciałeś - zaczęła chichotać.
- Sofio, mówiłem ci, że nie powinnaś tego pić - odwróciłem się w stronę stołu. Dziewczyna siedziała na nim i piła nasze pozostałe kubeczki.
- Zasady to zasady, Rogue. Wybacz - uśmiechnęła się pijąc duszkiem kolejny kubek.
- To był zły pomysł - mruknąłem do przyjaciela jednocześnie patrząc się na spitą Nathalie.
- Bardzo zły - zawtórował mi.
- Zagrajmy jeszcze raz! - niebieskowłosa stanęła uradowana przed nami.
- Tobie to już starczy - zabrałem jej z ręki kieliszek wina. Nawet nie wiem kiedy go wzięła. I skąd.
- Nieee, ja też jeszcze bym zagrała! - Sofia dołączyła do przyjaciółki.
- Tobie również starczy - Rogue śledził ją wzrokiem.
- Żartujesz chyba, jestem w lepszym stanie niż ona - wskazała na swoją przyjaciółkę.
- No co ty Sting. Zgódź się - nalegała nasza świeżo upieczona osiemnastka.
- Nie ma nawet mowy, Nathalie. To dla twojego dobra. - odmówiłem.
- Jeszcze nam podziękujecie - dodał czarnowłosy. Sofia powiedziała coś na ucho Nathalie. Ta się tylko szeroko uśmiechnęła.
- Stiiing - dziewczyna uwiesiła mi się na szyi. Odruchowo złapałem ją w pasie. - No prooooooszę - przytuliła się do mnie. Byłem kompletnie zdezorientowany. Nie do końca wiem co powinienem teraz zrobić.
- Sting nie daj się - usłyszałem gdzieś w oddali głos Rogue - Nie poddawaj się, używa na tobie jakichś swoich kobiecych sztuczek.
- Stiing. Dziś są moje uuroodziinyy - spojrzała mi prosto w oczy.
- Tak...ale...
- Chyba dobrze by było gdybym się dobrze bawiła na własnej imprezie, praawdaa? - wciąż mówiła ale ja byłem skoncentrowany na tych jej pięknych, żywych czerwonych oczach. Podejrzewam, że wypite procenty i u mnie zaczynają powoli działać. Ale wciąż jestem trzeźwo myślący.
- Sting nie poddawaj się! - ktoś krzyknął. Ale kiedy uśmiechnęła się do mnie tak rozbrajająco...po prostu nie mogłem odmówić.
- Yay! - podskoczyła ucieszona, za to Rogue miażdżył mnie spojrzeniem.
- No co? To nie na tobie się uwiesiła, nie wiesz jak ciężko jest odmówić kobiecie - wygarnąłem mu.
- Nie, nie prawda. Wcale nie jest ciężko odmówić kobiecie. Ciężko jest odmówić kobiecie, która ci się podoba - nawet na mnie nie patrzył.
- Co ty mi tu insynuujesz? - spojrzałem na niego oburzony.
- Nic takiego...nic takiego - odszedł w stronę stołu bilardowego. A więc druga tura.
***
- Było jej odmówić - mruknąłem widząc te dwie dziewczyny.
- Było ale byłeś na to za miękki - wypomniał mi Rogue. Nie skomentowałem tego. Miał rację. Dlaczego nie mogłem jej się wtedy oprzeć? Przez dopiero co wtedy wypity alkohol?
- Ej, ej...ludzie! - to Nathalie weszła na stół wołając wszystkich do siebie. - Mam nową...zabawę. Kto lubi śpiewać?
- Co jej znowu odbiło? - westchnąłem zrezygnowany. Nie sądziłem, że tak to wszystko będzie wyglądać.
- Nie macie żadnych starych hitów? Przebojów? Wiecie, ja bardzo lubię tę... nostalgię - usiadła na blacie.
- Ej czekaj, czekaj, znaczy, że my będziemy?... tak, chcę! - Sofia ruszyła w stronę solenizantki ale Rogue złapał ją za ramię. - Odnoszę dziwne wrażenie, że nie potrafisz się bawić, wiesz? Spuść z tonu - wyrwała mu się i usiadła obok dziewczyny na blacie.
- Powinnyśmy coś zrobić - podszedł do mnie.
- Na razie nie dzieję się nic złego, odpuść trochę - uśmiechnąłem się. Trzeba szukać pozytywów.
- Kiedy ktoś jest pijany, wszystko jest złe.
- Chociaż je wysłuchaj.
- Okey. Może my zaczniemy, zaśpiewamy jakieś nasze stare przeboje z ziemi. Jeżeli je pamiętamy - odezwała się niebieskowłosa. Każdy był tego ciekawy, ja w sumie też. Nie wiemy w końcu jak tam może wyglądać muzyka.
- Okey, pamiętasz czego cię uczyłam? - Sofia patrzyła na nią rozbawiona.
- Tak, tak, możemy..."nie kłam, że kochasz mnie"?
- A pamiętasz tekst?
- Nie oszukujmy się, znamy tylko refreny - obie się zaśmiały.
- Interesujący tytuł - napomknęła Erza.
- Owszem, nasza Sofia urodziła się w Polsce, kraju o którym pewnie nie słyszeliście i nauczyła mnie tych cudnych piosenek. Najczęściej tytuł oddaje wszystko - znów się zaczęły śmiać. Procenty dają im znać.
- Na raz...dwa... trzy? - zaczęły razem odliczać - Nie kłam, że kochasz mnie. Nie kłam, że weźmiesz gdzieś dalekoo tak, że...nie znajdą nas. Kochanie, wiem w co grasz. Ta pokerowa twarz nic nie da boo, ja... już mówię pas - zaczęły śpiewać. Powtórzyły to jeszcze drugi raz, za trzecim razem dołączyły nie które dziewczyny.
- Czy ty widzisz to samo co ja? - czarnowłosy patrzył zażenowany na dziewczyny.
- Niestety - westchnąłem zrezygnowany.
- Nie wierzę w nie - obok nas stanął Laxus. Jak dobrze zrozumiałem, okazał się być bratem Sofi. Nie widzę między nimi  zbyt dużego pokrewieństwa.
- Dziewczyny, już chyba starczy na dzisiaj, co? - podeszłem do nich. Mój przyjaciel za mną.
- Czy ty się o nas maartwiisz? - Sofia spojrzała na nas z dziwnym błyskiem w oku.
- Owszem, martwię się, bo mam wrażenie, że...
- O mnie się nie martw, o mnie się nie martw. Ja sobie rade dam... - zaczęły znów śpiewać. Złapałem się za głowę zrezygnowany. - Jesteś to jesteś, a jak cię nie ma, to też nie wielki kran. - Rogue patrzył się na brązowowłosą z rozgniewanym wzrokiem - A jeśli chcesz wiedzieć, same zmartwienia tylko przez ciebie mam. A o mnie zapomnij, o mnie się nie martw. Ja. Sobie. Radę.Dam. Yeah! - znów zaczęły się śmiać. Czy naprawdę tylko nam to przeszkadza, czy tylko my z całego tego towarzystwa jesteśmy w miarę trzeźwi?
- Za ten papieros tuż po i ten szampan tuż przed. Za pocałunek w tę noc i za stosunek w dzień! Za ten papie... - zasłoniłem ręką usta Nathalie. Rogue za to wziął pod ramię szarpiącą się Sofie.
- Myślę, że dla ciebie już koniec imprezy - wziąłem ją za rękę i pociągnąłem w stronę wyjścia.
- Zaczekaj...*hik*...nie tak szybko - zachichotała. Zatrzymałem się i spojrzałem na nią rozgniewany.
- Czy ty naprawdę się...spiłaś? Jesteś kompletnie pijana. Ledwo stoisz na nogach - mówiąc to, dziewczyna wpadła w moje ramiona.
- Przecież nie wypiłam dzisiaj tak *hik* dużo.
- No właśnie i dlatego to mnie jeszcze bardziej przeraża - wziąłem ją na ręce. - Dopóki jesteś pod moją opieką, więcej pić nie będziesz.
- Jestem już *hik* pełnoletnia.
- Ale wciąż nieodpowiedzialna z tego co widzę. Co to były za zbereźne piosenki?
- Żadne zbereźne, to wy się bawić nie potraficie... - mówiła coraz ciszej.
- Nathalie? Nat? Eh... - zasnęła mi na rękach. Myślę, że to lepiej dla nas obojga.

Nathalie POV

Obudziłam się w chyba swoim pokoju. A przynajmniej tak mi się wydaję...nie no, wszystko takie same jak przedtem, to musi być mój pokój. Chciałam wstać z łóżka ale od razu zaczęło mi się kręcić w głowie.
- Jestem w piżamie? - nie przypominam sobie, żebym się przebierała. I jeszcze głowa mi zaczyna nawalać. Usiadłam z prowrotem wygodnie na łóżku. Schowałam sobie głowę między kolana. Właśnie sobie przypominam dlaczego miałam zakaz picia alkoholu po tej pamiętnej studniówce...
- Obudziłaś się, widzę - podniosłam szybko głowę. To Sting wszedł do pokoju z tacą na której była prawdopodobnie woda i jakieś tabletki. Usiadł na brzegi i podał mi je. Od razu wzięłam tabletki i je popiłam. - Jak się czujesz? - spoglądał na mnie z troską wymalowaną na twarzy.
- Dlaczego jestem w piżamie?
- Yukino cię przebrała. Nie odpowiedziałaś mi na pytanie.
- Fatalnie - jęknęłam biorąc poduszkę do rąk i chowając w nią twarz.
- Masz chyba słabą głowę - zaśmiał się.
- Tak wiem - mruknęłam nie odrywając twarzy od poduszki.
- Skoro to wiesz, to dlaczego tyle piłaś?
- Bo to były moje urodziny! Moja osiemnastka, wiek w którym wkraczam w dorosłość, trzeba to opić!
- Być może ale z umiarem. Pamiętasz co się działo? - podniosłam głowę. Przeszywał mnie wzrokiem. Starałam się wytężyć umysł choć "odrobinę" bolało. Kiedy zalała mnie fala wspomnień.
- Pocałowałam cię - szepnęłam - A potem...o jej - odwróciłam głowę. Ładny widok mamy za oknem.
- Nathalie....Nathalie, spójrz na mnie - złapał mnie za podbródek i odwrócił w swoją stronę. Nie mam gdzie uciec wzrokiem. - Nie musisz czuć się skrępowana, to było...dobre - uśmiechnął się.
- Dobre? - było pewnie wyczuć zaskoczenie w moim głosie.
- No w sensie...że nie jestem o to zły tylko...może lepiej poleż jeszcze dzisiaj w łóżku aż poczujesz się lepiej, okey? - wstał i zaczął kierować się w stronę drzwi.
- Sting! - zatrzymał się ale nie odwrócił - Zawsze mówisz do mnie tak oficjalnie...nie możesz czasem zwrócić się do mnie tak krócej? Nati? Albo Nat? - spotkałam się z chwilową ciszą.
- Do zobaczenia później - otworzył drzwi - Nat - wyszedł zamykając drzwi za sobą. Opadłam z głośnym jękiem na poduszki.
- Co ja wczoraj wyrabiałam? Co za idiotka. Mój Boże...dlaczego, dlaczego... nie wyjdę dziś z pokoju. Już nigdy, Nigdy więcej.
W takim stanie dzisiaj mogę pomarzyć o treningu. Nie jestem wstanie myśleć. I chociaż bardzo mi głupio to dobrze mi zrobi jeśli się przewietrze. Może wymknę się tak, że nikt nie zauważy.
Jest już po południe, słońce mocno przygrzewa moją schlaną łepetynę. W swoim życiu piłam raczej mało...albo przynajmniej rzadko kiedy byłam "taka" jak wczoraj. Niby nie powinno być mi źle, z nikim się nie przespałam! Sukces! Jednak mi głupio...nie z faktu co zrobiłam tylko z faktu, że tak się stało przed Sting'iem. Jawnie się do niego przymilałam! Dlaczego?
- Łeb mnie nawala od tego myślenia - mruknęłam łapiąc się za głowę. Stałam gdzieś na krańcu wioski. Za mną budynki, przedemną krajobraz z łąkami, górami...muszę przyznać, że już mi odrobinę lepiej.
- Nathalie? - czy ja dobrze pamiętam, że to...?
- Hibiki? - kompletnie zapomniałam o jego istnieniu. Miał mi przecierz pomóc ze szkoleniem.
- Nie sądziłem, że cię tutaj spotkam. Dawno się nie widzieliśmy - uśmiechał się przyjaźnie, jak zawsze. - Myślałaś nad moją ofertą?
- Ja... - zwiesiłam się. Niby myślałam ale...wciąż nie wiem. - Tak, odrobinę ale wciąż nie jestem wstanie podjąć jednoznacznej decyzji. Nie jestem pewna co by było dla mnie lepsze - nie myśl tyle kobieto, bo głowa ci pęknie. Jestem okropnie zmęczona, to niemożliwe, żeby tyle czasu mnie trzymało...chyba, że alkohol w tym świecie ma jakieś inne...intensywniejsze działanie.
- Rozumiem, jednak...powinnaś myśleć dobrze o swojej przyszłości...to wspaniale, że odkryłaś w sobie archiwum i zdecydowanie powinnaś to rozwijać. Nie zrobisz tego sama, a ja chętnie ci pomogę.
- Tak, Hibiki, bardzo to doceniam naprawdę, ale...W Sabertooth jest w porządku.
- W Sabertooth? Wszyscy wiemy jaką ta gildia ma sławe. Nie szanują swoich członków " Choćby jedna przegrana i wylatujesz". To nie rodzina. Naprawdę chcesz tam zostać?
- To nie prawda! - uniosłam się lekko - Znaczy... być może tak było za czasów Jiemmy ale odkąd Sting jest mistrzem to jest zupełnie inaczej - nie jestem pewna, czy bronię jego czy swoich przekonań.
- Rozumiem - patrzył na zachodzące słońce. - Może potrzebujesz konkretniejszego powodu aby jednak odejsć od Sabertooth? - wyglądał na zamyślonego ale jednocześnie zdeterminowanego.
- Co masz dokładnie na myśli? - nie odpowiadaj mi! Nie chce wiedzieć! Obawiam się, że tego pożałuje.
- Może... - odwrócił się w moją stronę i ujął moją dłoń całując jej wierzch - ... umówisz się ze mną? Panno Nathalie? - patrzył na mnie tak przenikliwie. Może jestem głupia, może byłam zbyt oszołomiona, może tego chciałam albo może trzymało mnie po wczorajszym, może ze zmęczenia?
Nie wiem.
Ale zgodziłam się.

----------------------------------------------------------------------------------------

Mamy dzień dobroci dla zwierząt więc łapcie ciąg dalszy

Jednakże na rozdział 19 musicie już poczekać do środy :D

Nawet nie będę się teraz zbytnio rozpisywać - sami widzicie ile się tutaj wydarzyło. A jest tego jeszcze trochę więcej -^^-

Możemy powiedzieć, że Sofii tak troszku zabrakło bliskości drugiej osoby :3

Rozdział 17

Właśnie ćwiczyłam capoeirę, kiedy usłyszałam głos Laxusa.
- Sofia, chodż tutaj! - krzyknał do mnie z drugiej strony polany. Przestałam ćwiczyć i spojżałam w jego kierunku. Starłam pot i podeszłam do znajdującgo sie blisko mnie. Lęzały na nim ręcznik i woda. Założyłam ręcznik na ramiona i przetarłam sobie twarz jego końcami. Pochwili sięgnełam po wodę i wypiłam połowę.
- Tam jest... - usłyszałam z prawej. Zignorowałam to. Odłożyłam butelkę i ręcznik. Znów zaczęłam trenować. Nie przejmowałąm sie osobami, które przyszły tutaj z Laxusem. Ostatnio strasznie sie zapuściłam z treningami. Musiałam je nadrobić.
- Armada... Queixada... Escorao... Martelo*. - szeptałam wykonując poszczególne ataki. Przy ostatnim ledwo co nie kopnęłam osoby, która stanęła przede mną. Opuściłam nogę i spojrzałam zdyszana na Stinga. Stał przede mną i unosił ręce przed klatką.
- No już, już... spokój. - mówił uśmiechając się i śmiejąc. Widać było, że jest lekko zdenerwowany. Ale dlaczego? - możemy pogadać? - spytał. Westchnęłam i pokiwałam głową. Szybko zabrałam swoje rzeczy i poszłam za nimi do gildii. Nie podobało mi się to wszystko.
Kiedy dotarliśmy do gildii, wszyscy już byli zebrani w środku. Nikt jednak nie przejmował się obecnością członków gildii Sabertooth.  Nie rozumiałam tego wszystkiego. O co tutaj chodzi?! Usiadłam przy pierwszym lepszym stole. Smoczy zabójcy i Yukino siedli naprzeciwko mnie.
- Słucham was... - powiedziałam. Spojrzeli na siebie, a po chwili na mnie.
- Niedługo Nathalie ma urodziny... - zanim zdążył coś powiedzieć, szybko wstałam.
- Który dzisiaj? - spytałam poważnym głosem. Spojrzałam na nich z góry.
- 14 czerwca...
- Zostały dwa dni... - przyłożyłam rękę do podbródka. - Musimy jej urządzić imprezę, jakiej nigdy nie zapomni. Nie możemy pozwolić, by jej osiemnastka nie wyszła. To jest nie do przyjęcia. - powiedziałam.
- Właśnie po to tutaj do ciebie przyjechaliśmy. Znasz ją najlepiej. Jak może się dobrze bawić?
- Siedząc u siebie w  domku, w swoim wygodnym foteliku i włamując się do Federalnego Biura Śledczego... - powiedziałam. Spojrzeli na mnie jak na wariatkę. - No co? Taka prawda... Ale w sumie możemy jej zrobić super przyjęcie. Różne gry, dużo znajomych i oczywiście alkohol. - dodałam wyliczając na palcach.
- I oczywiście ty jeszcze nie pijesz. - powiedział Rogue.
- Oczywiście, że tak... że co... - powiedziałam spoglądając na niego.
- Jesteś niepełnoletnia. - zargumentował moją jakże mądrą wypowiedz.
- Już nie raz piłam. Nawet te mocniejsze trunki. Ah... Whisky jest całkiem dobra. - powiedziałam przypominając sobie te pamiętną imprezę  u Mariny.
- To u was można przed pełnoletnością? - spytała się Yukino.
- Taa... - powiedziałam patrząć niewinnie w sufit. Jakie ładne belki. Nie zauważyłam ich wcześniej.
- Czy mam rozumieć, że łamałaś prawo? - spytał się Rogue. Spojrzałam na niego. Westchnęłam i usiadłam.
- Byłam na imprezie z Pablem. Miał mnie pilnować, jednak coś nie pykło. Wypiłam trochę i na tym się skończyło. - powiedziałam krzywiąc się.
- Jak to się skończyło? - spytała zaciekawiona Yukino. Oj, nie chcesz wiedzieć.
- No... nie za dobrze... Pablowi się za dużo wypiło... Taa... - nadal przypominam sobie minę matki Marin, kiedy nakryła mnie i Pabla w pokoju bilardowym. Było blisko. Aż za blisko... Muszę jej kiedyś za to podziękować.
- Masz super chłopaka. - powiedział sarkastycznie Sting. Spojrzałam na niego.
- Pablo jest dobrym chłopakiem. To była jedyna impreza, na której tyle wypiłam. Sam nie był z siebie zadowolony, że do tego doszło.... - Ale koniec. Powiedzmy, że to Nathalie zadecyduje, czy będę pić. - powiedziałam. Wszyscy się zgodzili, oprócz Rogue'a. - No daaalej, zgódź sięęęę... To tylko miesiąc różnicyyy... - zaczęłam go błagać. Spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. Spojrzałam na niego błagalnymi oczkami. Moja przekonująca mina numer 12, zdziałaj cuda!
- Eh... no dobra... Ale przypilnuje cię, byś za dużo nie wypiła. - powiedział, a ja się uśmiechnęłam najszerzej, jak tylko mogłam.
- Yeah! To teraz możemy zacząć organizację. - powiedziałam i zaczęliśmy planować wszystko. Dekoracje osoby zaproszone. Te wszystkie mało potrzebne duperele. Było tego dużo, jednak dało się to załatwić w dwa dni, Najgorsze było jednak proszenie Macarova o pozwolenie na imprezkę. A co jeśli się nie zgodzi?
- Jasne, że możecie! - powiedział, gdy tylko zadałam to ważne dla nas pytanie. Uśmiechnęłam się. Nathalie powinna być zadowolona.
***
Za kilka chwil przyjdzie Nathalie. Wszystko było dopięte na ostatnia chwilę. Dekoracje, tort, przekąski. To wszystko zostało kupione i przygotowane, jak najszybciej się tylko dało. Goście tez szybko przyszli. Ci, którzy nie mogli składali jej życzenia i pozdrawiali. Mimo, że byliśmy tutaj dość krótko, zebraliśmy dużo znajomych.
- Idzie! - krzyknął ktoś. Szybko zgaszono ostatnie światła, jakie tylko były pozapalane i schowaliśmy się.
Usłyszałam skrzypienie drzwiami.
- Halo? Jest tu kto? - spytała. Wszyscy siedzieli najciszej, jak tylko potrafili. - Cholera, gdzie tu jest przełącznik. - zaczęła potykać się o coś. Za trzy... dwa... jeden...
 Nagle światła się zapaliły, a my wszyscy wyskoczyliśmy.
- Wszystkiego najlepszego! - krzykneliśmy jednocześmie. Dziewczyna stała w przjeściu lekko przerażona. Po chwili złapała się za serce.
- Wy mnie chce cie zabić?! Nie straszcie tak! - powiedziała. Jednak na jej twarzy było widać radość. - Dobra, a teraz kto wpadł na ten śmiercionośny pomysł. - spytała, a ja szybko do niej podeszłam i przytuliłam.
- No, a kto chciał cie tyle razy zabić? - spytałam ją. Odwzajemniła uścisk. - Wszystkiego najlepszego. Od dzisiaj jesteś starą krową.
- Za miesiąc dołączysz do mnie, młokosie. - wypowiadając te słowa odsunęła się ode mnie i rozejrzała. Wszyscy zaczęli podchodzić do solenizantki i życzyli jej wszystkiego najlepszego. Potem impreza rozkręciła się w najlepsze. Popijawa, koncerty, zabawy. To wszystko było w jednym miejscu. Każdy rozmawiał z każdym. Nie było podziału na grupki. Uśmiechałam się.
- Sofia, cho no tu! - usłyszałam. Odwróciłam się i zobaczyłam Stinga, Rogue'a i Nathalie przy stoliku do ping ponga. - jesteś ze mną w drużynie do piwnego ping ponga.
- Czy chłopaki znają zasady? - spytałam spoglądając na nich. Pokręcili głowami. - Dobra... to wytłumaczę. Zasady są proste. Dwie dwuosobowe drużyny rzucają na przemian piłeczkę pingpongową do kubeczków. Kubeczki ustawia się w różnych pozycjach po przeciwległych krańcach stołów. Jest zazwyczaj do piętnastu kubeczków. Widzę, że my już mamy je ustawione. - powiedziałam spoglądając na ustawione kubeczki w trójkąt. Były już wypełnione piwem. Na dwóch krańcach stołów stały też po jednym kubeczku. Sting wskazał na jeden z nich.
- Po co one? Jakieś dodatkowe punkty.
- Chciałoby się. To są kubeczki z wodą. Opłukuje się nimi piłeczki. W końcu muszą kiedyś spaść na podłogę. - powiedziała Nathalie.
- Celny rzut oznacza, że osoba z przeciwnej drużyny będzie musiała wypić jego zawartość. Musisz to zrobić jak najszybciej, bo inaczej jest karna kolejka. Opróżniony kubeczek usuwa się ze stołu. Jeśli zostanie ich mniej, można ułożyć je w inne konfiguracje. Można też dodać kubeczki specjalne. Są w nich zazwyczaj mocniejsze trunki. - powiedziałam łapiąc za piłeczkę pingpongową. Podrzuciłam nią i łapiąc spojrzałam na chłopaków zachęcającym uśmiechem. - To jak? Gramy? - spytałam.
- A, i nie ma specjanlego nie trafiania! - krzykneła Nathalie.
- A co jeśli skończą się kubeczki?
-Wtedy ty wygrywasz, a przegrana drużyna wypija wszystkie pozostawione u ciebie kubeczki. - powiedziałam idąc na swoja stronę stołu.
- Skąd tyle o tym wiesz? - spytał podejrzliwie Rogue.
- Bo tak się pierwszy raz upiła. Nie opowiadała wam o tym? To była całkiem ciekawa przygoda. A jak ją nakryto w pokoju bilard ghmhumun - zasłoniłam jej usta ręką i uśmiechnęłam się do nich. Taa... lepiej żeby o tym nie słyszeli.
- Dobra, zaczynamy? - spytałam. Chłopcy kiwnęli głowami.
- Panie pierwsze. - powiedział Sting. Kiwnęłam głową i rzuciłam. Piłeczka trafiła do jednego z pierwszych kubeczków. Uśmiechnęłam się. Póki nie pije, jest dobrze.
- który pije? - spytał Sting. Rogue wzruszył ramionami i wziął kubeczek. Wypił zwartość i odłożył kubeczek na środek. Jak dobrze zauważyłam, te na samym brzegu miały wlany najsłabszy trunek. Te na środku były najlepszymi przysmakami.
Rogue chwycił piłeczkę i rzucił. Trafił do kubeczka najbliżej granicy. Przewróciłam oczyma i szybko wypiłam zawartość.
- Hmm... smakowe... - powiedziałam mieląc językiem. Wzruszyłam rękoma, zamoczyłam piłeczkę w wodzie i podałam Nathalie. Rzuciła i trafiła w ten bliżej środka. Szybko zniknęło ze stołu.
Kilka rund później, kiedy zostały trzy kubeczki u mnie i Nathalie, kręciło mi się lekko w głowie. Rzucałam własnie piłeczką. Nie udało mi się.
Spojrzałam na Rogue'a. Podczas rozrywki starał się rzucać do tych najbliżej granicy, jednak nie zawsze mu się udawało. Wtedy wewnętrznie się cieszyłam.
Sting trafił do ostatniego kubeczka. Chłopaki wygrali.
- Nie pozwolę im tego wszystkiego wypić. - powiedział Rogue spoglądając w moim kierunku. Uśmiechnęłam się zuchwale.
- Dlaczego nie? Rogueeee,to moje urodziny. Mogę robić, co chcę! - powiedziała.
- Poczekaj Nathalie. Jest jeszcze jedna zasada. - powiedziałam. Rogue spoglądał na mnie zaskoczony.
- Jaka?
- Drużyna wygrana może dać jakieś wyzwanie drużynie przegranej.
- W takim razie możecie dać nam buziaka. - powiedział Sting śmiejąc się. Uśmiechnęłam się. Kości zostały rzucone.
Gdy tylko Sting przestał się śmiać, Nathalie podeszła do niego i pocałowała go w policzek. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. I kto tutaj się szybciej upija?

*http://capo.dide.pl/techniki-capoeira-2/8-sekwencji-ataku-i-obrony/


-------------------------------------------------------------------------------------------------------

Nawet nie ogarnęłam, że to już teraz będzie O.o  jeszcze nie wiecie co tam się będzie dalej działo XD

Pijana Nathalie to taka,..mało rozumna Nathalie

Sofia też nie grzeszy rozumem...

To jest ten dzień zabawy o którym wspominałyśmy na dzień dziecka ( ciekawe czy ktoś zdążył to przeczytać wtedy...)

Może uaktywni się dzień dobroci dla zwierząt -^^- i jeszcze dzisiaj przekoancie się co tam dziewczyny odwalały

Może...

Pozdrowiońka :3

Rozdział 16

- Spotkamy się już nie długo - przytuliłyśmy się na pożegnanie.
- Oby nie - zaśmiała się, a ja razem z nią.
- Powodzenia z braciszkiem - szepnęłam jej do ucha jednocześnie spoglądając na jej wiecznie niezadowolonego brata. Zauważyłam, że Rogue wysłał jej na pożegnanie ciepły uśmiech, na co ona jedynie odwróciła wzrok czerwona na polikach. Będę miała ją czym gnębić. Umową było, to, że musieliśmy osobiście odstawić ją do gildii więc czekała mnie kolejna już podróż pociągiem. W całym swoim siedemnastoletnim życiu tyle nie przejechałam nawet samochodem! Oczywiście znów Sting musiał leżeć mi na kolanach, a ja znów bawiłam się jego włosami, bo nie miałam gdzie rąk położyć. Wróciliśmy do gildii gdy zmierzchało.
- W sumie to powiesz mi dlaczego musisz koniecznie kłaść mi się na kolana? Nie ma innego sposobu, przedziału, cokolwiek? - zagadnęłam.
- Bo mi wygodnie - odparł z rozbrajającym uśmiechem.
- Ahaa... - przyznaję, że nie spodziewałam się takiej bezpośredniej odpowiedzi. - Okey, w takim razie ja się już położę. Te całe podróże, emocje... wiecie - zaczęłam chichotać nerwowo więc jak najszybciej pognałam w stronę mojego pokoju. Prysznic pomógł nieco uspokoić moje szybko bijące serce. Niedługo znów powinnam spotkać się z Hibikim by mi pokazał co i jak. Muszę jeszcze wciąż testować możliwość hakowania jak i programowania w archiwum. Zobaczyć jak daleko to sięga. Powinnam również wypróbować przekazywanie innym informacji... może poproszę Yukino o pomoc?
Chwila...
Na ziemi był maj... minął miesiąc...i trochę... który mamy dzień? Czyżbym była tak zajęta tutejszym światem, że przestałam zwracać na to uwagę?
- Życie, życie jest nowelą... - podśpiewywałam sobie wychodząc z łazienki owinięta ręcznikiem, kiedy mało nie zeszłam na zawał. Mój niespodziewany gość zresztą też. - Co ty wyrabiasz? Nikt cię pukać nie uczył? - warknęłam w stronę Sting'a który wyglądał na równie zażenowanego co ja.
- Ja nie... nie przypuszczałem że... - zaczął się tłumaczyć. - Odwrócę się.
- Nie, nie odwrócisz tylko wyjdziesz - wypchnęłam go z pokoju i oparłam się o drzwi. Nie wiem co chciał ale informowałam przecież, że chce się położyć, więc mógł się domyślić! Szybko ubrałam się w pizame, która składała się z przydługiej koszulki i szortów.
- Mógłbym już wejść? - cicho zapukał. Chociaż tym razem. Otworzyłam mu drzwi wciąż mając mokre włosy.
- Zero taktu - podsumowałam całe to wydarzenie.
- Przepraszam cię - przejechał sobie ręką po włosach w geście zakłopotania. - Chciałem z tobą porozmawiać - nie patrzył na mnie.
- Akurat teraz? W tej chwili? To nie może zaczekać? - byłam trochę zmęczona i liczyłam, że chociaż wieczór będę miała spokojny.
- Wolałbym... - westchnął. - Możemy usiąść? - skierowałam się w stronę łóżka. Sama usiadłam na środku, za to on na brzegu.
- Więc... co jest takie ważne, że musisz mnie nachodzić w nocy... kiedy się kąpie...
- Nie chciałem okey? Chciałem... spytać jak się czujesz.
- Serio? Tylko tyle ? - patrzyłam na niego zirytowana. Czuje jak moje policzki pieką. Cały czas mam obraz w głowie kiedy Yukino była wywalona z gildii...pewnie to nie pierwsze dziewczyna była tak potraktowana, więc nie jedno widzieli. Nie wiem czy mnie to pociesza.
- Nie, nie do końca. Uważam, że jesteśmy przyjaciółmi...
- Jesteśmy? - wysłałam mu zdziwione spojrzenie.
- A nie? Nie wiem co ty we mnie widzisz ale tak jak Rogue jest mi bratem, tak ty awansowałaś u mnie na miano przyjaciela - uśmiechnął się.  - zaszła we mnie pewna zmiana. Teraz widzę o wiele więcej rzeczy, których wcześniej nie widziałem. I chciałbym, żebyś czuła się u nas dobrze.
- Hibiki zaproponował mi dołączenie do Blue Pegasus - powiedziałam na jednym wdechu. Nie wiem czemu ale poczułam, że powinnam mu to teraz powiedzieć.
- Co!? - szybko poderwał się z miejsca - Jak to? ... Masz zamiar do nich dołączyć? - nawet nie był tak zły jak się spodziewałam. Bardziej ... zaskoczony.
- Nie... nie wiem. Powiedziałam, mu, że się zastanowię...
- Ah tak... - nie patrzył na mnie.
- Sting, ja...przyznaję, że się nie co do was przywiązałam ale co jest według ciebie ważniejsze? Przyjaciele czy... twoja kariera, życie? Jak będę blisko Hibikiego, to będzie mógł mnie szkolić - starałam się jakoś mu tą sytuacje wytłumaczyć, choć odnosiłam wrażenie, że tłumaczyłam się przed samą sobą.
- Przecież my cię możemy szkolić - spojrzał na mnie zdeterminowany.
- Ja i tak jeszcze nie podjęłam decyzji...no i właśnie chciałam się spytać czy może moglibyście mi jutro pomóc w przetrenowaniu jednego ruchu.
- Taak, nie ma problemu. Jest późno, lepiej cię zostawię. - ruszył w stronę drzwi ale stanął jeszcze w progu - Ja... - zaciął się po czym pokręcił tylko głową zrezygnowany - Dobrej nocy - wysłał mi pokrzepiający uśmiech choć mogłabym przysiądź, że w jego oczach widziałam cień smutku.
***
Rano wstałam wyjątkowo wcześnie jak na mnie ale chciałam dzisiaj wszystko poświęcić treningowi. Latałam po całym pokoju jak głupia. Czułam się jak dziecko.
- Nathalie, jesteś go...co robisz? - Yukino otworzyła drzwi mego pokoju jednocześnie zastając mnie skaczącą po łóżku. Czy oni nigdy się nie uczyli, że do drzwi się puka? Nie wiele myśląc rzuciłam w nią poduszką.
- 1: 0 dla mnie - zaśmiałam się - możemy iść - z uśmiechem zeszłam na dół. Mistrz gildii jak zwykle siedział na swym wielkim tronie, Lector na jego kolanach, a obok stał Rogue z Froschem.
- Widzę, że humor dopisuje - odezwał się na mój widok.
- To jeden z tych dni kiedy czuję, że mogę góry przenosić - rozłożyłam ręce najszerzej jak się da i uniosłam głowę do góry. - A więc kto chce mi pomóc?
- Ja, Rogue, Rufus i Yukino. Pasuje?
- Tak, tak... możemy iść na zewnątrz - szybko tam pognałam nie interesując się czy idą za mną czy nie - A tak właściwie to który dzisiaj?
- 13 czerwca - mruknął Rogue. Mina natychmiast mi zrzedła.
- Coś się stało? - Yukino się zaniepokoiła.
- Nie, nic tylko... za trzy dni mam osiemnaste urodziny - nie zdawałam sobie, że to tak szybko. Już niedługo będę pełnoletnia. Przewidziałam, że na swoją osiemnastkę zaproszę mnóstwo znajomych, że będzie świetna zabawa, a teraz?
- Wow, to wspaniale, nie powinnaś się cieszyć? - białowłosa spoglądała na mnie z niezrozumieniem.
- Tak, nie... nie ważne. Skupmy się na treningu - ustawiłam się w pozycji.
- Ale...
- Skupmy się na treningu - przerwałam blondynowi. Już nikt się nie odezwał.
- Okey...uda ci się - szepnęłam do siebie. Czułam się lekko zestresowana wiedząc, że patrzy się na mnie mała grupka ludzi. Jednak to nie przeszkodziło mi w przyzwaniu ekranu.
- Piękny - skomentowała dziewczyna.
- Okey. Chciałam poćwiczyć przekazywanie informacji innym, w tym przypadku wam. Nie wiem jeszcze do końca jak to działa ale właśnie dlatego chciałam poćwiczyć.
- Czyli nie wiesz jak to działa? - podsumował Rufus.
- Owszem wiem...prawie - uśmiechnęłam się niewinnie. - Dobra, sprawdźmy. Może...nie wiem. Informacje, o wydarzeniach mające miejsce ostatnio w Bosco - nie miałam zielonego pojęcia co powinnam wpisać. Mam wyszukane informacje...ale co teraz? Mam się z nimi połączyć? Użyć polecenia "wyślij do"? Złapałam się za głowę sfrustrowana.
- Ej, spokojnie - poczułam na swoim ramieniu czyjąś rękę. Spodziewałam się każdego ale nie Rogue. - Wierzę w ciebie - uśmiechnął się pokrzepiająco. To dosyć dziwne jak na niego, abo przynajmniej jak na nasze relacje. Ale i tak miło.
- Po prostu zdam się na intuicję - westchnęłam. Czyżby wystarczyło...? Skopiuj informacje... wybierz osobę... wyślij...
- Ostatnio rozwalono duże miasto w Bosco - Rufus wyglądał jakby doznał oświecenia.
- Tak! Udało się! - krzyknęłam uradowana. Wszyscy spojrzeli na mnie z uśmiechem - Czekajcie jeszcze... - informacje o Mapie całego kraju, kopiuj, zaznacz kolejno osoby, wyślij...
- Wow, mamy dużo lini kolejowych - Yukino wyglądała na zaskoczoną.
- Tak! Wiedziałam! Wow, to mi wiele ułatwia...i wiele mówi... - patrzyłam się zafascynowana na ekran przed sobą.
- Przyznaje że to imponujące - nie zauważyłam kiedy blondyn zjawił się koło mnie.
- Już was nie potrzebuje, dalej sama sobie poradzę - mruknęłam.
- To bardzo dobrze się składa, bo teraz my potrenujemy ciebie - wyszczerzył się, a ja spojrzałam zszokowana na Sting'a.
- Co? Że niby mnie? Ale...ale...to Sofia jest od sztuk walki! Mnie jest dobrze jak jest - jęczałam.
- Sofia zna sztuki walki? - Rogue spojrzał na mnie zaciekawiony.
- No ta...capoeira...taekwondo...karate...kung fu czy wszystko naraz...jakoś tak. - przytaknął mi tylko i pogrążył się w swoich myślach.
- Idziemy - mistrz pociągnął mnie za ramię na tyły budynku. Tam był taki mini plac na treningi. - Potrzebujesz znać choć sztuki samoobrony. Pozwól więc, że cię przyuczę.
- Okey... ale nie odpowiadam jeśli komuś stanie się krzywda...lub czemuś - mruknęłam.
- Dobrze. Wyobraź sobie, że jestem twoim napastnikiem - stanął blisko mnie.
- Napastnikiem? - spojrzałam na niego. Mówił poważnie?
- Tak napastnikiem. Będę próbował cię zaatakować, jakoś skrzywdzić, a ty pokaż jakbyś się obroniła.
- Okey, spróbujmy - stanęliśmy dwa metry od siebie. Sting powoli zaczął się do mnie zbliżać z uśmiechem. Ale nie był to przyjazny uśmiech, wyglądał teraz jak ten sam arogancki dupek, którego poznałam półtorej miesiąca temu. Kiedy już był wystarczająco blisko uniósł rękę tak jakby chciał mnie uderzyć. Przeraziłam się i odruchowo kolano poszło w górę. Sting natychmiast upadł z głośnym jękiem na kolana.
- Jezu, przepraszam cię tak bardzo - klęknęłam naprzeciwko niego. Było widać, że cierpi
- Nie tszkodzi...kazałem ci się bronić...niezły cios - pochwalił mnie. Próbował się do mnie uśmiechnąć ale wyszedł mu zbolały grymas.
- Boziu, wybacz ale w tamtym momencie wyglądałeś jakbyś chciał mi przyłożyć i tak jakoś...automatycznie poszło - nie wiem czemu ale przytuliłam go...znaczy wiem czemu. Jak kiedyś też Sofia chciała mnie czegoś nauczyć to jeden z członków Dojo również oberwał ode mnie w genitalia. Przepraszałam go cały dzień ale i tak stwierdził, że woli się więcej do mnie nie zbliżać.
- Spokojnie... w porządku - odsunął mnie od siebie i stanął na równe nogi. - Możemy sobie jednak dzisiaj odpuścić. Wolałbym drugi raz nie oberwać - wszedł do środka gildii.
- No wybacz no... - krzyknęłam jeszcze za nim. Jestem pewna, że mnie słyszał, Yukino mi mówiła już o tym "przeklętym słuchu smoczych zabójców".
Następnego dnia zauważyłam, że cała trójka się gdzieś wybiera.
- Gdzieś się wybieracie? - spojrzałam pytająco po chłopakach i dziewczynie.
- Tak, to... to nic takiego  - Yukino wyglądała na zdenerwowaną.
- Jedziecie do Magnoli? - patrzyłam na bilety na pociąg.
- To nic co cię dotyczy - skwitował Sting. Nawet na mnie nie spojrzał. Aż się zdziwiłam.
- Eh, Sting? Coś się stało? - spojrzałam na niego pytająco.
- Co? Nie. Bo co? - był zdziwiony.
- Nic no ale... w tym momencie według mnie zachowujesz się co najmniej dziwnie. Yukino w sumie też. Tylko Rogue jest taki jak zawsze - wskazałam na czarnowłosego który nie zwracał na mnie uwagi.
- Zdaje ci się. Zostawiam pod twoją opieką Lectora i Froscha. Długo nas nie będzie - poczochrał mnie po włosach po czym cała trójka wyszła. Okey, nie będę wnikać. Mogę ten czas gdy ich nie ma spożytkować na dalszy trening.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Kto oglądał wczoraj mecz? Czy ktoś prócz mnie już na koniec nie mógł usiedzieć w miejscu? :D

Także pomyślałam, że skoro doszliśmy tak daleko pierwszy raz od tylu lat to jeśli zdążycie się wykazać pod tym rozdziałem aktywnością ( tak,tak - mą ksywką jest wyłudzacz ^^ ) to jeszcze dzisiaj pojawi się rozdział kolejny ( to już 17? ależ my lecimy )

A wracając do tematu:

No akcja tak naprawdę będzie stała w miejscu do końca sagi ( czyli jeszcze cztery rozdziały przed nami ) ale jednak coś się dzieje. Dlaczego to jadą do Magnoli? Dlaczego nie zdradzą Nat powodu ich wizyty?

Widzimy też że ( jak już zdążyłam ich ochrzcić ) NaSti zdążyli się do siebie zbliżyć....przyjaciele...taak -^^-

Gorące pozdrowieńka dla wszystkich!

piątek, 24 czerwca 2016

Rozdział 15

Minął tydzień odkąd odkryłam swoją magię. Mniej więcej rozwinęłam ją, jednak to nadal nie było to. Nadale czegoś jej brakowało. Nie wiedziałam czego, jednak nie podobało mi się to.
Właśnie ćwiczyłam, kiedy zobaczyłam znajome włosy. Nathalie szła w moim kierunku razem z Laxusem u boku. Daleko w tyle widziałam Yukino rozmawiającą z Lucy. Jednak to nie one mnie interesowały.
Gdy niebieskowłosa wraz z blondynem podeszli do mnie, zaprzestałam treningu. Stałam naprzeciw nich cała zlana potem. Nie spodziewałam się dzisiaj nikogo szczególnego, więc od samego rana ćwiczyłam. Zrezygnowana podeszłam do dziewczyny. Ta na mnie spojrzała uśmiechnięta.
- Cześć... - powiedziała spoglądając na mnie. Widziałam, że czymś się ekscytuje, jednak nie mogłam dokładnie rozpoznać, co to. Uśmiechnęłam się.
- No słucham cię. Co masz mi takiego ważnego do powiedzenia. - powiedziałam. Zaskoczyłam ja lekko, jednak dosyć szybko wróciła do siebie.
- A dlaczego mam mieć ci coś do powiedzenia? - spytała. Jej głos był lekko zdenerwowany.
- Ponieważ nie przyszłabyś aż tutaj, gdyby nie było to nic ważnego dla ciebie. Znam cie wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, kiedy coś sprawia, że nie możesz usiedzieć na miejscu. - wytłumaczyłam zakładając ręce na piersi. Ta jedynie spoglądała na mnie spod byka. Wiedziałam, że nie byłam miła, jednak wolałam w tej chwili potrenować, niż zawracać sobie głowę takimi drobnostkami.
- Dobra, niech ci będzie. - mówi. Spoglądam na Laxusa. Przez całą naszą wymianę słów stał z boku i przyglądał mi się. Widziałam, że coś mu nie pasowało. - Sting postanowił, że skoro nauczyłam się jako tako nauczyć kontrolować swoją magie, to może mnie zabrać na taką małą misję. Nic ważnego. Chce mi tylko pokazać, co mogę robić. To nic takiego...
- dodała spoglądając na mnie z ekscytacją.
- Iii... dlaczego mi to mówisz? - spytałam się jej.
- Ponieważ idziesz ze mną. Będziemy razem ze Stingiem i Rogue'em. Misja polega na znalezieniu pewnego chłopczyka blisko Sabertooth. Nie będzie tak źle. - powiedziała spoglądając na mnie. Uśmiechałam się. Pierwsza misja. Ciekawe, jak to wypadnie.
- Nie szczerz tak japy. Nigdzie nie idziesz. - powiedział Laxus. Moje ręce opadły. Ten jak zwykle potrafi wszystko zepsuć.
- Gadałam już z dziadziuniem. Zgodził się. Tylko on ma jakieś wąty... - powiedziała Nathalie wskazując na blondyna.  Spojrzałam lekko wkurzona na Laxusa.
- Co ci znowu nie pasuje? Przecież to jedna mała misja. Nic mi się nie stanie. Będę miała przy sobie mistrza gildii i jego przyjaciela. Przecież nic się takiego nie stanie... - mówię spoglądając na niego.
- W takim razie idziesz ze mną na misję. - powiedział. Zatkało mnie. Pierwszy raz słyszę od niego takie słowa. Zazwyczaj, jak prosiłam go, by zabrał mnie na jakąś misję, jedynie mnie wyśmiewał. Prychnęłam.
- I nagle, gdy znalazłam sobie kogoś innego, by poszedł ze mną na misję, a raczej sam mi to proponuje, to w tobie nudzi się instynkt starszego brata? Przykro mi, ale trochę na to za późno. - powiedziałam i odwróciłam się do Nathalie - poczekaj chwilę, tylko spakuje kilka rzeczy. - dodałam.
- Sofia, ty...
- Czego nie rozumiesz w słowach "za późno"? Chyba wyraziłam się dosyć jasno... - zdenerwowana odwróciłam się do niego.
- Ale Sofia, uspokój się...
- Kpisz sobie ze mnie?!
- Uspokój się, bo...- nie wytrzymałam. Nagle obok Laxusa trafił piorun. Nie przestraszył się, jednak mały kawałek jego peleryny został przypalony. - ... wypuścisz błyskawicę... - dokończył łapiąc się za głowę. Lekko uspokojona poszłam razem z Nathalie. Nie reagowałam na wołania Laxusa. Nie chciałam już z nim gadać Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyłam razem z Nathalie na peron. Razem w spokoju jechałyśmy do gildii. Nie odzywałam się przez całą drogę.
Kiedy weszłyśmy do gildii, wszyscy zaczęli się ze mną witać. Jakbym była ich starą znajomą. Uśmiechnęłam się Tutaj nikt mną nie rządził i nie przejmował się, czy jestem silna, czy nie. Niby w Fairy Tail też tak było, jednak czułam się trochę osaczona z powodu bycia siostrą Laxusa.
Gdy tylko Sting i Rogue nas zauważyli, szybko zaczęli przygotowywać wszystko potrzebne do imisji. Bandaże, plastry i inne te duperele potrzebne do opatrzenia człowieka. Do plecaczka trafił też kompas i mapa.
- Idziemy. - oznajmił Sting i ruszyliśmy z powrotem na peron. I tym razem smoczy zabójcy położyli się nam na kolanach.
- Nie ma innych wolnych przedziałów? - spytałam się kładąc ręce na głowie czarnowłosego. Ten jedynie zdołał pokręcić głową.
- A siąść nie możesz? - znów zaprzeczenie. westchnęłam. Do końca podroży głaskałam go po głowie i patrzyłam przez okno. W tym czasie Nathalie zrobiła mi milion zdjęć, jednak ja nie przejmowałam się tym za bardzo. W sumie ta podróż na misje lekko mnie odprężyła.
Kiedy wysiedliśmy z pociągu, chłopacy byli jak nowo narodzeni. Nadal śmieszyła mnie ich reakcja podczas wysiadania. Szybko zaczęli kierować się do celu misji. Byłam jednak nieprzytomna podczas wędrówki. Bardzo rozzłościła mnie reakcja Laxusa. Niby kim on jest, że może mną tak rządzić? Każdy nerw w moim ciele był napięty. Nie mogłam skupić się na czymś innym. Byłam spięta i jednocześnie nieobecna. Duchem mnie przy nich nie było.
- ... Sofia, uważaj! - usłyszałam. Z przyzwyczajenia odwróciłam się i zaciśniętą prawą pięścią przywaliłam w napastnika. Nie wiedziałam kto to jest, jednak śmiech Nathalie mnie zmartwił. Spojrzałam  w dół. Na ziemi leżał nie kto inny, niż Rogue. Zasłoniłam usta rękoma.
- O boże, tak bardzo cie przepraszam. - mówiąc pomogłam mu wstać. Z jego nosem było wszystko w porządku, jednak pod okiem będzie miał wielkie limo. Przepraszałam go przez całą drogę.
- Nie martw się, Sofia. Nic się nie stało... - powiedział już milionowy raz.
- A więc już tak bardzo go lubisz? Traktujesz go jak Pabla? - spytała się Nathalie. Zaczerwieniłam się.
- Ja nie...
- Pamiętam, jak pierwszy raz oberwał. Nie odzywał się do ciebie przez kilka minut. Potem jednak przeprosił. Nigdy jednak nie przestał łapać cie pod boczki... - zaśmiała się jeszcze bardziej.
- Kim jest Pablo? - spytał Sting. Widziałam dobrze, że zaciekawił go temat. Ja jednak nie chciałam gadać o tym.
- Chłopak Sofii... A raczej były biorąc pod uwagę, że prawdopodobnie nie wrócimy. - mówiła jakby nigdy nic. Spoglądałam przed siebie nieobecnym wzrokiem. Nie chciałam o tym gadać.
- Długo z sobą są?
- Z dwa lata? Jakoś tak...
- Ja tutaj jestem... - powiedziałam. Nie zadziałało jednak. Nadal gadali o Pablu. W końcu nie wytrzymałam i wyprzedziłam wszystkich. Nawet się nie zorientowałam, kiedy dotarliśmy do wioski. Szybko poszliśmy do pracodawcy i zdobyliśmy potrzebne dla nas informacje. Chłopak był widziany w dwóch miejscach. Musieliśmy się rozdzielić. Nie mogłam pójść sama z Natalie, więc zostałam przydzielona do Rogue'a. Szukaliśmy chłopaka w ciszy.
- ... dlaczego mi przywaliłaś? - spytał chłopak. Spojrzałam na niego.
- Odruch? - odpowiedziałam wzruszając ramionami.
- A nie zemsta?
- Za co? - spytałam, lecz szybko sobie przypomniałam. Ta, basen. - Raczej nie... nawet o tym zapomniałam... - powiedziałam.
- Rozumiem... - powiedział. Szukaliśmy dalej, aż natrafiliśmy na legowisko Vulcana. Szybko się zatrzymaliśmy. Było źle. Bardzo źle. Rogue powoli podszedł do legowiska. Było puste.
- To dziwne. skoro go nie ma tu, to znaczy że jest... - nagle usłyszałam za sobą krzyk radości. Powoli odwróciłam się. Kilka metrów za mną stał Vulcan. Spoglądał na mnie z radością. Przełknęłam ślinę. Nagle Vulcan zaczął biec w moja stronę. Nie zdążę zrobić uniku. Zamknęłam oczy. Nagle poczuwam, jak czyjeś ramiona mnie oplatają i odciągają na bok. już po chwili leżałam na ziemi przytulana przez Rogue'a. Chłopak sobie nic z tego nie robił. Spoglądał na potwora.
- Musimy coś zrobić. Tak łatwo się go w końcu nie pozbędziemy. - mówiąc pomógł mi wstać z ziemi. - Musisz mi w tym pomóc. - dodał, spoglądając na mnie.
- Jak? - spytałam. Już nawet nie zwracałam uwagi na to, że ściska mnie za rękę. Byłam zaskoczona jego słowami.
- Stój przez chwile w miejscu. Niech cię złapie, a potem ja zacznę interweniować. - powiedział. Nie podobało mi się to, jednak musiałam coś zrobić.Zgodziłam się. Rogue pokiwał głową i ruszył na Vulcana. Jednak centralnie przed nim zniknął w cieniach. Vulcan zareagował natychmiast. Ruszył na mnie z uśmieszkiem. Stałam lekko przerażona bez ruchu. W tym czasie potwór zdążył mnie złapać i niósł mnie teraz do swojego legowiska. Po Rogue'u ani widu, ani słychu. Zaczynałam się bać. Nie wiedziałam, czy zrobiłam dobrze ufając chłopakowi.
Vulcan opuścił mnie w swoim legowisku. Podszedł do drugiego końca konstrukcji. W tym czasie znalazłam jakiś kamień. Monstrum odwróciło się i szybkim krokiem podeszło do mnie. ja w tym czasie najszybciej i najlepiej jak tylko potrafiłam zrobiłam z kamyka miecz. Broń była mała i nieporęczna jednak wystarczająca, by potwór się ode mnie odsunął i zaczął krzyczeć. W tym czasie Rogue pojawił się z powrotem. Jednym ciosem powalił potwora. Podbiegł do mnie.
- Przepraszam cię. Zostałem zaatakowany przez pozostałe Vulcany. Trochę mnie zatrzymały, jednak dałem rade jak najszybciej wrócić. Nic ci nie jest? - spytał podchodząc do mnie. Zaczął mnie całą oglądać.
- Nie... nic mi nie jest... - powiedziałam lekko się czerwieniąc. Stanęłam przed chłopakiem.
- Całkiem przydatna ta twoja magia. - powiedział uśmiechając się.
- Dzięki - roześmiałam się. Czekaj... czy ja się zaśmiałam... to bardziej wygląda jak flirt... co się ze mną dzieje?!
- Sofia! Rogue! - usłyszałam krzyk. Odwróciłam głowę. To Nathalie biegła w naszym kierunku. Kiedy dobiegła, spojrzała na mnie. - Wow, wyglądasz, jakby ktoś ciebie bardzo mocno ścisnął... - dodała.
Spojrzałam na Rogue'a. W tym samym momencie zaczęliśmy się śmiać.
- Powiedziałam coś śmiesznego? - spytała dziewczyna. my jednak dalej się śmialiśmy.
Okazało się, że chłopak uciekł do pobliskiej świątyni. Szybko go oddaliśmy do właścicielki i zaczęliśmy wracać. W pociągu chłopacy spali, a my jechałyśmy w milczeniu. Tym razem nie miałam jakichkolwiek pretensji do Rogue'a. Nie wiedziałam jednak, co to wszystko zapoczątkuje.

-----------------------------------------------------------------------------------------

Ktoś z was pamięta może Vulcana? Osobiście, po napisaniu tego przez Samarę musiałam sobie w google wyszukać grafike aby skojarzyć ( tak bardzo pierwsze odcinki )

Obecnie mój komputer wyświetla 00:53 co oznacza, że macie w sumie całe 24h na próbe uzyskania rozdziału już niedzielnego ( no może i skrawek niedzieli też się liczy ) :D

Jak widzicie dzieje się coś pomiędzy Rogue'em i Sofią jednakże w moim odczuciu sprawy idą powoli.

Więc powiedzcie : Uważacie, że która para będzie pierwszą oficjalną parą? Kto pierwszy pocałuje?

Zgaduj zgadula -^^-

Miłej nocy 
/Angel

czwartek, 23 czerwca 2016

Rozdział 14

- Wybierasz się gdzieś? - dobiegł mnie głos mistrza. A myślałam, że dam rade cichaczem się wymknąć.
- Ja? No wychodzę, tak? - uśmiechnęłam się.
- Wolałbym żebyś jeszcze nie wychodziła sama - odparł. Dlaczego muszą traktować mnie jak dziecko? Nie jestem wcale upośledzona, dam radę wyjść i później trafić tu spowrotem.
- Przecież nie będę sama, wychodzę z Hibikim - zmróżył oczy na moje słowa - No co się tak patrzysz. Myślę, że może mi nieco pomóc z tym całym archiwum i w ogóle... może ja już pójdę - z uśmiechem zaczęłam się cofać w stronę drzwi, żeby w końcu przez nie wręcz wybiec. Teraz pytanie czy pamiętam drogę do tamtej kawiarenki.
Spacer w samotności nawet dobrze mi zrobił. Jest wyjątkowo ciepło. A miasto wydaje się takie żywe.
- Nathalie? - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się w stronę chłopaka.
- Hibiki - uśmiechnęłam się ciepło. Wyciągnął ręke w geście byśmy się przeszli.
- Więc w czym problem?
- Eh... może byśmy poszli w jakieś...odosobnione miejsce? - spytałam nieśmiało. W tym momencie też usłyszałam dziwny szmer w krzakach mieopodal.
- Nie zwracaj uwagi, to pewnie jakieś zwierze...no i , oczywiście. Pójdziemy tam gdzie tylko zechcesz. Jestem do twoich usług - lekko się skłonił. To nie wiarygodne jak jest dobrze wychowany. To aż nie co dziwne ale wciąż miłe.
- Dobrze. Więc chodźmy - skierowaliśmy się w stronę lasu. Nie sądze, żeby wiele ludzi tutaj przychodziło. - Okey, pamiętasz jak rozmawialiśmy o tej twojej magii? - zaczęłam.
- Jakże mógłbym zapomnieć - uśmiechnął się promiennie.
- Taak, świetnie. W każdym razie. Tak mnie to zaintrygowało, że sama postanowiłam spróbować i dobra wiadomość jest taka, że najwyraźniej mam do tego smykałke. Zła jest taka, że kompletnie nie mam pojęcia co mogę z tym zrobić - tłumaczyłam mu lekko poddenerwowana swoją bezradnością.
- Ej, spokojnie. Nie denerwuj się - złapał mnie za ręce aby je unieruchomić. Pewnie znów za dużo gestykulowałam. Patrzył mi prosto w oczy. - Możesz pokazać mi to co potrafisz. Chętnie pomogę ci z resztą. - uśmiechnął się pokazując swoje piękne uzębienie.
- Jasne - odparłam jakoś mało pewnie. Postarałam się jednak ogarnąć i odsunąć od chłopaka. Zamknęłam oczy i wyciągnęłam ręce przed siebie. Po chwili po prostu wiedziałam, że granatowy monitor z klawiaturą pojawił się w powietrzu. Otworzyłam oczy. - Potrafie to utrzymać przez kilka minut. Jeszcze nic nie potrafię zrobić. Właściwie to nie do końca wiem co mogę zrobić. Czytam te książki ale to nie to samo. - złapałam się za głowę jak to mam w zwyczaju, kiedy praca na uniwersytecie mi nie idzie.
- Przyznaje, że jest piękna jednak przywołując ekran nie możesz tego żądać czy się zmuszać - zaczął mówić. Stanął obok mnie chwytając mnie ręką w pasie i przyciągając bliżej. W tym samym momencie usłyszałam ponownie te szmery i czyjeś głosy. Hibiki również musiał je usłyszeć. Stanął przedemną jakby chciał mnie obronić i wykonał jakiś dziwny ruch. Jakiś ekran pojawił się nad krzakiem i po chwili nastąpił mini wybuch. Krzak został spalony, a na ziemi siedzieli Rogue, Sting i Lector z Froschem.
- Co. Wy. Tu. Robicie? - z każdym słowem zbliżałam się do nich coraz bardziej. Natychmiast się podnieśli z ziemi. Rogue wyglądał tak jak zawsze. Ukrył tylko swoją twarz w szalu i się nie odzywał, za to Sting stanął przedemną rozgniewany.
- Co my tu robimy? Lepiej ty mi wytłumacz co tu robisz z Nim!?
- Przecież mówiłam ci, że wychodzę spotkać sie z Hibikim więc czego chcesz? Dlaczego mnie śledziłeś? - byłam zła. To już było ostre przegięcie.
- Nie mówiłaś jednak, że to jest jakaś... schadzka potajemna. I wcale cię nie śledziłem. Dbam po prostu o twoje bezpieczeństwo.
- Moje bezpieczeństwo? Okey. Po pierwsze to mało powinno cię obchodzić co robię i z kim. Po drugie, to czy uważasz, mnie za głupią? Myślisz, że jestem idiotką? - pytałam go. Nie wierzę.
- Nie odpowiadaj mi - uniosłam ręke dając mu znak aby milczał - Jestem bardzo wdzięczna, że mogę pozostać w gildi Sabertooth jednak... nie jesteś moim ojcem, Sting. Nie ma żadnego prawa, które by cie upoważniało do takiego zachowania. - wzięłam dotąd milczącego Hibikiego za rękę. - Proszę cię... nie idź za nami - warknęłam w jego stronę po czym zaczęłam ciągnąć rudowłosego w głąb lasu. Odetchnęłam głęboko chcąc uspokoić nieco swoje emocje.
- Wybacz jeśli przysporzyłem ci problemów.
- Nie Hibiki, to nie twoja wina. To Sting jest teraz jakiś dziwny - mruknęłam.
- Może czuje się poniekąd zdradzony bo członkinia Sabertooth spotyka się z kimś z innej gildi
- Nie jestem ich członkiem - parsknęłam śmiechem na jego słowa. Ja i Sabertooth? Obawiam się, że nigdy do tego nie dojdzie.
- Nie? - spojrzał na mnie zaciekawiony.
- Ja... tylko na razie tam mieszkam. Nie mam na sobie znaku ich gildi więc nie jestem jej członkiem - wyjaśniłam.
- Więc może w takim razie... dołączysz do nas? - zaproponował. Spojrzałam na niego zaskoczona tą nagłą propozycją. - No wiesz, byłabyś bliżej mnie czyli automatycznie szybciej i łatwiej byłoby ci opanować tą magie. A skoro tam cię nic nie trzyma...
- Ja... bardzo dziękuje za propozycję. Przemyślę to - uśmiechnęłam się szczerze. Wciąż jestem w lekkim szoku tylko teraz nie wiem czy przez blondyna czy Hibikiego.
- Okey. Może wrócimy do momentu gdzie nam przerwano - chłopak znów się do mnie zbliżył i złapał w pasie. - Przyzywając ekran za bardzo skupiasz się na tym aby móc go utrzymać. Myślisz, że go "chcesz", że "musisz" go mieć. Zgadza się? - pokiwałam głową na tak. - No właśnie. Weź głęboki wdech i wydech. Skoncentruj się i pomyśl, że go potrzebujesz. Szczerze potrzebujesz. Bez rąk. Ręce zostają tam gdzie są - "tam gdzie są" czyli prawa sobie zwisa, a moją lewą on trzyma ale wykonałam jego polecenie. Gdy pochwili otworzyłam oczy, widze ten sam ekran co zawsze.
- Widzisz? Teraz jest o wiele stabilniejszy. Masz potencjał - pochwalił mnie na co się mimowolnie uśmiechnęłam.
- I co mam dalej robić? Niby wiem do czego ta magia służy ale...nie wiem, no nie wiem jak się zabrać - patrzyłam na niego bezradnie.
- Archiwum jest do wyszukiwania informacji. Tworzenia informacji. Przekazywania informacji. Przetwarzania informacji...wszystko to. - zaczął wyliczać. Wciąż patrzyłam się na ekran.
- Czy to może ingerować w świat rzeczywisty? Czy łączysz się tylko z ludźmi czy nie? Możesz coś stworzyć? - zadawałam milion pytań na minutę.
- Nie wiem , nie wydaję mi się i tak. Może... sama spróbujesz - dał mi wolną ręke. Chwilę się patrzyłam na ekran przedemną. Może potraktuje to jak zwykły komputer. Coś łatwego na początek. Co się może stać?
Przyłożyłam powoli ręce do klawiatury. Niezwykle czuła i delikatna. Idealnie. Wpisuję pierwsze hasło : "Sabertooth" , ponad 400 wyników : informacje o członkach gildi, o byłym mistrzu, o ich wygranych w turniejach, o ważnych misjach które już wykonali. Drugie hasło : "Fiore", 1500 wyników. Informacje o liczbie ludności, o królu, o wydarzeniach, wszystkich gildiach, które się znajdują w kraju. Trzecie hasło : "Earthland". 9000 wyników. Informacje o krajach, królach, gildiach, wydarzeniach, historii, społeczeństwie...
- Wow - tylko tyle mogłam powiedzieć. To jest jak Google. Jak nie coś lepszego. Można znaleźć informacje o wszystkim. Wadą jest to, że nie ma tu wszystkiego. Na szybko przeglądając opisy chociażby członków gildii, to wielu informacji brakowało.
- To piękne, prawda? - Hibiki patrzył na mnie z uśmiechem. Jednak nie zwróciłam na to większej uwagi. Czy w takim razie możliwe jest abym...? Szybko wyczyściłam ekran. Spojrzałam w górę. Z naszego położenia było widać wyraźnie latarnie, która mieniła się swoim blaskiem. Z powrotem skoncentrowałam się na ekranie.
 "{lantern ; Fiore ; Rosecore : connect /}" Poszło? Zaraz zobaczymy. { light ; off /}
Spojrzałam znów w górę. Latarnia przestała świecić.
- Co się stało? - spytał Hibiki zaskoczony. - Co ty zrobiłaś? - skierował swój zdumiony wzrok na mnie.
- Ja... okey posłuchaj mnie Hibiki to zabrzmi dziwnie ale jakby... jestem z innego świata. Z ziemi dokładnie... - zaczełam.
- Ah, to ty? Mistrz nam mówił, że portal międzywymiarowy się otworzył.
- Więc cię to nie dziwi? - teraz ja byłam zaskoczona.
- Nie takie rzeczy widziałem
- Okey, nie ważne. Chodzi o to, że... u nas na ziemi istnieje coś takiego jak "komputer." I to - wskazałam na ekran - łudząco go przypomina. Dlatego się tobą zainteresowałam gdy cię pierwszy raz zobaczyłam. To co teraz zrobiłam jest bardo podobne do tego co robiłam na ziemi na codzień. Ja tą latarnie poniekąd zhakowałam - mówiłam coś co do mnie samej jakby nie docierało. To oznacza, że mogę ingerować w świat rzeczywisty. Nie wiem tylko w jakim stopniu.
{ light ; on /}
- Czyli zainteresowałaś się mną tylko ze zwględu na magię? - zagadnął. Spojrzałam na niego. W jego oczach... widziałam coś dziwnego. W całej jego postawie.
- Eh... nie, nie dokońca. Podeszłam do ciebie, bo wydałeś mi się sympatyczny - uśmiechnęłam się.
{ disconnect /}
Skoncentrowałam się i ekran już po chwili zniknął. Sukces.
- Co to było tam wcześniej? Kiedy spaliłeś krzak? - podeszłam do niego.
- To jedno z dwóch zaklęć jakie ma do zaoferowania archiwum. Jest to "ekran mocy" jak i tak zwana "tarcza danych"
- I jak to działa?
- Myślę, że na naukę jest już trochę za późno, lepiej cię odprowadzę. Ale opowiem ci po drodzę - uśmiechnął się. Złapał mnie za rękę i wyprowadził z lasu. - Za to ty powiesz mi, jak zrobiłaś tę sztuczkę z latarnią. Nie wiedziałem, że tak można.
- Mogę ci powiedzieć ale wątpie abyś umiał się posłużyć tą więdzą - zaśmiałam się. To i tak bardzo dziwne, że zareagowała na angielskie polecenia...chociaż w sumie to jest "magia". Coś niezrozumiałego. Bez logiki czy spójnych wyjaśnień. Najwidoczniej tak ma być.

Sting POV

Dziewczyna wyszła z budynku. Sam za to wstałem z fotela podążając w strone mojego przyjaciela.
- Idziemy - pociągnąłem go za kołnierz i wprowadziłem na zewnątrz.
- Co się dzieje? O co chodzi? - patrzył na mnie zdezorientowany ale ja byłem tylko skupiony na oddalającej się dziewczynie.
- Idziemy za nią - odparłem beznamiętnie.
- Dlaczego? Sting, wydaję mi się, że jest na tyle dojrzała i inteligenta, by móc później samej tu wrócić. - mówił.
- Mam przeczucie, że coś się stanie Rogue, rozumiesz? Ona jest przecież kompletnie bezbronna, pamiętasz? - przypomniałem przyjacielowi. Ten jedynie westchnął.
- My też idziemy! - koło mnie pojawił się Lector razem z Froschem.
- Fro też! - podniósł łapke do góry jak to ma w zwyczaju.
- Dobrze ale musimy być dyskretni - zaczęliśmy iść jej tropem. Dziewczyna wyglądała na zadowoloną. W pewnym momencie zatrzymała się przed jedną z kawiarni. Wszyscy szybko schowaliśmy się w krzakach.
- Nathalie? - spojrzałem w kierunku skąd dobiegał głos.
- To znów ten gość z Blue Pegasus - szepnąłem niezadowolony.
- Przecież cię poinformowała, że się z nim umówiła - mruknał Rogue z pod swojego szala.
- Hibiki - uśmiechnęła się do niego ciepło.
- Więc w czym problem?
- Eh... może byśmy poszli w jakieś...odosobnione miejsce? - spytała się go nieśmiało.
- Ustronne miejsce? A co ona chce niby tam z nim robić!?
- Ciszej, bo nas nakryje - Rogue zatkał mi usta ręką. Czekaliśmy chwilę w ciszy.
- Nie zwracaj uwagi, to pewnie jakieś zwierze...no i , oczywiście. Pójdziemy tak gdzie tylko zechcesz. Jestem do twoich usług - lekko się skłonił. Dobrze. Jesteśmy bezpieczni.
- Dobrze. Więc chodźmy - skierowali się w stronę lasu. My zaraz za nimi . - Okey, pamiętasz jak rozmawialiśmy o tej twojej magii? - zaczęła.
- Jakże mógłbym zapomnieć - uśmiechnął się promiennie.
- Taak, świetnie. W każdym razie. Tak mnie to zaintrygowało, że sama postanowiłam spróbować i dobra wiadomość jest taka, że najwyraźniej mam do tego smykałke. Zła jest taka, że kompletnie nie mam pojęcia co mogę z tym zrobić - tłumaczyła mu lekko poddenerwowana swoją bezradnością.
- Ej, spokojnie. Nie denerwuj się - złapał ją za ręce aby je unieruchomić.  Patrzył jej prosto w oczy. - Możesz pokazać mi to co potrafisz. Chętnie pomogę ci z resztą. - uśmiechnął się do niej promiennie.
- Ten gość mnie zaczyna irytować. Widisz co robi? - wskazałem na nich.
- Sting, co z tobą? Przecież nic złego jej nie robi. Widać również, że jej niezbyt to przeszkadza. - szepnął Rogue.
- Tak, zgadzam się z Rogue'em, czemu tutaj jesteśmy? Jakby coś się jej miało stać to ten chłopak ją obroni - wtrącił się Lector.
- Fro też tak myśli.
- I wy przeciwko mnie? - jęknąłem.
- Dlaczego się nią tak przejmujesz? Rozumiem, że możesz czuć się nieco zobowiązany bo zabiłeś jej ojca, jeszcze jej siostra odeszła... ale to co teraz robisz przekracza normy twojej gościnności. - ciągnął czarnowłosy. W czasie naszej mini kłótni, dziewczyna zdążyła przywołać podobny ekran co ma ten chłopak. Tylko w kolorze ciemnego niebieskiego.
- Przyznaje, że jest piękna jednak przywołując ekran nie możesz tego żądać czy sie zmuszać - zaczął mówić. Chłopak stanął obok dziewczyny poczym ją objął, przyciągając do siebie. Nie wiem czemu ale miałem odruch wyjść z tych krzaków ale Rogue mnie powstrzymał. Niestety narobiliśmy małego hałasu. Myśleliśmy, że i tym razem nam się upiecze ale po chwili nastąpiła eksplozja. Nasza kryjówka zniknęła.
- Co. Wy. Tu. Robicie? - Nathalie wyglądała na złą.
- Co my tu robimy? Lepiej ty mi wytłumacz co tu robisz z Nim!?  - myślę, że źle teraz zareagowałem ale kierują mną emocje jak i chęć wyjścia z tej sytuacji z twarzą.
- Przecież mówiłam ci, że wychodzę spotkać sie z Hibikim więc czego chcesz? Dlaczego mnie śledziłeś? - była wściekła. Nie pamiętam, aby w okresie jakim ją znam widział ją taką...chociaż równie zła była po tym jak Minerva potraktowała Lucy.
- Nie mówiłaś jednak, że to jest jakaś... schadzka potajemna. I wcale cię nie śledziłem. Dbam po prostu o twoje bezpieczeństwo. - starałem się bronić. To poniekąd prawda. Gdyby ktoś ją zaatakował to nie poradziłaby sobie.
- Moje bezpieczeństwo? Okey. Po pierwsze to mało powinno cię obchodzić co robię i z kim. Po drugię, to czy uważasz, mnie za głupią? Myślisz, że jestem idiotką? - chciałem jej odpowiedzieć ale nie było mi dane.
- Nie odpowiadaj mi - uniosłam ręke dając mi znak aby milczał - Jestem bardzo wdzięczna, że mogę pozostać w gildi Sabertooth jednak... nie jesteś moim ojcem, Sting. Nie masz żadnego prawa, które by cie upoważniało do takiego zachowania. - wzięła dotąd milczącego Hibikiego za rękę. - Proszę cię... nie idź za nami - warknęła w naszą stronę i odeszła z chłopakiem w głąb lasu. Westchnąłem tylko zrezygnowany.
- Widzisz? Tylko się na ciebie zdenerwowała - skwitował całą sytuacje mój towarzysz.
- Nie uważam, że jest głupia - mruknąłem w zamyśleniu.
- Lepiej już wracajmy. - Rogue zaczął się kierować w stronę gildii. Zrezygnowany podążyłem za nim.
***
- Ściemnia się, gdzie ona jest? - mruczałem spoglądając w okno.
- Proszę się nie martwić Sting-kun , na pewno wróci. Przecież wracaliśmy kiedyś o gorszych porach - Yukino starała się mnie jakoś uspokoić.
- Owszem ale wtedy była z nami - spojrzałem na nią zrezygnowany. W tym samym momencie drzwi gildii się otworzyły. Nathalie obdarzyła mnie jedynie pogardliwym spojrzeniem i ruszyła szybkim krokiem do swojego pokoju. Nie mam jej tego za złe. Sam przyznaję, że to co zrobiłem było głupie i impulsywne. I sam nie wiem czemu tak naprawdę tak postąpiłem.
- Powinienem ją chyba przeprosić - powiedziałem niezbyt pewny.
- Nie chyba tylko na pewno - zwrócił się w moją stronę czarnowłosy.
- Zrobię to...przy następnej okazji - ale dzisiaj dam jej spokój. - Yukine, może z nią porozmawiasz? - zwróciłem się w stronę białowłosej. Ta tylko spojrzała na mnie zaskoczona.
- Ale o czym miałabym z nią pogadać?
- No nie wiem... wy dziewczyny chyba wiecznie macie o czym gadać, nie? - spojrzałem na nią z uśmiechem. Dziewczyna się lekko zaczerwieniła.
- Oczywiście, Sting-kun - wstała i szybko pognała w stronę schodów na górę.
- Mistrzu, mistrzu!
- Mówiłem ci Lectorze, odłóż na bok te formalności! - odwróciłem się w stronę biegnącego do mnie kota.
- Ta-ak Sting. Eh,..kiedy pójdziemy na jakąś misję? Dawno nie byliśmy!
- Hmm... - patrzyłem na niego z uśmiechem i położyłem mu deliketnie dłoń na głowę. - Nie bój się Lectorze. Już w najbliższym czasie.

----------------------------------------------------------------------------------------------

Wow, Sting co ty robisz? -^^-

Tak więc, do jutra ze 3-4 komentarze. Wtedy pojawi się rozdział 14 ( nie będziemy czekać do rana ale do pólnocy też nie. Ale w sumie w środę się wyrobiliście w przeciągu paru godzin...)

Myślicie, że Nathalie będzie skłonna dołączyć do Blue Pegasus? Czy czarujący Hibiki zdoła ją przekabacić na swoją stronę? I jakimi prawdziwymi motywami i uczuciami kierował się nasz mistrz o złotych włosach?

Podzielcie się swoimi odczuciami :D

No i oficjalnie. Wakacje!

Szczęśliwych i miłych wakacji dla wszystkich co zdali i nie  :3

środa, 22 czerwca 2016

Rozdział 13

Odkąd wróciłam z imprezy nad basenem z Sabertooth, nie robię nic innego, niż próbowanie wydobyć z siebie jakiejś cholernej cząsteczki magii. Ja dobrze skojarzyłam, Nathalie już całkiem dobrze idzie z utrzymaniem tego na 10 minut. A ja nawet nie zaczęłam tego robić. Dlaczego to jest takie trudne?
- Cholera... - powiedziałam siedząc nad książką o przemianach. Wiele się nie dowiedziałam. Praktycznie wszystko powiedziała mi Erza. Odsunęłam się od stołu i spojrzałam w sufit. Jaką magia mogę władać... pioruny mnie nie ciekawią... ale zapewne będę je miała. Nie podobało mi się, jednak nie miałam wyboru. To przyszło razem ze mną i zostanie. Nie podobało mi się to jednak nie miałam nic do gadania.
Wstałam od stołu i zaczęłam maszerować po pokoju. Odkąd trafiłam do Fiore mieszkałam w akademiku dla dziewczyn. Było tutaj całkiem przyjemnie. Musze tylko zacząć posługiwać się magią i będę mogła w końcu sama na siebie zarabiać, a nie robić sobie długi u ludzi  z Fairy Tail.
Przystanęłam przy oknie. Jest wiele rodzajów magii. Od smoczego zabójcy, przez magie tworzenia, aż po tak zwyczajna jak telekineza. I żadna z nich nie ukazała mi się. Co ja mam niby zrobić.
 Usłyszałam pukanie do drzwi. Odwróciłam się i zobaczyłam w przejściu Erzę. Spoglądała to na mnie, to na książki o przemianie. Nawet nie biegłam, by je zasłonić czy coś. Wiedziałam już, że jest za późno.
- A więc to chciałabyś robić? Przemieniać własny ubiór na zbroję i broń? - spytała. Podeszłam do biurka i zamknęłam książki. Przez chwile panowała cisza.
- Wiesz, że to jest jedna z najtrudniejszych magii do opanowania? Będzie trudno... - powiedziała spoglądając na mnie i podchodząc do biurka. Widziałam, że chce mnie od tego odwieźć. Jednak czy można zrezygnować już z wybranej mocy?
- Erza... wiem, że chcesz dla mnie dobrze, jednak ja już wybrałam bardzo dawno temu. Może i była to nieświadoma decyzja, ale jednak. Chciałabym mieć przemianę... ale tylko broni.. nie wiem, czy jest to możliwe, ale chce spróbować. Wszystko jest możliwe... - powiedziałam spoglądając na nią. Przez chwilę była poważna, po czym uśmiechnęła się i zamknęła oczy. Nie był to jednak dobry uśmiech. Raczej zdeterminowany.
- Dobrze.... hyhyhy... czas zacząć twój trening! - krzyknęła. Uśmiechnęłam się. - Wstajesz o świcie i razem ze mną zaczynasz trening. Rozumiesz? - spytała spoglądając na mnie. Pokiwałam głową. Nie byłam jeszcze nigdy tak gotowa. Podeszłam do niej i przytuliłam ją.
- Dziękuje. - wyszeptałam. Dziewczyna odwzajemniła uścisk.
- Dobra, koniec tych czułości. Przyjdę po ciebie jutro. Masz być gotowa, jasne? - spytała się.
- Hai! - krzyknęłam i przyłożyłam rękę do czoła jak w wojsku. Erza widząc to uśmiechnęła się.
Kiedy następnego dnia wstałam, czułam, że dzisiaj może być ten dzień. Dzień, w którym uda mi się nauczyć obsługiwać się magią przemiany. Szybko wstałam z łózka i poszłam przebrać się w jakąś bokserkę i legginsy. O ile coś takiego było w tym świecie. Moje szczęście dzisiaj nie znało granic.
Gdy tylko usłyszałam pukanie, podeszłam i otworzyłam. Zobaczyłam Erzę w dresie. Miała włosy zawiązane w kitkę i spoglądała na mnie surowo.
- Najpierw zaczniemy od biegu na 10 kilometrów. Potem rozciąganie wtedy weźmiemy się za wyciągnięcie tego z ciebie.- powiedziała i zagwizdała mi gwizdkiem w twarz. Przez chwile byłam otumaniona, ale szybko wróciłam o siebie. Zaczęłam trening.
Po godzinie wróciłam zdyszana z 10- kilometrowego biegu. Było to trudniejsze, niż myslałam biorąc pod uwagę, że zazwyczaj biegnę 5 i się męczę. Erza natomiast wyglądała jakby nic się nie zmęczyła. Podeszłam do niej i upadłam na ziemie.
- Dobry początek. Teraz rozciąganie. - powiedziała i zaczęła wykonywać ćwiczenia, których nigdy na oczy nie widziałam. Oczywistym było, że podczas walk trzeba być rozciągniętym jak cholera, a przede wszystkim gibkim, dlatego zawsze mieliśmy jakąś taką rozgrzewkę na rozciąganie. Nigdy jednak nie stosowaliśmy tak radykalnych ćwiczeń, jak dzisiaj. Ledwo co mi się udawało te najprostsze wykonywać.
- A więc gibkość  też nie jest twoją najlepszą stroną... zobaczmy walkę. - powiedziała i rzuciła mi drewniany miecz. Uśmiechnęłam się. Nareszcie coś, w czym dostane pochwałę.
Wstałam uradowana i złapałam drewniany miecz, który rzuciła mi czerwonowłosa. Uradowana i zdeterminowana spojrzałam przed siebie i zaniemówiłam. Erza trzymała w rękach prawdziwy, stalowy miecz. Wyglądał na przygotowaną.
- Ale... ale jak mam się obronić drewnem przed stalą! - krzyknęłam pretensjonalnie. Opuściłam gardę i w jednej chwili poczułam mocne kopnięcie w brzuch. Mocno wciągnęłam powietrze i jęknęłam. Upadłam na ziemie trzymając się za brzuch. Erza natomiast stanęła przede ma podając mi rękę.
- Nie chciałam ci zrobić krzywdy, ale chciałam byś zrozumiała, ze nie można się tak łatwo poddawać. Nawet drewnianym mieczem można obronić się przed stalą. Kiedy w to wierzysz, można zrobić, co chcesz. - mówiąc spojrzała na mnie. Widać było, że nie zamierza przestać mnie tak trenować.
Wyplułam nadmiar śliny, wyciągnęłam przed siebie miecz i stanęłam w pozie przygotowawczej.
- Dawaj. - powiedziałam Erza zaatakowała.
***
Od kilku dni trenuje z Erzą i muszę przyznać, że idzie mi coraz lepiej. Z każdym dniem jestem bardziej wytrzymała i bardziej gibka. Coraz lepiej idzie mi tez obronienie się przed Erzą. Powoli zaczęła stosować przemianę podczas walki. Miała rację, jest w tym mistrzynią. 
Dzisiaj był jednak niezwykły dzień. Zamiast mieć tą samą, co zawsze rozgrzewkę, siedziałyśmy i medytowałyśmy. Nie wiedziałam, czemu ma to służyć, jednak siedziałam i próbowałam coś zrobić. Nie wytrzymałam jednak długo. 
- Dlaczego to robimy? - spytałam się rezygnując po raz setny. Erza spojrzała na mnie. Westchnęła. 
- Nie mogę cie obwiniać, że nie wiesz. Próbujemy wydostać z ciebie magię. Sprawdzić, czy w ogóle ją masz. - powiedziała.
- Ale... ale przecież jestem dzieckiem maga. Musze mieć ją w sobie. 
- Nie musisz... trafiały się takie osoby, które były pół magami i nie miały w sobie ani grama. - wyszeptała. Przerażona wstałam. 
- W takim razie po co był ten trening?- spytałam się stając przed nią. Ta uniosła głowę. 
- Ponieważ magia przemiany potrzebuje wytrzymałego ciała. Nie może być byle kto. Przygotowywałam ciebie na wiele trudności. Teraz chce wiedzieć, czy to nie jest na marne.
- W tami razie dlaczego nie zaczęłyśmy medytować, a dopiero potem ten trening?
- Ponieważ magia przemiany jest inna. Ona od razu łapie swojego użytkownika i go sprawdza. Magia przemiany żyje własnym życiem. To nie jest tak, że to jest żadna magia. Po prostu rzadko kto może ją wykrzesać w sobie. - powiedziałą i też wstała. - Nie wiem, czy chcesz dalej kontynuować ten trening. To do ciebie zależy, czy chcesz to opanować, czy jednak nie. - dodała i odeszła. 
Rozejrząłam się. To było ciężkie do zrozumienia, jednak musiałam jakoś to zrobić. Złapałam pierwszy lepszy kamień i chciałam nim rzucić, kiedy spojrzałam na niego. Był to zwykły kamień, jednak coś od niego cułam. Jakby... energie? Podekscytowana uspokoiłam sie i szybko siadając przygotowałam do medytacji. W rękach trzymałam kamienia i ciągle nim kręciłam. 
Siedziałam tak kilka chwil aż w końcu poczułam, jak struktura kamienia się zmienia. Zaczał dziwnie się kręcić, aż w końcu wydłużył się wychodząc poza moje ręce. Zaskoczona otworzyłam oczy. W rękach trzymałam miecz. Troche chropowaty i tępy, ale prawdziwy miecz. Radośnie spojrzałam na niego. Nagle miecz z powrotem zamienił sie w kamień. Z moich ust nie schodził uśmiech. Nie wiedziałam, jak to zrobiłam, jednak to było cudowne uczucie. 
Szybko wstałam z trawy i pobiegłam do gildii. Nie wiedziałam, co chciałam zrobić, jednak musiałam się jak najszybciej tam dostać. 
Kiedy wpadłam do budynku, wszyscy spojrzeli na mnie jak jeden mąż. Uradowana weszłam głębiej i podeszłam do mistrza. 
- U... udało... udało mi się... - powiedziałam próbując złapać oddech. - Od... odna... odnalazłam... swoją... mag... magię... - nagle do mistrza dotarło, co powiedziałam. Zeskoczył z blatu i podszedł do mnie. 
- Naprawdę dziecko? - spytał się mnie. jedynie kiwnęłam głową. - pokażesz? - zacisnełam rękę w której miałam kamień. Zamknełam oczy i sie skupiłam. Poczułam, jak kamień rozrasta się w mojej ręce. Usłyszałam wiele zaskoczonych wdechów. Otworzyłam oczy, jednak kamien już wróciła do swojej pierwotnej formy. 
- Widział mistrz kiedykolwiek taką magię? - spytał się któryś z członków gildii. 
- Nie... jednak coś mi przypomina... - powiedział głaszcząc swoją bródkę. 
- Może magię Erzy? W końcu to ona uczyła mnie przez kilka dni i to dzięki niej odkryłam magię. - powiedziaałam. Rozejrzalam się o gildii w poszukiwaniu czerwonowłosej, jednak nigdzie jej nie było. Bez żadnego urpzedzenia wyszłam z gildii i zaczełam jej szukać.
Kiedy ją znalazłam, rozmawiała z jakimś niebieskowłosym. Miał tatuaż na twarzy. 
- Jellal... - usłyszałam. Zaskoczona widziałam, jak chłopak odchodzi. Czerwonowłosa nie pobiegła za nim. Widziałam jednak, że płacze. Wyszłam z kryjówki. 
- Erza... - powiedziałam. Dziewczyna drgneła i zaczęła ścierac łzy. 
- Coś się stało? - spytała już swoim normalnym głosem. Nie wiedziałam co zrobić, więc podeszłam do niej i ją przytuliłam. 
- Jeśli cie kocha, to wróci... Zawsze wróci do ciebie, pamiętaj. - wyszeptałam jej do ucha. Ta tylko przytuliła się do mnie. I do mnie dotarły te słowa. Kochałam Pablo, mamę, tatę i moje przyjaciółki. Jednak czy wrócę? Nie miałam pojęcia.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No witam kochani :) Już w piątek zakończenie roku i tak jak zapowiadałyśmy możemy wyruszyć z takim tam sobie maratonem ale to zależy od was.

Jeżeli do piątku pojawią się minimum 3 komentarze ( może być więcej, nie obrazimy się ) to w piątek pojawi się kolejny rozdział czyli w tym momencie będzie to już 14.

I tak samo dalej - później żeby i w piątek pojawiła się jakaś aktywność wtedy rozdział kolejny będzie w sobotę, kolejna aktywność i kolejny rozdział w niedzielę.

Od przyszłego tygodnia wszystko wraca do normalnego toru ( środa i sobota )

Jeżeli nie będzie tych trzech komantarzy, maraton się nie odbędzie i rozdział pojawi się standardowo w sobotę.

Jeżeli również w rozdział piątkowy nie pojawi się aktywność, w sobotę rozdziału nie będzie ( uznamy, że rozdział piątkowy to ten sobotni ).

Podobna sprawa wygląda z soboty na niedzielę.

Także pokażcie jak bardzo chcecie wiedzieć co będzie dalej. Mam nadzieję, że rozumiecie :D

Warto -^^-

Pozdrawiam wszystkich i powiedzcie przy okazji. Co sądzicie o magii Sofii?

sobota, 18 czerwca 2016

Rozdział 12

- Sofiaaa - potrząsnęłam przyjaciółką ale ona jedynie przekręciła się na drugi bok. A to niby ja jestem śpiochem. - Sofiaaa... możesz wstać po dobroci albo wyleje na ciebie kubeł zimnej wooodyyy - szepnęłam jej do ucha ale ona jedynie mruknęła coś w odpowiedzi. Tak się bawimy? Okey. Poszłam po szklankę lodowatej wody i wlałam jej w dekolt. Poderwała się z głośnym krzykiem.
- Uważaj, jeszcze nas usłyszą - zaśmiałam się.
- Porąbało cię? - patrzyła na mnie jak na idiotkę.
- No co? Nie dało się cie obudzić tak? Zawsze mogło być gorzej - podałam jej ręcznik - No już, idź się ogarnąć. Jeszcze dzisiaj nie raz się zamoczysz - poszła w stronę łazieńki łypiąc na mnie groźnie.
Z jakiegoś dziwnego powodu nie mogłyśmy tak po prostu iść na ten basen, tylko najpierw iść na swego rodzaju zebranie do sali głównej. Teoretycznie, nic dziwnego. Brałam już tyle razy w tych zebraniach udział, że przestało mnie dziwić, że wygląda to prawie jak w wojsku. Zdziwiło mnie bardziej to, że kazał Yukino się rozebrać. Dokładnie tak samo to wyglądało jak Jemmia ją wywalał z gildii. Co lepsze, wykonała polecenie. Jednak to nic takiego - miała strój kąpielowy. Po chwili już wszyscy w nich byli i szli do wody, tylko my stałyśmy takie ogłupiałe.
- Strolowali nas - szepnęłam do dziewczyny.
- I to chyba nawet nie świadomie - mruknęła. - Może lepiej chodźmy już na ten basen - ruszyłyśmy tylko do pokoju by zdjąć te zbędne nam ciuchy. Czułam się trochę nieswojo paradując przez połowę gildii w samym bikini. Nawet widok wszystkich innych członków tak rozebranych mi nie pomaga.
- Co ci jest? Przecież nie raz byłyśmy na takiej, chociażby plaży...rozluźnij się - Sofia położyła mi rękę na ramieniu najwyraźniej chcąc dodać mi otuchy, niestety nie pomogło.
- Teraz to zupełnie co innego. A i tak w lato wyjątkowo rzadko wychodziłam... a przynajmniej w zeszłe lato.
- Powinniśmy się cieszyć tym co jest teraz. Pogadajmy póki mamy czas.
- Tak, tak...to powiedz mi , jaką to magie masz na oku? - starałam się rozluźnić. Jeśli całą swoją uwagę skupie na przyjaciółce, to może poczuje się lepiej.
- Interesuje się magią Erzy... - spojrzałam na nią pytająco. - No wiesz...czerwone włosy...na turnieju pokonała wszystkie sto potworów... - zaczęła wymieniać. Przytaknęłam jej, że już pamiętam. - Ona potrafi manipulować broniami jak i strojami, rozumiesz? - patrzyła na mnie podekscytowana.
- Co przez to rozumiesz?
- Może jakby przyzywać zbroje, jak i zmieniać sobie tak po prostu strój, na przykład: od razu w piżamę. Dodatkowo potrafi przyzwać każdą broń i perfekcyjnie się nią posługiwać. Niestety nie wiem jak się za to zabrać - wyglądała na zawiedzioną.
- Na pewno jest coś w książkach na ten temat. Możesz też czasami ją podglądać gdy trenuje... ja niestety nie mam przy sobie Hibikiego - westchnęłam zasmucona tym faktem. Bardzo by mi się teraz przydał.
- Czy on ci się podoba? - spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Co? Że...Hibiki? Nie jasne, że nie... - pisnęłam zaskoczona.
- Taak...a twoja reakcja oczywiście idealnie to potwierdza - uśmiechała się złośliwie.
- Mówię całkowicie poważnie. Interesuje mnie tylko jego magia. Nic więcej. Jest w porządku ale... to nie mój typ. Zresztą dlaczego ja ci się tłumaczę!? - uniosłam się lekko. Sofia nadal spoglądała na mnie wrednie. - Pamiętaj, że wciąż mam to zdjęcie - zmrużyła groźnie oczy po moich słowach. Dobrze, wie, że gdy tylko będę miała sposobność to się pochwale tym zdjęciem Pablo. I obie dobrze wiemy, że ona do tego nie dopuści. Wyczuwam dobrą zabawę.
- Przestań, nie jesteśmy dziećmi - dobiegł nas dźwięk głosu Rogue. Obie spojrzałyśmy w tamtym kierunku. Sting bawił się w wodzie, najpierw ochlapał Yukino, teraz naprzykrzał się swojemu przyjacielowi.
- Wygląda jak duże dziecko - mruknęła brązowowłosa.
- To źle?
- No teoretycznie nie ale czy jako mistrz gildii nie powinien być...no nie wiem... może bardziej poważny?
- Jesteś pewna? Jak dla mnie to świetna zabawa. Spójrz - z całej siły pchnęłam ją do wody. Z krzykiem zderzyła się z taflą wody. - No widzisz? Jak dla mnie to bardzo poważne - patrzyłam na nią z uśmiechem, gdy ta sfrustrowana wynurzała się z wody. Po chwili się jednak rozpromieniła.
- Taak, przyznaję, całkiem nieźle... a teraz pomóż mi wyjść - wyciągnęła rękę w moją stronę. Chwyciłam ją i w momencie gdy chciałam ją wyciągnąć, ona pociągnęła mnie do wody.
- Zimna! - niemal krzyknęłam po wynurzeniu. Moje biedne włosy. Całe mokre.
- 2:2... znów remis ale spoko. To się jeszcze zmieni - z ostatnim słowem, odpłynęła ode mnie.
- Tak. Zmieni. Na moją korzyść! - krzyknęłam za nią. Chwile się wygłupiałyśmy w wodzie kiedy to w końcu na nas przyszła pora na ochlapanie ze strony Stinga. O ile ja się śmiałam, tak Sofia nie była zbytnio zadowolona ale i tak mu oddała.
- Dziecko - prychnęła.
- Też to mówiłem. Niestety, nie chce mnie słuchać - westchnął Rogue, który stanął obok Sofii. Aż obie się zdziwiliśmy. Ja to głównie dlatego, że po raz pierwszy się odezwał aby mnie nie pouczyć...no dobra, wcześniej może i nie za każdym razem mnie pouczał ale jednak!
- Oj, daj spokój Rogue. Baw się! - mistrz gildii klepnął go w plecy.
- Podziękuje - jego przyjaciel nie wydawał się zadowolony.
- To jak dziewczyny. Dobrze się bawicie? - blondyn kompletnie go zignorował i postanowił znów nie dać mi żyć. Jeśli jeszcze raz nawiąże do tego, że ciągle przesiaduje w pokoju to go walnę, przysięgam.
- Tak, jest świetnie. To całkiem dobre orzeźwienie - odparła moja przyjaciółka z uśmiechem. Ja jej tylko przytaknęłam.
- No widzisz? Nie warto marnować takiej pogody na siedzenie ciągle w samotności w pokoju - mówił do nas obydwu ale ewidentnie zwracał się do mnie. Niestety go nie walnę, bo to było by dosyć ryzykowne posunięcie z mojej strony ale i tak mógłby już mi odpuścić!
- Sting... wróć, Mistrzu! - krzyczał Lector. Wyglądał na spanikowanego. 
- Daruj sobie te formalności, Lectorze! Coś taki poddenerwowany?!- spytał Sting opierając się o brzeg basenu.
- Stało się coś strasznego! Zgubiłem Froscha podczas zakupów! - krzyknął. Nie byłam nigdy przekonana do tych kotów. Nadal nie jestem do końca przyzwyczajona do tego rodzaju... zwierzęcia, a jednak poczułam się źle na tą wieść. Sofia chyba też się zmartwiła.
- Poważnie?! - spytał Sting. Widziałam, że jest tak samo zmartwiony, jak ja.
- Lectorze, jak mogłeś do tego dopuścić?! - spytał się wściekły Rogue podchodząc do niego. To dziwne widzieć go takiego zdenerwowanego. Najwyraźniej naprawdę zależy mu na tym zwierzaku...kocie...cokolwiek to jest.
- Przepraszam, dosłownie na chwilę odwróciłem od niej wzrok! - Lector wyglądał na spanikowanego. Widać było, że jest mocno zdenerwowany obecną sytuacją, złość Rogue zdecydowanie mu nie pomaga.
- Rogue, to nie Lektora powinieneś za to winić. - mówiąc to, Sting obrócił go w swoim kierunku. 
- Zapomniałeś, jak fatalna jest orientacja w terenie Froscha?! - wywarczał Rogue. Chłopaki zaczęli się szarpać.
- Uspokójcie się! - krzyknęłyśmy równocześnie. Ta telepatia...
- Rogue, widzę, że jesteś zdenerwowany, nawet bardzo ale powściągnij emocje. One ci w niczym nie pomogą - mówiłam spokojnie. Jeszcze tego brakuje, żebym od niego oberwała albo coś.
- A co ty możesz wiedzieć? - krzyknął w moją stronę jedynie wysyłając wściekłe spojrzenie. Odruchowo się cofnęłam.
- Nie wyżywaj się na niej! - Sting stanął bliżej Rogue gotowym go... nie wiem, chyba unieszkodliwić czy coś.
- Rogue... - Sofia złapała go za ramię. Spojrzał na nią zaskoczony, zresztą ja również. - miałam kiedyś zwierzaka i doskonale wiem jakie to są emocje gdy się zgubi i mogę ci zapewnić, że obwinianie i wydzieranie się na wszystkich dookoła w niczym ci nie pomoże. Powinieneć przeznaczyć tę energię na szukanie Froscha - mówiła spokojnie. Patrzył na nią chwilę. Nawet jego wzrok nieco złagodniał.
- Tak... masz rację - mruknął.
- No to ustalone. Przebieramy się i idziemy go szukać - zarządził blondyn i wkroczył do budynku. Sofia jednak wciąż stała w miejscu, wciąż trzymając kurczowo ręke czarnowłosego.
- *ekhem* - spojrzałam na nich wymownie. Natychmiast go puściła, a on się nieco odsunął. Mogę przysiądz, że oboje się zrobili nieco czerwoni.
- Wow, ale się zgrzałaś - mówiłam ironicznie dotykając jej policzków.
- Zamilcz kobieto, to od słońca - warknęła.
- Jasne, jasne. Lepiej chodź się przebrać.
***
Chodzimy już po miasteczku od dłuższego czasu, a kotka nadal brak. Plus jest taki, że na tyle kojarze budynki, iż samotne poruszanie się nie powinno być dla mnie problemem. Na pewno bym trafiła sama do gildi...być może. W tym czasie Rogue, zdążył nakrzyczeć na dziewczynę o niebieskich włosach jak moje, poznać bliżej jakiegoś pana z Blue Pegasus. Skąd wiem z której gildii? Bo razem z nim byli również trzej inni chłopcy w tym Hibiki. Niestety zostałam od niego szybko odciągnięta ale zdążyłam się znim umówić na następny dzień. Może dzięki niemu zrobię jakieś postępy w tej całej magii.
- Tam jest! - Sofia wskazała palcem na wschód. Rzeczywiście, Frosch stał przed mapą miasta najwyraźniej chcąc się dowiedzieć jak samemu tu wrócić. Mnie nawet by mapa nie pomogła. Już mieliśmy ruszyć po niego kiedy czarnowłosy nas zatrzymał.
- Czekajcie! - wyciągnał lewą ręke w swoją lewą stronę. Automatycznie podążyłam wzrokiem w tamtą stronę i aż zasłoniłam usta ręką aby się nie zaśmiać.
- Miękkie?...sprężyste? - spojrzał w lewo i dopiero zrozumiał, że ściska pierś Sofii która była cała czerwona na twarzy. Od słońca, co? Nawet nie zdążył ją przeprosić kiedy Sting wgniotł go w ziemię snobem światła.
- Co ty wyprawiasz fetyszysto jeden! - krzyknał zły i chyba jednocześnie zażenowany. Za to dziewczyna zakryła się rękami i odsunęła nie co na bok chcąc chyba przetrawić to co tutaj zaszło.
- Spokojnie, Sting. Uspokój się, przecież nic się nie stało - stanęłam przed nim chcąc uchronić Rogue przed śmiercią z rąk mistrza.
- Nic takiego? Naprawdę tak uważasz!? - obdarzył mnie wściekłym spojrzeniem. Cofnęłam się nie co do tyłu. Jeszcze ja oberwę światłem i co wtedy? Blondyn widząc to, nie co się uspokoił.
-  Prze-przepraszam Sofio - mruknął Rogue nawet na nią nie patrząc.
- Nie- nie ma sprawy - wyszeptała. Podeszłam do niej i ją przytuliłam powstrzymując śmiech. Domyslam się, że potrzebuje trochę mojego wsparcia.
Rogue chciał abyśmy dali Frosch'owi możliwość samodzielnego powrotu do domu. I wszystko byłoby dobrze gdyby nie to, że trafił do Fairy Tail.
- Cholercia - mrukneła Sofia. Podażyłam za jej wzrokiem. W naszą stronę szedł jej starszy brat, który wyglądał na kogoś, kogo nic nie obchodzi... podejrzewam jednak, że on zawsze tak wygląda.
- Nie miałaś wracać jutro? - mówił do niej takim tonem jakby był nie wiadomo kim. Rozumiem w takim razie, że nie żyją w zbyt dobrych stosunkach.
- Bo wracam! Przecież wszystko zostawiłam u Nat... przez przypadek tu trafiliśmy - spojrzała w stronę chłopców. Rogue właśnie przytulał Froscha.
- Prawie mu się udało - skomentowałam tą cała sytuacje.
- Tak...prawie - westchneła.
- Czemu jesteś taka czerwona? - burknął Laxus, jeżeli tak brzmiało jego imię. Brązowowłosa wyraźnie się zmieszała.
- To...to od słońca. Widzisz przecież jak jest gorąco - zaśmiała się nerwowo. A już myślałam, że się pochwali, jakie to ma bliskie kontakty z Rogue'em.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Pomijając sage Tartarosa jest to (raczej) ostatnie nawiązanie do anime.

Jak widzimy wątek Rogue i Sofii się powoli rozwija ( niestety bardzo powoli ), za to Nathalie umawia się z Hibikim. Zdradzę wam, że to spotkanie będzie wręcz wybuchowe :D

Tak więc duszki widmowe, utrzymujcie dalej swą aktywność i powiedźcie co sądzicie o przedstawionych tu sytuacjach -^^-

środa, 15 czerwca 2016

Rozdział 11

Szybkim krokiem przemierzałam ulice górskiej wioski. dwa dni temu dostałam informację od Stinga, że zostałam zaproszona na imprezę organizowaną w jego gildii. Gdy tylko się o tym dowiedziałam, ruszyłam kupić potrzebne mi rzeczy.
W zaproszeniu nie było to wprost powiedziane, jednak jestem przekonana, że muszę mieć  strój kąpielowy. Miałam mały problem z tym, ponieważ nie miałam żadnych pieniędzy, ani nie pracowałam, by je zdobyć. Musiałam poradzić się kogoś z rodziny. Zanim jednak do nich poszłam, na pomoc przyszła Erza. Ona była jedną z niewielu osób, które wiedziały o tym zaproszeniu. Wiedziała, że muszę załatwić i dokupić parę rzeczy. Pomogła mi więc oferując zapłatę za rzeczy. Na początku się nie zgadzałam. Nie chciałam być niepotrzebnym ciężarem. Jednak ona wiedziała co mi odpowiedzieć.
- Gdy tylko zdobędziesz potrzebne ci pieniądze, i będziesz miała sposobność, oddasz mi. Możesz także się odwdzięczyć pomagając mi w czymś. - mówiąc to spoglądała na mnie z uśmiechem. Nie wiedziałam, o co może jej chodzić, jednak jej uśmiech nie za bardzo przypadł mi do gustu. Za nim coś się kryło.
Podczas zakupów zapoznałam się o wiele bliżej z Erzą. Poznałam także jej moc. Podmiana w rycerza pozwala jej na szybką zmianę zbroi, broni, a nawet ubrań. Może robić zawsze, gdzie tylko chce. Słyszałam, że opanowała swoją magie do perfekcji. Jest jeszcze jedna magia, którą panuje. Magia Miecza. Dzięki niej umie perfekcyjnie posługiwać się bronią, który przywoła razem ze zbroją. Dzięki temu miała jest taka znana. Zainteresowało mnie to, jak nigdy. Chciałam wiedzieć o tym jak najwięcej, jednak gdy się rozkręcałam z pytaniami, był już wieczór i musiałam powoli zacząć przygotowywać się do wyjazdu. Nie chciałam tak szybko kończyć tej rozmowy, jednak Erza była lekko wykończona. Nie przeczuwała, że tyle zajmą zakupy.
Jednak nie tylko o magii się do wiedziałam. Czerwownowłosa wygadała się tez na temat swojego Crusha, a raczej jego braku pogodzenia się ze swoim losem i chęci zostania  w Fairy Tail. Współczułam jej w tej kwestii. Ewidentnie było widać, że dziewczynie na nim zależało. Nie wiedziałam, co takiego zrobił ten Jellal, jednak nie można tak traktować kobiety.
Zaciekawiona magią Erzy i podekscytowana dniem imprezy poszłam spać. Nie było to łatwe, jednak w końcu mi się udało.
Z samego rana miałam pociąg do wioski z gildią Sabertooth. Gdy tylko wysiadłam, pociąg ruszył, a ja zasnęłam kołysana przez pociąg. Obudziwszy się zobaczyłam, że jestem już na miejscu. I tak znalazłam się tutaj. Pędząca do gildii z uśmiechem na twarzy. W końcu zobaczę te ich gildię, Nathalie oraz członków. Od zawodów parę osób z Fairy Tail zaprzyjaźniło się z członkami z Sabertooth. Miło było patrzeć, jak z uśmiechem życzą mi milej zabawy.
Znalazłszy się przed gildią, zapukałam. Przez kilka chwil nikt mi ni otwierał. Gdy jednak drzwi się otworzyły, zobaczyłam Rogue'a przed sobą. Uśmiechnięta z torbą w obydwu rękach stałam przed nim. Musiałam wyglądać dziwnie, ale w sumie ni mogłam się tego doczekać. A przede wszystkim mojej rozmowy  z Nathalie o jej mocy.
Rogue bez słowa zaprosił mnie do środka i skierował do pokoju Nathalie. Nie musiałam o nic pytać. Było widać, że wie, co ma robić. Nawet nie dotarłam o drzwi dziewczyny, kiedy usłyszałam jej głos.
- Nie martwcie się, Sofia da sobie radę. Ma lepszą orientację w terenie, niż ja. - wchodząc do pokoju zobaczyłam ją siedzącą na łóżku naprzeciwko Stinga i Yukino. Stali tak i spoglądali na nią z powątpiewaniem.
- Dobry... w czymś przeszkodziłam? - spytałam podchodząc do łózka i kładąc na nim torbę. Sting i Yukino spoglądali na mnie z ulgą wypisaną na twarzy. - Jeśli się martwiliście, to przepraszam. Ja nie mam takiej słabej orientacji w terenie, jak ten gałgan. - dodałam wskazując na Nathalie.
- Ej! - usłyszałam. Po chwili obok mnie stała niebieskowłosa.
- No co? Prawdę mówię...
- Wcale nie mam takiej słabej orientacji w terenie!
- Dziewczyno, ty się zgubiłaś w supermarkecie!
- Wcale nie. Szukałam pułki ze słodyczami.
- A znalazłaś? - spytała się jej. Spojrzała na mnie po czym odwróciłam wzrok.
- Dobra, wygrałaś. - powiedziała i siadła na łóżko zrezygnowana. Uśmiechnęłam się. Często tak robiłam, gdy byłam u niej na uniwersytecie. Prawie zawsze wygrywałam.
- W takim razie my już pójdziemy. - powiedział Sting. Gdy tylko opuścili wszyscy pokój, szybko siadłam na przeciwko dziewczyny i zaczęłam zadawać jej pytania.
- I jak? Rozwinęłaś to? Udało ci się to utrzymać i nie spieprzyć niczego? A może to pogorszyłaś? Nic ci się nie... - pytania leciały jak torpedy. Nathalie wyglądała natomiast na zaskoczoną i lekko zdenerwowaną.
- Spokojnie, spokojnie. Jestem cała. Nawet udało mi się to dłużej utrzymać. Nie umiem jeszcze za bardzo z tego korzystać, jednak postęp jest. - powiedziała trzymając przede mną ręce i uspokajająco nimi pokiwała.
- Rozumiem... - już miałam spytać o coś innego. gdy do pokoju ktoś wpadł. Odwróciłam się zaskoczona i zauważyłam Stinga leżącego na ziemi, a przed nim Yukino. Kątem oka zauważyłam Rogue'a opierającego się o ścianę.
- Mówiłam, że się wywrócisz. - powiedziała białowłosa. Na jej twarzy było widać wstyd z tego, co się tutaj stało.
- Co.. co wy tu robicie? - spytała lekko wystraszona niebieskowłosa. Po jej twarzy wywnioskowałam, że nie spodobało jej się to co tutaj zaszło. Wszyscy w pokoju byli zmieszani.
- Dlaczego... dlaczego nie powiedziałaś nam, że umiesz korzystać z magii? - spytał Sting przerywając cisze. Spojrzałam na dziewczynę.
- Ja... no cóż... powiedzmy, że moja magia jest tak mało potrzebna wam, że nie warto było się nią przejmować. - powiedziała spoglądając na mnie z wielkim POMOCY wypisanym na twarzy. Uśmiechnęłam się i przejechałam palcem po szyi. Jak se pościelisz, tak się wyśpisz.
- O co ci chodzi? Przecież każda magia jest ważna. I na pewno przydatna.
- A Archiwum? - spytała się go.
- Jasne... o ile uda się komuś to opanować. Jeśli nie wiesz, co robić, to masz... ou... może pomożemy jakoś ci to rozwinąć. Na jakim etapie jes...- mówił, kiedy podeszła do niego Yukino i mu nie przerwała.
- Skoro Nathalie umie posługiwać się magią, to zapewne ty też Sofia. - powiedziała. Nawet nie musiałam spoglądać na niebieskowłosą, żeby wiedzieć, że odpowiada jej zmiana tematu i to bardzo.
- Taa... - powiedziałam uśmiechając się lekko zdenerwowana. To szlo w złym kierunku.
- A jaki typ magii posługujesz? - spytała, a Nathalie już całkiem umierała ze śmiechu. Nie odwracając się do niej, chwyciłam poduszkę i na oślep w nią rzuciłam. Po chwili nie słyszałam już nic. Poduszka na mojej głowie powiedziała mi wystarczająco. Odwróciłam się do niebieskowłosej. miała poduszkę w ręce i przygotowana była na atak. Zdmuchnęłam włosy z przed nosa i zepchnęłam ją z łózka jedną nogą. Dziewczyna z piskiem wylądowała z łózka.
- Nokaut za pierwszym razem? Coś osłabłaś, Montechiaro. - powiedziałam siadając normalnie i zgarniając włosy do tyłu. Po chwili sama leżałam na ziemi. Co się stało, nie wiedziałam. Jednak jedno było pewne. Nathalie siedziała na łóżku i spoglądała na mnie z uśmiechem.
- 1:1 Galante. - powiedziała i jej uśmiech się poszerzył. Wstałam z podłogi już miałam jej oddać, gdy przypomniałam sobie, że mamy gości. Odwróciłam się do nich. Stali i spoglądali na nas jak na wariatki. Widać było, że nigdy nie widzieli takiej akcji.
- No co? Nigdy nie widzieliście bitwy na poduszki? - spytałam. Ich miny wskazywały na nie. Westchnęłam. Ten świat jest taki sztywnyyy! Trzeba wprowadzić tutaj parę zmian. Uśmiechnęłam się. - W takim razie Yukino będziesz musiała kiedyś przyjść do mnie razem z Nathalie. Zobaczysz, jak fajnie jest się tak spotkać. - powiedziałam i siadłam obok niebieskowłosej.
- A co do twojej mocy... - zaczęła Yukino, jednak szybko jej przerwałam.
- Jak na razie się nie rozwinęłam. Laxus podejrzewa, że odziedziczyłam pioruny, jednak nadal nie nauczyłam się niczego takiego. Podejrzewam, że pioruny nie są moja główną mocą. - powiedziałam.
- Czyli jej nie odkryłaś? - spytał Sting.
- Nie. Ale pracuje nad tym. - powiedziałam. Chłopacy z Yukino zostali jeszcze trochę, po czym nas zostawili. Pogadałyśmy jeszcze trochę, po czym poszłyśmy spać. Jutro była impreza. Podekscytowanie wzrosło. Czy oni mają takie same imprezy, co Fairy Tail?
Kiedy wstałyśmy rano, wszyscy zebrani już byli w pokoju głównym. Impreza zaraz miała sie zacząć. Skupienie i wezwanie Yukino. Polecenie Stinga mnie zamurowało. To było dziwne i jednocześnie przerażające, gdy dziewczyna zaczęła wykonywać polecenie. Najbardziej jednak była zszokowana Nathalie. Jednak wszystko wyjaśniło się, gdy pojawiła się w kostiumie kąpielowym. Reszta gildii też była już w kostiumach. Tylko my stałyśmy ja zdębiałe i spoglądałyśmy na nich. A to oni wczoraj uznali nas za wariatki... Uśmiechnęłam się. A więc imprezę czas zacząć.

SAGA I THE END

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wow, jednak potraficie być aktywni. Miło :D
Tak więc teraz mamy  koniec sagi o igrzyskach i jednocześnie o rozpoczęciu nowego życia.
Od soboty rozpoczynamy drugą sagę, która wyszła nam jako jeden wielki zapychacz ale to nie ważne ^^ Już niedługo będą (SPOJLER) urodzinki jednej z dziewczyn wieć trochę przypału możecie się spodziewać (/SPOJLER)
Tak więc co sądzicie?

No i tak przy okazji: Za tydzień zakończenie roku! Więc...
1) Prawdopodobnie zrobimy maratonik rozdziałów znaczy P-Sob-Nd
2) Prawdopodobnie? Tak, zależy czy chcecie. Jak to pokazać? Aktywnością.
3) Więc udzielać się ludzie :)

Więcej podamy w środę.

Tak więc byle do środy :3

P.S. pozdrowienia dla stałych bywalców - tych co pozostali widmami jak i dla tych co ostatnio postanowili wyjść z cienia -^^-