niedziela, 30 października 2016

SaberLove - Rozdział 6

Drugi dzień wielkiego turnieju magicznego, tak bardzo się cieszę [sarcasm]. Główni komentatorzy Chapati i Yajima codziennie zapraszają do siebie jakiegoś gościa. Wczoraj jedną z nich była Jenny Realight, członkini Blue Pegasus. Nic dziwnego. Ale dlaczego dzisiaj zaprosili akurat mnie? Myślałam, że sławna mogę być jedynie na tle politycznym, skoro Terra nie udziela się... kulturowo. A tutaj zaproszenie... pewnie ma to związek z moim bratem. Jak zwykle. Nadal jestem zła ale postaram się być mniej naburmuszona.
- Hej malutka, wszystko gra? Jesteś pewna, że nie chcesz iść na te lody? - Shiro objął mnie ramieniem cały radosny.
- Nie chce - odparłam chłodno odsuwając się od niego. Spojrzał na mnie zmartwiony. Trochę mi przykro, że go tak traktuje. On nie jest tak w stu procentach winny. Jednak moja złość jest zbyt duża, by być jakkolwiek miła. Nie wiem jak dzisiaj przeżyje.
***
- Witam, witam! To już drugi dzień naszych igrzysk magicznych! - przywitał się ze wszystkimi facet dynia. Widownia zrobiła oczywiście ogromny hałas - W naszej loży znajdują się ;jak dnia poprzedniego; Chapati i Yajima oraz gość dnia dzisiejszego : Księżniczka Państwa podziemnego Terry, Alex - znowu wiwaty. I tak nikt mnie nie zna. Jednak, ponieważ nasza loża jest pokazywana na lakrymie, muszę się uśmiechać, co też zrobiłam.
- Wydaję mi się, że nie każdy cię zna, panno Alex - powiedział sędziwym głosem staruszek siedzący obok mnie.
- Sama byłam zaskoczona - starałam się mówić wyraźnie. Ta cisza... nikt się chyba nawet oddychać nie odważy - Myślałam, że ze względu na... sytuacje mającą miejsce te niecałe 200 lat temu, to mogę być bardziej znana na tle politycznym niż kulturowym. Jestem miło zaskoczona, że zostałam zaproszona - uśmiechaj się i bądź miła, a wszystko będzie dobrze.
- No cóż. Pewnie tylko ci ludzie w moim wieku - zachichotał lekko na swoje słowa - będą wiedzieć, że Terra to podziemne państwo i rozciąga się nad całym naszym kontynentem, gdzie dokładnie znajduje się twój zamek?
- Mówimy o tym moim głównym rodzimym? Kiedyś znajdował się pod Pergrande ale teraz... jest pod Iceberg
- Skoro już zeszliśmy na temat Pergrande, to pewnie tylko obecni jak i ci słuchający z lakrym magowie udzielający się wojennie będą cię chociażby kojarzyć. Każdy kto się orientuje w temacie wie, że wojna w której brałaś udział była największą i jedyną w ciągu ostatnich 20 lat! - tym razem to Yajima się odezwał. Mogłam się spodziewać, że skoro wczoraj tak Jenny odpytywali to mnie też to czeka ale wolałabym o takich rzeczach nie wspominać.
- Tak. To co się zdarzyło cztery lata temu na pewno wywarło ślad na wszystkich, którzy brali w tym udział - muszę zważać na słowa. Turniej Magiczny to największe wydarzenie w kraju. Pewnie całe państwo mnie słucha i ogląda w tej chwili - Nauczyłam się wielu rzeczy podczas tego wydarzenia, jak tego, że nie wolno bagatelizować małych rzeczy, bo potem rosną na olbrzymów i nie można ich powstrzymać... - ugryzłam się w język zanim się na dobre rozgadam i znowu obrażę Hisui. Jeszcze wszyscy mnie popamiętają.
- Czyżbyś chciała nam coś przekazać, panno Alex? - zwrócił się do mnie Chapati.
- Ja... - zawahałam się - Powiem tylko, że od tego momentu z wielką radością czekam na moment, w którym będę mogła powiedzieć: "Wiedziałam, że tak będzie" - uśmiechnęłam się, pierwszy raz szczerze od kilku dniu. Jednak wypadałoby zmienić temat. Za długo trwa to odpytywanie. - Ale możemy wrócimy do głównej atrakcji tego dnia? Jestem ciekawa, co to za kolejne zadania zdołaliście wymyślić - rozluźniłam się i położyłam ręcę na stole. Mogłam ubrać dziś jakąś sukienkę albo coś ale uznałam, że lepiej będzie jak będę miała narodowe barwy Terry. Pewnie nikt by nie zgadł ale to czarno-czerwony. Z hipogryfem na herbie. Według historii kraju, czarny był pierwszy, bo magiczne bronie najczęściej były tego koloru. Czerwony doszedł prawie dwieście lat temu, po tym jak zmuszono nas do podpisania traktatu pokojowego i uznano Krwawym Krajem. Ach, ci bojaźliwi ludzie. Bali się, że zaatakujemy ich od dołu, z zaskoczenia? W przenośni i dosłownie?
Tak więc, siedziałam w czerwonej spódniczce, czarnym swetrze, gdzie na plecach mam wyszytego hipogryfa oraz kozakach do kolan. Nigdy nie mogłam zrozumieć, dlaczego strój elegancki dla kobiet na takie uroczystości musi wyglądał właśnie tak. Jakbym nie mogła ubrać się normalnie tylko w te kolory. Te tradycje...
Spojrzałam w dół. Zbytnio się zamyśliłam. Ale wiele nie straciłam. Poszczególne drużyny wybierały, kto to dzisiaj będzie brał udział w dzisiejszym zadaniu. Zawodnicy wybrani. Tylko jedna dziewczyna na osiem osób. Jedynych, których kojarzę to Sting z Sabertooth, dwóch gości z Fairy Tail ale to tylko po znaczkach i ich sławie... resztę pierwszy raz widzę ale jeden z nich wygląda jakby był na ostrym kacu i pijaku jednocześnie.
- Konkurencją na dzisiaj jeeeessst....Rydwan! - krzyknęła dyniowa głowa. - Zawodnicy muszą przejść po ruszających się platformach do linii mety. Wszystkie chwyty dozwolone. Ale uwaga! Nie wolno spaść! Kto spada, ten odpada! - i zniknął. Niektórzy chłopcy nie wyglądali na szczęśliwych... dokładnie trójka. Nawet wiem dlaczego. Nawet się ruszyć nie mogą! Wszyscy wystartowali, a oni?
- Widać reprezentanci Fairy Tail i Sabertooth się ścieli! Jak się zaraz niepozbieraną to na pewno tego nie wygrają - zaczął komentować Yajima.
- Ich organizm ich oszukał, a sami nie są wstanie tego pokonać. To tylko świadczy o ich słabości - oświadczyłam pewna siebie. Na trybunach rozległy się dźwięki aprobaty jaki i przytaknięcia mi.
- Co masz na myśli? - zwrócił się do mnie Chapati. - Jeden z nich jest z najsilniejszej gildii w Fiore. Wygrywali przed ostatnie siedem lat. Fairy Tail też było mocne, przed tymi latami.
- Choroba lokomocyjna ma być wymówką na to by nie móc działać? To tak jak powiedzieć, że kobieta ma prawo psioczyć na wszystko dookoła tylko dlatego, że dostała okresu. Jedno i drugie jest dla mnie bzdurą. Jak wisi nade mną groźba śmierci, to można wykrzesać z siebie dwieście procent i więcej... - za bardzo się unoszę. Muszę się opanować.
- Być może masz rację ale to tylko turniej. Żadna śmierć nam tutaj nie grozi - dyskutował ze mną, podczas gdy na arenie wciąż trwało zadanie. Publiczność pewnie już nie wiedziała gdzie podziać oczy. Na czym się skupić.
- Kiedy trenujesz to też możesz się nie przykładać i mówić, że "to tylko trening" i "nic się nie stanie". Jednak trenujesz po to by, móc w stanie pokonać wroga, który będzie cię traktować bardziej niż serio. A nawet nie będzie grać fair. W tym momencie ta trójka udowadnia, że nie radzi sobie na ruszającym się obiekcie. To tyle by było z ich siły - skończyłam. Więcej chyba nie powinnam się odzywać. Nadal jestem zła. Niby powiedziałam prawdę, to co myślę ale wiem, że trochę pojechałam. Zasugerowałam, że podważam siłę Sabertooth. Muszę lepiej dobierać słowa. Uważać na ich wagę. Rozejrzałam się po trybunach. Część mi kibicowała. Ale to była bardzo mała część. Reszta najwyraźniej dalej ślepo wierzyło w tą gildię. Stanowczo, coś jest z nią nie tak. Jednak mój wzrok skoncentrował się na drużynie z gildii Raven Tail. Już wczoraj zwrócili na siebie moją uwagę. Wczoraj gdy jedna z ich dziewcząt walczyła, stało się coś dziwnego. Nagły przypływ tej złej energii. Czułam, że jest bardzo blisko mnie. Po skończonej walce, uczucie zniknęło. Zlokalizowałam jednak źródło... przynajmniej tak myślę. Liczę, że dzisiaj również coś się wydarzy. Jeśli znów, źródło będzie od tego ich "mistrza" to znaczy, że coś jest na rzeczy. Wtedy oznacza to, że myliłam się co do Sabertooth...albo, że coś lub ktoś działa w dwóch miejscach. Osobiście skłaniam się ku drugiej opcji.
- No i mamy zwycięzców! Na pierwszym miejscu Bacchus z drużyny Quatro Cerberus! 10 punktów! Drugie miejsce...Kurohebi z drużyny Raven Tail! 8 punktów! Trzecie miejsce...Risley z drużyny Mermaid Heel! 6 punktów! Potem kolejno...Yuka Suzuki 4 punkty, Ichiya Vandalay Kotobuki 3 punkty. Natsu Dragneel 2 punkty, Gajeel Redfox 1 punkt oraz na ostatniej pozycji Sting Eucliffe otrzymuje 0 punktów - wymienił Chapati.
- Wow, Sabertooth chyba jeszcze nigdy w historii turnieju nie upadło tak nisko. Ale to i tak pewnie nie przeszkodzi im w tym by jednak wygrać. Teraz walki! - skomentował Yajima. Wolałam na razie się nie odzywać.
- Panno Alex, może ty wywołasz przeciwników na ring? - zwrócił się do mnie Chapati. Wybacz gościu ale zdaje się, że publiczność mnie nie cierpi bo pojechałam po Sabertooth.
- Oczywiście - uśmiechnęłam się promiennie i spojrzałam w stronę tablicy gdzie są wyświetlani nasi magowie  - W pierwszej walce zmierzą się ze sobą...Toby Horhota z - niecierpliwie jak chyba wszyscy, czekaliśmy na drugiego zawodnika - z Kurohebi  - podniosłam głos, żeby to jakoś brzmiało. Na ogół raczej nie wywołuje ludzi do walk. Nawet nie wiem kogo bym mogła obstawiać. Myślę, że Kurohebiego ale to chyba tylko dlatego, że wygląda przerażająco no i jest w Raven Tail. Może znów pojawi się ta dziwna, zła energia.
Jak przewidziałam, to Kurohebi wygrał. 10 punktów dla Raven Tail. Jednak nic się nie pojawiło. Czy to dlatego, że ten człowopies był za słaby? Sami słabeusze. Jeszcze trochę i sama tam zejdę.
- Druga walka - odparłam radośnie. Chyba jeszcze nigdy w życiu nie byłam tak sztuczna. A nie chwila... podobnie było gdy rozmawiałam z księciem Bosco. - Bacchus kontra Elfman Strauss - bardziej entuzjastycznie to chyba nie mogłam tego powiedzieć. Biorąc pod uwagę, jak gościu się zatacza, to bym powiedziała, że wygra Elfman. Z drugiej strony, wiem, że nikt o zdrowych zmysłach by się nie upił na drugi dzień ale w takim razie, o co chodzi?
Jak się okazało, istnieje najwidoczniej magia związana z pijaństwem. Po prostu nie wierzę w to co widzę, naprawdę? Chociaż tyle, że przegrał. 10 punktów dla drużyny Fairy Tail A.
- Trzecia walka. Jenny Realight kontra Mirajanne Strauss - ogłosiłam i już miałam obstawiać kto wygra kiedy stało się coś, co bym nigdy nie przewidziała. Była to walka. Ale na kobiece wdzięki. Może bym nawet się przyłączyła do tego szaleństwa jakie dzieje się tam na dole ale jestem zbyt wkurzona.
- Panno Alex, nie dołączysz? Myślę, że będzie pannie szczególnie dobrze wyglądać w białej sukni ślubnej - zagadnął mnie Chapati, a nasze twarze znów pojawiły się na wielkim ekranie. Nawet śmiechy ucichły w tym momencie. Naprawdę tak obchodzi ich moja reakcja?
- Raczej sobie odpuszczę, Chapati. Do mnie zdecydowanie nie przemawiają takie zabawy - uśmiechnęłam się przepraszająco - Wręcz jestem zażenowana. Celem tej części dnia, jest walka na magię, ewentualnie pięści. Nie na to, która dziewczyna jest seksowniejsza czy ładniejsza. Lepiej by było gdyby wszyscy się uspokoili. Łamiecie zasady turnieju - podkreśliłam ostatnie zdanie, by dać do zrozumienia organizatorom, że jednak to co tam się dzieje, nie jest dobre. Nawet jeśli ich jako mężczyzn to cieszy. Na szczęście, wszyscy na to przystali, choć niezadowoleni, że zepsułam zabawę. Odbyła się prawdziwa walka którą wygrała Mirajane. 10 punktów dla drużyny Fairy Tail B.
- Walka czwarta. Kagura Mikazuchi kontra Yukino Aguria - tą walką byłam chyba najbardziej zainteresowana. Pewnie tylko dlatego, że ta cała Yukino była z Sabertooth. Nie wiem na co dokładnie liczę. Że nagle wyjdzie na środek i przyzna się, że chce przyzwać na ziemię armię umarłych najlepszych wojowników jacy kiedykolwiek żyli?
Przyznam, że to było ciekawe. Jednak od samej Yukino nic nie wyczułam. Widzę jednak, że jest potężnym magiem duchów. Jednak nie na tyle, skoro przegrała. 10 punktów dla Mermaid Heel Są momenty w których żałuje, że nie mam dostępu do świata gwiezdnych duchów, jednak zdecydowanie przez większość swojego życia, cieszę się, że mam dostęp do świata gdzie spoczywają najwięksi wojownicy w dziejach.
- No cóż. Czyli to by było na tyle z dzisiejszego dnia. W tym momencie prowadzi drużyna Raven Tail ale pamiętajcie. Wszystko może się zmienić! - dyniowa głowa się żegnała. Czy to naprawdę koniec? Mogę już stąd iść? Zanim do reszty obrońcy Sabertooth mnie znienawidzą?

sobota, 15 października 2016

SaberLove - Rozdział 5

Wróciliśmy do klasztoru. Każdy z nas był zawiedziony odniesionymi rezultatami. Nigdy nie spodziewałabym się, że moce Alex zawiodą. Zawsze było jakieś potwierdzenie zbliżającej się zagłady, jednak teraz brak jakiegokolwiek sygnału ukazującemu nam postęp otwarcia portalu. Nikt nie wiedział, co zrobić. Byliśmy przerażeni. Alex najbardziej. Gdy tylko księżniczka Fiore się rozłączyła, następczyni tronu Terry szybkim krokiem opuściła budynek gildii i wyruszyła w natychmiastową podroż do Crocus. My natomiast wróciliśmy do podziemnego państwa.
Gdy tylko weszłam do budynku, od razu skierowałam się do swojego pokoju. Nie chciałam dzisiaj nikogo widzieć. Wspomnienie o Pergrande nie dawało mi spokoju. Każda znana mi osoba wiedziała, jak ta katastrofa wpłynęła na mnie. Przez kilka miesięcy nie mogłam się pozbierać. Popadałam w depresję.
Katastrofa, która nastąpi, miała być gorsza.
Padłam zmęczona na łózko zawijając się w kulkę. Nie chciałam, by ktokolwiek mi przeszkadzał. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
Obudziło mnie jasne światło. Zdezorientowana otworzyłam powoli oczy i rozejrzałam się po pokoju. Nic się nie zmieniło. Wszystko leżało na swoim miejscu tak, jak mało być.  Zaspana zerknęłam na zegarek. Było kilka minut po szóstej. Przeciągnęłam się i wstałam. Sięgnęłam po jakieś czyste rzeczy i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i szybkim krokiem podążyłam do sali treningowej. Tam zaczęłam się wyżywać na manekinach. Każde uderzenie pokazywało moją frustracje, brak możliwości jakiegokolwiek ruchu. Kopniecie ukazywało mój ból po wspomnieniach z Pergrande. Natomiast atak nożami odzwierciedlało moja chęć zemsty. Trenowałbym tak do usranej śmierci
- Odpocznij trochę. Będzie smutno, gdy ciebie zabraknie. - usłyszałam od strony drzwi. Zatrzymałam moje ruchy i spojrzałam na przybyłego. Shiro stal w przejściu opierając i spoglądając na mnie z uśmiechem. Wyglądał na wyluzowanego, chociaż wiedziałam, ze tak nie było. Nawet na nim zostały ślady wczorajszej porażki.
Odrzuciłam swoje miecze pod ścianę i podeszłam powoli do niego.
- Nie wydaje mi się, by ktoś tęsknił. - wyszeptałam zasapana.
- Ja bym tęsknił.
- Ty się nie liczysz! - krzyknęłam uderzając go żartobliwie w ramie. Ten jednak nie zaśmiał się.
- Gdzie ten twój brak zaufania do mnie? - spytał zamiast tego.
- Nadal jest gdzieś w środku. Po prostu lekko osłabł. Proste.
- Jakoś ci nie wierze.
- Jak sobie chcesz. - mówiąc wzruszyłam ramionami. Przecisnęłam się obok niego i ruszyłam w kierunku kuchni. Tam nalałam sobie szklankę wody. Kiedy wróciłam do sali, Shiro już tam nie było. Poszłam do pokoju i przebrałam się w coś, co nie śmierdziało potem. Zeszłam na śniadanie, a potem poszłam do mistrza. Siedział on w fotelu i czytał jakaś starą książkę. Miał na sobie szatę zawiązywana w pasie
Gdy usłyszał, że wchodzę, podniósł głowę. Spoglądał na mnie przez chwile po czym wrócił do lektury. Wiedziałam jednak, ze nie czyta.
- Jedziemy w tym roku na igrzyska? - spytałam się siadając przed num na podłodze. Nie zwracał jednak na mnie uwagi.
- Wypadałoby wpaść i je zobaczyć. To nie byłoby miłe gdybyśmy kolejny rok odmówili. - powiedział. Popatrzyłam się na niego. Wiedziałam, że mistrz nielubi takich przedstawień, jednak nie mogłam nic na to poradzić. Już piąty rok zostajemy zaproszeni. Nie możemy odmówić. Westchnęłam.
- Może zobaczymy najpotężniejszą gildię w akcji. - powiedziałam uśmiechając się. Byłam ciekawa, jakim cudem udało im się wygrać igrzyska, skoro nawet nie potrafili z nami wygrać.
- Zacznij się przygotowywać jutro ruszamy. - dodał wstając od fotela i wychodząc z pokoju. Posiedziałam jeszcze trochę rozmyślając nad jutrzejszym dniem, po czym poszłam do siebie.
Następnego dnia z samego rana wszyscy czekaliśmy na mistrza. Musiał jeszcze coś załatwić, zanim wyjedziemy. Zaczęliśmy się już niecierpliwić, kiedy wyszedł z budynku. Wyruszyliśmy do Crocus. Zajęło nam to kilka godzin. Oczywiście nie obyło się bez ciągłego wkurzania i postojów. Jednak dotarliśmy wszyscy w jednym kawałku. Szkoda...
Kiedy znalazłam się w Crocus, miałam tylko jeden cel. Znaleźć Alex. Cała ta sytuacja ją przerastała, a teraz rozmowa z księżniczką Fiore. Od samego początku wiedziałam, że to nie zakończy się dobrze. Nie chciałam jednak powstrzymywać Alex od próbowania. Przepraszając towarzyszy, poszłam w pierwszą lepszą uliczkę. Zaczęła się moja mordęga z nowym miastem. Nigdy nie miałam dobrej orientacji w terenie. Za każdym razem, gdy myślałam już, że znalazłam dziewczynę, była to jakaś przypadkowa osoba, a wiedziałam, że nie wiele osób ma szare włosy.
Już po raz setny zaczepiłam obcą kobietę, kiedy usłyszałam ten charakterystyczny krzyk.
- Maksymalnie wkurzona. Jak możesz być tak głupi i ślepy? Naprawdę, nie wierzę, że mamy tę samą krew. Skoro twierdzę, że to prawda, to znaczy, że tak jest. Dlaczego mi nie wierzysz? Z jakiego powodu? - szybko odwróciłam się. Stała tam i krzyczała na swojego brata. Za nią stali zszokowani dwaj członkowie Sabertooth. Szybkim krokiem zaczęłam podchodzić do nich. Za wiele nie przeszłam. Dziewczyna zaczęła uciekać z tego miejsca. Pobiegłam za nią.
- Alex. Alex! - krzyknęłam, a dziewczyna się zatrzymała. Odwróciła się. Miała zacięty wyraz twarzy, a gdyby jej oczy mogły zabijać, już dawno byłabym martwa. Podeszłam do niej.
- Co tam się stało? - spytałam. Dziewczyna jednak milczała. Stała tak i przyglądała mi się. W jej oczach pojawiła się rozpacz. Już wiedziałam, że nie udało jej się przekonać księżniczki Fiore. Podeszłam do niej.
- Nie martw się jakoś damy radę. Musi być inny sposób dostania się do fundamentów budynku. - pocieszałam ją. Ta jednak odtrąciła mnie i poszła dalej sama. Westchnęłam. Tutaj był potrzebny Shiro, nie ja. Ruszyłam za dziewczyną.
Minęły dwa dni od przyjazdu. Większość gildii już przyjechała i zbierała się w pobliskich klubach. Były wszystkie sławne gildie. A przynajmniej sławne u nas. Spoglądałam właśnie na członków Blue Pegasus, kiedy poczułam rękę na ramieniu. Odwróciłam się. Był o Hiro.
- Widzę, że obserwatorka w swoim żywiole. - powiedział podchodząc do barierki balkonu. Oparł się i w najlepsze spoglądał na podążających ludzi.
- Musze przecież znaleźć wrogów. Bez tego ten wyjazd byłby beznadziejny. - odpowiedziałam. Przyglądaliśmy się harmiderowi. Z dnia na dzień coraz więcej gildii przyjeżdżało, coraz więcej bijatyk, słownych potyczek i wszystkiego, co kojarzyło się ze spotkaniami przyjaznych lub wrogich sobie gildii.
- Będzie co opowiadać tam na dole, co? - spytał się mnie. Spojrzałam na niego. Był o wiele spokojniejszy i rozważniejszy od swojego brata. Dokładne jego przeciwieństwo.
- Oczywiście, że tak. Nie dadzą mi spokoju, dopóki nie opowiem im wszystkiego ze szczegółami. - żachnęłam się.
- Taa... Shiro zabiera Alex ją rozerwać. Dziwię się, że dotąd się nie uspokoiła. Zazwyczaj zajmowało mu z dwie godziny, nim nie usłyszeliśmy jej śmiechu.
- To krytyczny przypadek. Nie chce po prostu, by coś złego się stało. Lubi mieć wszystko pod kontrolą. - mówiąc to spojrzałam na nadchodzącą gildię. Byli strasznie hałaśliwi. Jedni rozmawiali, inni się bili. Nic, tylko chodzący chaos.
- Widzę, że w tym roku Fairy Tail też bierze udział. - powiedział zaciekawiony. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Dlaczego nie mieliby brać udziału? Przecież to są igrzyska dla wszystkich gildii, a nie tylko zaproszonych.
- Tak, tylko że przez te wszystkie lata przegrywali. Przez ostatnie dwa lata chyba nawet nie dostali się do finałowej dziesiątki. A kiedyś to była taka potężna gildia.
- Co się stało?
- Najpotężniejsi członkowie ich gildii zniknęli podczas testu na maga klasy S. Mówią, że to Acnologia, jednak ja im za bardzo nie wierzę. - powiedział odpychając się od barierki. Zdziwiłam się. To był dosyć dziwne zjawisko. Niecodziennie Acnologia pojawia się na nieznanej wyspie i atakuje magów. Coś musiało się stać, kiedy tam byli. Westchnęłam. Musiałam przestać tworzyć jakieś teorie do każdego podejrzanego wydarzenia. Fairy Tail. Ich gildia przeżyła tyle złego. Musiałam coś więcej się o nich dowiedzieć. Ale to później. Najpierw zrelaksuje się podczas tego wolnego od treningów.
Dzień pierwszych igrzysk w końcu nadszedł. Stałam na balkonie i spoglądałam na wielki labirynt znajdujący się nad miastem. Widziałam w nim biegających członków gildii, walki, a czasami wypadających poza teren ludzi. Nie podobały mi się igrzyska, jednak musiałam tu być. W tej chwili musieliśmy obserwować członków gildii Sabertooth tak dokładnie, jak jeszcze nigdy. Mogliśmy spodziewać się wybuchu złej nocy w każdej chwili. A otworzenia portalu jeszcze szybciej. Podeszła do mnie Alex. Od kilku godzin zachowywała się całkiem grzecznie. Było to podejrzane, jednak Nie mogłam nic zrobić. Niech robi, co chce.
Wyłoniono zwycięzców labiryntu. Byli tam oczywiście Sabertooth. Jednak nie obyło się bez szoku. Dwie drużyny drużyny Fairy Tail zostały zgłoszone do zawodów. I obie się dostały! Uśmiechnęłam się. To będą ciekawsze igrzyska, niż się spodziewałam.

środa, 12 października 2016

SaberLove - Rozdział 4

Członkowie Sabertooth stali pod ścianami szepcząc do siebie, moi rycerze przeszukiwali każdy kąt tej gildii, a ja dreptałam w kółko. To nie możliwe, żebym się pomyliła.
- Alex... - Katie powoli do mnie podeszła, spojrzałam na nią złowrogo. Znów nic nie idzie po mojej myśli! Co robię nie tak? - Jesteś naprawdę pewna, że chodzi o to miejsce? W ogóle, to czego spodziewasz się znaleźć?
- Cztera lata temu się nie pomyliłam. Tym razem też nie - zwróciłam się do niej chłodno, jednocześnie przypominając sobie wydarzenia sprzed lat. Od tamtej chwili, Pergrande będzie kojarzyło mi się tylko z bólem i niechybną śmiercią. Katie najwyraźniej również pamiętała co się wtedy wydarzyło.  - Już raz kiedyś doszło do katastrofy - zaczęłam mówić na tyle głośno by każdy mnie słyszał - Nie mam zamiaru drugi raz dopuścić do tej sytuacji, rozumiesz? Nie chce kolejnej wojny! - odwróciłam się do niej plecami starając się opanować emocje. Tym razem trzeba zapobiec nieszczęściu wystarczająco szybko.
- Księżno? - zwrócił się do mnie dowódca straży. Spojrzałam na niego z nadzieją ale nic nie musiał mówić. Już wiedziałam.
- To niemożliwe - złapałam się za głowę kiedy mnie olśniło - Fundamenty - szepnęłam. - Możliwe, że to pod fundamentami.
- Co masz na myśli? - mistz gildii jak dotąd milczący wystąpił przed szereg. Patrzył na mnie z wyższością. Odwzajemniłam spojrzenie - Chyba nie chcesz zrównać tego budynku z ziemią? Nie pozwolę na to - zagrzmiał jego głos. Nie podoba mi się to. Wygląda jakby chciał mnie się pozbyć. Dosłownie.
- Obawiam się - zaczęłam kpiąco - że, nie masz tu nic do gadania. Lakryma. - ostatnie zdanie skierowałam do Shiro. Podał mi urządzenie jednocześnie wysyłając mi uspokojające spojrzenie. Jestem spokojna. Jestem, kurcze oazą spokoju. Nie widać? Wystawiłam rękę z lakrymą przed siebie.- Księżniczka Fiore Hisui - powiedziałam stanowczo.
- Hisui? A na cholere ci z nią gadać? - gwałtownie się odwróciłam
- Milczeć, a wy... złożyć broń - na ogół nie jestem taka agresywna, jednak obecna sytuacja odemnie tego wymaga/ Pozatym... jeżeli będę zbyt miękka to nie będą mnie szanować. Zwłaszcza ci napełnieni pychą magowie. Znowu skupiłam swoją uwagę na ekran rozświetlany przez żółtą lakrymę. Zielonowłosa patrzyła na mnie ze zdziwieniem.
- Alex? Ty...co ty robisz ze swoimi gwardzistami na moim terenie? Wiesz, że to niezgodne z prawem. Chcesz mi coś przekazać? - zmarszczyła gniewnie brwii.
- Musimy poważnie porozmawiać i to natychmiast. Nie przyjmuję odmowy.
- Dlaczego bezprawnie wkraczasz na teren mojego kraju?
- Chesz żeby wydarzenia z Pergrande się powtórzyły!? - podniosłam głos. Dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczona.
- Nie. Myślę, że nikt nie chce.
- Ja też nie - mówiłam już spokojniej. Miałam zamiar się rozłączyć kiedy przeszkodziła mi w tym pewna dziewczyna. Ta sama co nie wpuściła mnie do środka ostatnim razem.
- Chwila moment. Księżniczko Hisui o co tu chodzi? Dlaczego ta dziewucha sobie przeszukuje naszą gildie bez żadnych konsekwencji?  - spojrzała na mnie wynośle. Jeszcze mnie popamiętasz, dziewczynko.
- Ach, Minerva. To jest Księżniczka Terry, Alex. Mogłaś nie słyszeć o tym państwie. Znajduje się ona pod ziemią i rozciąga się nad całym kontynentem. To potężne mocarstwo. Spowodu pewnych wydarzeń, zamknięto przejścia do podziemi. Królestwo nadal funkcjonuje ale tylko pod względem politycznym. Przeciętny mieszkaniec wioski, może znać je jedynie z legend. - nie przerywałam jej. Cieszę się, że im to po krótce wyjaśniła. Oszczędziła mi czasu. Oddałam lakrymę Shiro. Gwardzistom kazałam wracać do zamku. Zanim wyszłam...
- Ja nigdy się nie mylę. Tym razem również nie. - przejechałam wzrokiem po wszystkich. Ich mistrz który ma ochotę mnie rozszarpać, podobnie jak ta cała Minerva i przynajmniej połowa towarzystwa. Na dłuższą chwilę mój wzrok spoczął na Frosch i Lectora. Wyglądają na przerażonych. Zmartwiłam się. Nie chciałam ich wystraszyć. Ich właściciele wyglądają na zdumionych. Obracając się na pięcie. Wyszłam z budynku ani razu nie obracając się za siebie. Byłam zła. Jak to wytłumaczę ojcu?
***
- Jak to się nie zgadzasz? Nie masz wyjścia! - gwałtownie wstałam ze swojego miejsca, aż się krzesło wywróciło na ziemię.
- A co jeśli się mylisz? - również wstała.
- A co jeśli nie? 
- Kłócicie się jak pięcioletnie dzieci - obie zaskoczone zwróciłyśmy się w stronę dobiegającego dźwięku. W drzwiach od sali obrad stał dorosły, dobrze zbudowany, brązowowłosy chłopak o krwiścieczerwonych oczach. "Akira/Braciszek?" - krzyknęłyśmy jednocześnie zaskoczone. 
- A...co...co ty tu robisz? - pierwsza otrząsnęłam się z szoku - Nie powinieneś być...
- Dokładnie tutaj - uśmiechnął się i podszedł w naszą stronę. Stanął koło Hisui i spojrzał na mnie wymownie.
- Minęło osiem dni, siostrzyczko. Ojciec się niepokoi.
- Nie moja wina, że ona jest taka upara - założyłam ręce na piersi w celu ukazania swojego oburzenia. Ten tylko westchnął. - I co wzdychasz? Może byś się tak ze mną przywitał, co? Nie stęskniłeś się?
- Każda chwila bez ciebie to błogosławieństwo - prychnęłam na jego słowa, podczas gdy on z łaski swojej mnie prztulał.
- Powiedz tej swojej dziewczynie, by pozwoliła mi działać.
- Nie pozwole ci bez powodu niszczyć gildii. Zwłaszcza tej najlepszej w całej kraju! - zielonowłosa patrzyła na mnie złowrogo.
- Bez powodu!? Według ciebie, groźba zachwiania równowagi świata, która poskutkuje kataklizmami nie jest wystarczającym powodem? - wyrwałam się z objęć brata.
- Dziewczyny, proszę - stanął między nami - Alex? Jesteś pewna tego co mówisz? - zwrócił się do mnie. Spojrzałam na niego z niedowierzeniem. Że niby nie wierzy mi? Czy on... stoi po stronie Hisui? Ja wiem co tą dwójkę czeka ale... zabolało.
- Mam ci przypomnieć co się działo w Pergrande i z czyjej winy? - teraz to on patrzył na mnie z bólem.
- Chodzi mi o to, że masz tylko przeczucie. Nie twierdzę, że jest ono mylne ale wcześniejszym razem, prócz przeczuć pojawiały się też konkretne znaki, pamiętasz? I! Przypomnę ci, że czasami twoje przeczucia okazywały się mylne - położył mi rękę na ramieniu, chyba chcąc mnie w ten sposób uspokoić. Jestem na niego zbyt zła, by teraz być spokojna.
- Moje przeczucia nigdy nie były mylne. Mogło to być coś co działo się nie w tym świecie albo coś skończyło się zanim się zaczęło. Ale napewno nie były mylne! Dlaczego bierzesz jej stronę? Znasz mnie całe życie! Naprawdę myślisz, że potym wszystkim co robię, to mogę mieć choć cień wątpliwości? Nie! Ja wiem, że coś się dzieje! Po prostu wiem! Ale ty, tak jak obecnie każdy, bagadelizujecie to! - nawet nie zauważyłam kiedy zaczełam się wydzierać. Niektórzy gwardziści Hisui zaczęli się zbierać w sali chcąc zobaczyć co się dzieje.
- Alex, proszę cię, uspokój się - Akira próbował mnie uspokoić. Bezskutecznie.
- Nie, nie uspokoje się. Uważacie, że się mylę, bo tylko ja to czuje? Czyżbyście już zapomnieli kim jestem? Na kogo mnie wybrano? Chyba właśnie z tego względu, powinniście brać moje słowa bardziej poważnie! Jak nastąpi kolejna katastrofa, ja nie będę brała w niej udziału! Jak będziesz chciał coś naprawiać. Zrobisz to sam. Też masz moce.
- Dobrze wiesz, że nie mam takiego połączenia duchowego jak ty.
- Och, nagle stało się to dla ciebie ważne? Nie wierzę w waszą dwójkę. Nie będę brać w tym udziału. Jak tak bardzo chcecie kłopotów, to proszę bardzo. Ja już się w nic nie mieszam! - wyszłam szybkim krokiem z sali ignorując wszystkie krzyki dookoła. Zatrzymałam się dopiero gdy wyszłam z zamku. Spojrzałam w niebo. Słońce dawało po oczach. Lekki wiatr z południa nieco mnie orzeźwił. Został niecały tydzień do igrzysk. Inne gildie zaczną się zjeżdżać za jakieś trzy dni... podobnie z resztą mojej "rodzinki". Nie opłaca się wracać. Zostanę w Krokus i spróbuje ochłonąć. Choć czuje, że to nie będzie takie łatwe.
Urodziłam się po to by utrzymać równowagę na świecie. Pamiętam jak byłam mała i cieszyłam się, że z dwójki mojego rodzeństwa to akurat ja mam najsilniejsze połączenie duchowe. Pamiętam jak myślałam, że będę kimś. Że przyczynię się do wielkich rzeczy.A teraz? Tak bardzo żałuję, że nie jestem bardziej normalna. Nigdy nie sądziłam, że to będzie takie trudne. Nawet jeśli są osoby, które są ze mną to wiem, że w głębi duszy również mi nie wierzą. Nie uwierzą póki sami tego namacalnie nie poczują. Jestem sama. Sama przeciwko całemu Fiore, Seven...ktoś lub coś narusza bariere świata niematerialnego. Chce się tam dostać. Wydostać to co jest w środku. Ten ktoś jest skończonym idiotą. To co jest w środku jest bardzo potężne ale jednocześnie nie okiełznane. Nikt nie ma nad tym kontroli i nie będzie miał. Obawiam się, że w chwili ostatecznej nie damy rady. Nie podołamy zadaniu. Ja nie podołam. 
Czuje to. Czuję, że to się skończy dla nas wszystkich bardzo źle.
- Czy to nie nasza księżniczka? - zaskoczona nagłym dźwiękiem zleciałam z murka na którym, to chwile temu siedziałam. Leżąc tak na trawie, spojrzałam na swoich oprawców.
- Co wy wyprawiacie do cholery? - spojrzałam gniewnie na dwóch chłopaków... Sting i Rogue? Chyba tak
- Przyjechaliśmy nieco wcześniej. Wyglądasz na mocno nabuzowaną. Obrady z księżniczką się nie udały? - spytał kpiąco blondyn.
- Wydaję mi się, że to nie wasza sprawa - warknęłam wstając i jednocześnie sprzepując z siebie brud. Jeszcze tego mi brakowało. - Radziłabym wam grzeczniej się do mnie obnosić - spiorunowałam ich spojrzeniem. Dlaczego musieli się do mnie przyczepić? Na ich miejscu bym nie zaczepiała takiej osoby co splądrowała im gildie. Wręcz przeciwnie, unikałabym szerokim łukiem.
- Alex? - nawet nie musiałam się odwracać by wiedzieć, kto za mną stoi. Założyłam ręce na piersi i odwróciłam głowę w drugą stronę - Nadal jesteś zła?
- Ja? Nie, ja wcale nie jestem zła - uśmiechnęłam się niewinnie - Ja jestem wkurzona! - gwałtownie odwróciłam się w jego stronę - Maksymalnie wkurzona. Jak możesz być tak głupi i ślepy? Naprawdę, nie wierzę, że mamy tę samą krew. Skoro twierdzę, że to prawda, to znaczy, że tak jest. Dlaczego mi nie wierzysz? Z jakiego powodu? - jeszcze nigdy nie byłam na niego tak zła. Jeszcze w ogóle nigdy nie byłam tak zła. Zupełnie zapomniałam o obecności dwójki chłopców. Dalej ignorując ich obecność, szybkim krokiem odeszłam z tego miejsca. Nawet nie wiem gdzie, byle jak najdalej.
---------------------------------------------------------------------
 Może trzeba wam to napisać ale proszę was, czytelnicy widmo.
Napiszcie co sądzicie o tym opowiadaniu.
Osobiście uważamy, że wyszło nam one emocjonalnie ale to okaże się później.
Sądzę, że postacie są lepiej wykreowane niż te w Earthland :D
A jaka jest wasza opinia?

sobota, 8 października 2016

SaberLove - Rozdział 3

Siedziałam na łóżku w pokoju, kiedy wparował do niego Shiro. W normalnej sytuacji bym wywaliła go z pokoju widząc tą jego nadętą twarz. Jednak to nie były normalne okoliczności.

*dzień wcześniej*

Widziałam, jak Kojou podbiega zdyszany do Alex. Powiedział coś księżniczce, po czym odszedł odgoniony ruchem ręki. Nie wiem, co powiedział strażnik, ale po szerokim uśmiechu Alex wiedziałam już, że to mi się nie spodoba. Spojrzałam na Hiro. Tak samo jak ja przyglądał się szarowłosej. Widziałam, że zastanawia się, o co chodzi. Wiedziałam już, że nie jestem jedyna zdezorientowaną. Dziewczyna uspokajała się przez chwilę, po czym wróciła do nas. 
- To co myślicie o drzewku prasowym? - spytała uśmiechają się szeroko. Wyglądała na zrelaksowaną i zadowoloną z czegoś. Nie mogłam jednak domyślić się, o co chodzi. Egh... po raz pierwszy żałuje, że nie potrafię czytać w myślach. To już mnie zaczęło strasznie denerwować. Nidy nie byłam cierpliwa, a moja ciekawość nie miała sobie równych. 
- Wszystko super i fajnie, jednak muszę cię zranić. To drzewko długo nie przetrwa. - powiedział dobitnie Hiro. Jedyny mądry w tym towarzystwie. 
- Hiro ma rację. Gdy tylko odejdziemy, pewnie ktoś wejdzie na drzewo i zbierze te śmieci. A jak nie teraz to w najbliższym czasie spadną z gałęzi. Nie licz na szybki postęp w jego rozroście. - dodałam uśmiechając się miło. 
- Nigdy nie umieliście się bawić. Nie to co Shiro! - powiedziała przytulając się do chłopaka jak do maskotki. Ten natomiast nic sobie z tego nie robił. Co chwilę spoglądał w moim kierunku, jakby był ciekawy mojej reakcji. Tylko na co? Na ich kolejny zwariowany pomysł? Powinien już się przyzwyczaić do mojego ciągłego olewania go. Jednak on upierdliwie sobie ciągle coś wmawiał. - Ale nie to chciałam wam powiedzieć. Kat, pamiętasz nasze wakacje? - spytała się mnie.
- Jak mogłabym zapomnieć. - powiedziałam cierpko. Minęło trochę czasu, odkąd wróciłyśmy do Terry, jednak ja nadal nie mogłam się pogodzić z wcześniejszym zakończeniem wakacji. To był bolesny cios w moje już i tak okropnie poranione plecy. 
- Pamiętasz, jak mówiłam ci o tej energii? Dzisiaj rano jeden z pracowników taty poczuł to dziwne uczucie, które opisałam im, gdy tylko przybyłam. Mówił, że to nie pierwszy raz, jednak dzisiaj to było o wiele silniejsze. 
- Co to znaczy? 
- To znaczy, że mamy dzień, by przygotować się na wejście do Sabertooth. Nie martw się, tym razem mam pismo, a do tego będzie królewska straż. Jak ja się cieszę! - powiedziała podekscytowana. Jeszcze trochę i ze szczęścia będzie skakać w miejscu. 
- Tylko się nie posikaj ze szczęścia. Myślisz, że to będzie normalne, jak straż nieznanego mistrzowi gildii kraju pojawi się przed drzwiami z nami na czele, to nas wpuści? Może uznać, że pismo jest podrobione, a "strażnicy" to tak naprawę przebrani ludzie z jakiejś wioski. Jest wiele wyjaśnień na nasze pojawienie się z obcą grupą.
- Jak zwykle niszczysz mi humor. Powinna cię kiedyś spotkać za to kara.
- Czekam z niecierpliwością. - powiedziałam. Ta jedynie wystawiła mi język. Jak dorośle. Mówiła, że mamy dzień. o w tym czasie mogłam zrobić? Przede wszystkim muszę wyciągnąć strój na takie okazje. Nie często się zdarza, że idziemy przeszukać jakieś miejsca. Pewnie się strasznie zakurzył! 
- Idziemy dzisiaj się rozerwać? - powiedział Shiro przerywając moje myśli. Spojrzałam na niego zaskoczona. 
- To dobry pomysł. Wyluzować się przed jutrzejszą misją. - zgodziła się Alex. Spojrzałam na Hiro on na pewno...
- Ja też idę. 
... zrezygnuje... Wszyscy w tej chwili spoglądali na mnie i czekali na moją odpowiedź. Podniosłam ręcę na wysokość klatki piersiowej. 
- Wiecie jak bardzo chciałabym iść...
- Tak bardzo, że wcale. 
- ... ale jestem dzisiaj strasznie zmęczona, a chciałabym...
- Się rozerwać, więc idziesz z nami! - powiedział Shiro uśmiechając się. Alex radosna zaklaskała w dłonie, a Hiro spojrzał na mnie. Miał radosne ogniki w oczach. 
- ... przygotować się na jutro. - wyszeptałam opuszczając ręce. Nic nie mogłam już poradzić. Wmówili sobie, że idę, więc nie miałam wyboru. Gdybym teraz zrezygnowała, siłą zaciągnęliby mnie do jakiegoś miejsca. Po kilku minutach wszyscy rozeszliśmy się w swoim kierunku. Alex skierowała się do zamku, a chłopaki do pobliskiego sklepu. Poszłam do swojego pokoju i zaczęłam szukać czegoś na wyjście. Jak już mam iść, to z wielkim wejściem. Po kilku godzinach przymierzania wszystkich ciuchów, jakie tylko miałam w szafie, wybrałam czarną sukienkę, gdzie w niektórych miejscach miała przezroczyste elementy. Przy szyi miała czarne esy floresy, a na biodrach szary pasek. Była śliczna. Nawet nie wiem, kiedy ja kupiłam, ale dzisiaj tego nie żałuję. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze. Może jednak ten wypad będzie udany?
Kiedy nadeszła godzina spotkania, wyszłam z pokoju. Akurat zdążyłam posprzątać burdel, który narobiłam podczas mojej jako takiej metamorfozy. Wyszłam przed budynek, gdzie czekali już pozostali. Alex miała na sobie szarą sukienkę z rękawami trzy czwarte, a chłopacy byli ubrani luźniej, niż zazwyczaj. 
Gdy tylko przyjaciele usłyszeli dźwięk zamykanych drzwi ,odwrócili się w moim kierunku. Najpierw był szok. Widać było, że targają nimi sprzeczne uczucia. 
- Niee... wracaj się i przebieraj! - powiedział Shiro popychając mnie lekko w stronę drzwi. Patrzyłam na niego zdziwiona i lekko wkurzona. 
- Co ci się nie podoba w moim stroju? - spytałam się odwracając się w jego stronę. 
- Właśnie o to chodzi, że podoba mi się aż za dużo. I wydaje mi się, że nie tylko mi. - wyszeptał spoglądając na mijających nas mężczyzn. Spoglądali na mnie dziwnym spojrzeniem. Zakryłam piersi i zaczerwieniłam się.
- Masz rację, pójdę się przebrać. - odwracałam się, by pobiec do pokoju, kiedy poczułam rękę zaciskającą się na moim przedramieniu. Odwróciłam się. To była Alex. 
- Nie! Idziesz w takim stroju, czy ci się to podoba, czy nie. - powiedziała zdeterminowana. Miałam co do tego złe przeczucia. Puściwszy moją rękę poszła w tylko sobie znanym kierunku. Nie wiedziałam, co za miejsce wybrali na relaks, jednak ja już zaczęłam się denerwować. A co, jeśli to będzie jakieś miejsce, gdzie będziemy wyglądać na zbyt elegancko ubranych? Po dziewczynie można było się wszystkiego spodziewać. 
Widząc, że Alex stanęła, podeszłam do niej. Staliśmy przed barem "Milion gwiazd". Z zewnątrz wyglądało na całkiem miłe miejsce. Przełknęłam gulę. Nigdy nie oceniaj książki po okładce. Wchodząc uderzył w nas powiew gorącego powietrza. Śmierdziało potem i czymś jeszcze. Chyba alkoholem. Nie byłam pewna. Wszyscy razem przysiedliśmy w najbardziej oddalonym stoliku i zamówiliśmy coś do picia. Nie znałam się za bardzo na tych rzeczach, więc zamówiłam jedynie jakieś słodkie picie. Reszta poleciała na całego. Wolałam nie wiedzieć, co znajduje się w tych ich kolorowych napojach. 
Po paru takich piciach wszyscy byli zbyt radośni. Ja też czasami śmiałam się z rzeczy, które wyczyniali, jednak nie tak jak oni. Byli już całkiem pijani. Grał właśnie wolny kawałek, kiedy poczułam rękę na ramieniu. Odwróciłam się przerażona. Był to jedynie Shiro. A może aż on. Czułam się dziwnie odurzona substancją znajdująca się w powietrzu. Białowłosy się przybliżył i podał mi jeden z tych kolorowych napoi. 
- Pij. - powiedział podtykając mi go pod same wargi. Pokręciłam głową i lekko odsunęłam napój, jednak chłopak nie rezygnował. - Napij się. To cie zrelaksuje. 
- Ale ja jestem zrelaksowana! - krzyknęłam roześmiana. Tak naprawdę byłam zdenerwowana. To nie jest miejsce dla introwertyków. Chłopak chyba zauważył mój blef. 
- Jakoś nie widzę. No weź. Nic ci nie zaszkodzi. - powiedział uśmiechając się. Westchnęłam i wzięłam od niego napój. Napiłam się małego łyczka spoglądając na niego. Chciałam tylko trochę, by chłopak się ode mnie odczepił. Niestety, nie skończyło się na jednym łyku. Napój okazał się całkiem smaczny. Co kilka chwil popijałam małymi łyczkami. Impreza rozwijała się w najlepsze.
Następnego dnia lekko pobolewała mnie głowa. Impreza poszła w złym kierunku, Oj złym. Podniosłam głowę i zobaczyłam swój pokój. Nic się w nim nie zmieniło oprócz tego, że na ziemi leżała moja sukienka i buty. Spojrzałam na siebie. Musiałam rozebrać się w drodze do łóżka. Obok siebie zauważyłam wodę. Była przy niej karteczka

Wypij to. Pomaga na kaca :)
                                        S.

Przeczytawszy wiadomość szybko wypiłam wodę i wstałam chwiejnym krokiem. Spojrzałam na zegarek przy łóżku. Była dziesiąta. O piętnastej mieliśmy spotkać się przy najbliższej granicy do Sabertooth. Podeszłam do szafy i wyjęłam pogniecione ubranie na służbę. Ubierając się wcześniej w dresy wyprasowałam uniform i powiesiłam na haczyku przy drzwiach. 
Kilka godzin później siedziałam na łóżku w uniformie. W drzwiach stał Shiro i spoglądał na mnie. miał na sobie podobny strój, tylko że w innych barwach. Każdy z takich strojów reprezentował nasze umiejętności. 
- Pamiętasz cokolwiek z wczorajszej imprezy? - pyta znienacka chłopak. Spogląda na mnie czujnym wzrokiem. Próbując sobie coś przypomnieć łapię sie za głowę. Jednak po wypiciu tych kilku drinków film mi się urywa. 
- Nie za bardzo... co ja takiego zrobiłam? - spytałam przerażona. Nie wiedziałam, co robiłam i to mnie przerażało. A co jeśli zrobiłam coś, czego mogę żałować?
- Ty nic - wyszeptał chłopak wychodząc. - Chodź, czekają na nas. - dodał. Szybko wyszłam z pomieszczenia. Poszliśmy do zachodniej granicy. Czekała tam na nas straż królewska. Czas na przeszukanie Sabertooth.

Znajdowaliśmy się właśni przed Sabertooth. Pewnie dziwnie wyglądała armia składająca się z pięćdziesięciu uzbrojonych ludzi.Nie mogliśmy jednak nic na to poradzić. Pokojowo się nie dało, więc trzeba działać siłą.
Drzwi gildii otworzyły się. Stanął w nich ten sam mężczyzna, który nie chciał nam dać przeszukać swojej gildii ostatnim razem, gdy tu byłyśmy. Mistrz Jiemma. Spoglądał na zebranych ludzi z niesmakiem. Widać było, że nie podoba mu się to całe zamieszanie przed jego budynkiem.
- O co chodzi? - spytał pierwszego lepszego żołnierza. Wszyscy wiedzieli, po co tu przyszli.
- Jesteśmy tutaj na rozkazy rodziny królewskiej Terry. Mamy nakaz przeszukania pańskiej gildii. 
- Terry? Co to za państwo? Nigdy o nim nie słyszałem.
- Proszę poczytać trochę o starożytnych państwach i wszystko stanie się dla pana jasne. Nie mamy czasu na przedstawianie panu historii naszego państwa.
- A jest tutaj ktoś... kto wami przewodzi? - spytał, a strażnicy w tym samym czasie rozsunęli się wystawiając nas na widok mistrza. W tym czasie zebrała się za nim całkiem spora magów, w tym Rogue i Sting. Spoglądali na nas z szokiem. Uśmiechnęłam się.
Alex szybkim krokiem ruszyła przed siebie. Stanęła przed mistrzem i uśmiechnęła się.
- Chcieliśmy wczoraj pokojowo to załatwić, lecz nie daliście mi wyboru. Muszę przeszukać to miejsce. - powiedziała poważnie, po czym wyminęła go. Zaczęła kierować strażników w dane sektory. Mieli przeszukać wszystko. Nawet sypialnie magów. Westchnęłam. Wszystko idzie w złym kierunku.
- Jesteś pewna, że to na pewno było tu? - spytałam się jej. Spojrzała na mnie.
- Oczywiście, że tak. Ja to czuję! Nie mogę być bardziej pewna. - wyszeptała, spoglądając na mnie.

środa, 5 października 2016

SaberLove - Rozdział 2

- Rogue! - krzyknęła Frosch i wyskoczyła z ramion Kat. Chłopak zauważył kotkę i podbiegł do niej szybko. Już ja mu pokaże.
- A więc to ty jesteś właścicielem tego uroczego stworzenia - chyba jeszcze nigdy się tak sztucznie nie uśmiechałam, jednak nie zdzierżę braku odpowiedzialności.
- Czyżby Frosch sprawiła wam jakieś kłopoty? - spytał przytulając zwierzę do siebie. Kotka wtuliła się w niego. Jest taka niewinna, że aż nie widzi tego jaką jej robi krzywdę. Albo się boi.
- Frosch ! - po chwili podbiegł do nas kolejny kot, tym razem czerwony w ubranku, a za nim jakiś blondyn ubrany odpowiednio do pogody. A słońce dziś nie jest miłosierne.
- Ależ skąd, tylko... - z uśmiechem, z całej siły nadepnęłam mu na nogę. Zaskoczony odskoczył do tyłu ale kota nie wypuścił - Co z ciebie za właściciel, który pozwala na zgubienie się zwierzakowi! Takiemu słodziakowi! - wrzasnęłam na chłopaka całkowicie ignorując jego towarzysza jak i Kat, która ma minę nr 23 "Zaczyna się"
- Ale... to nie pierwszy raz...
- Co!? - pisnęłam zaskoczona. Nie pierwszy raz? Gdzie się chowają takie kreatury, zdusić je w zarodku! - I pewnie myślisz, że jesteś świetnym panem, co? To zwierze cierpi! - byłam gotowa mu nakopać kiedy Kat stanęła między nami. Spojrzałam na nią wilkiem. Ma szczęście, że w pobliżu nie ma straży... i Hiro.
- Za kogo się uważasz panienko? - zwrócił się kpiąco do mnie ten blondynek. Zupełnie zapomniałam o jego obecności.
- Nie tym tonem do mnie... - zrobiłam krok w jego stronę tylko po to, by zaraz zostać odciągnięta. Gdyby nie katie...
- Wybaczcie - dziewczyna wyszła przede mnie ze skruszoną miną, podczas gdy ja ich mordowałam wzrokiem. Jak tak można.  - Moja towarzyszka bardzo lubi zwierzęta i po prostu... ma małe problemy z emocjami - teraz dla odmiany, czarnowłosą zabijałam spojrzeniem.
- Mogłybyście uważać, nie wiecie na kogo możecie wpaść - ten cały Rouge jakby zarzucił na siebie maskę obojętności, jednak mierzył mnie spojrzeniem. Chyba mnie nie polubił. Ze wzajemnością. Za to Frosch wraz z tym drugim kotem, stała za chłopcami. Uratuje się koteczku!
- Ach tak? - automatycznie zmieniłam taktykę. Znów byłam uśmiechniętą, miłą dziewuszką - Mam przez to rozumieć, że sami jesteście... ważni? Wiecie... my jesteśmy pierwszy raz w tym miejscu i nie wiemy za wiele. - spojrzałam na nich z pod półprzymkniętych powiek. Zazwyczaj działa.
- Nie wiecie? - prychnął blondyn. Spojrzałyśmy na niego zaciekawione - Jak możecie tego nie wiedzieć. To na tym wzgórzu znajduje się najsilniejsza Gildia w Fiore, Sabertooth - wypiął dumnie pierś. Czyli już wiemy z jakim rodzajem człowieka mamy do czynienia. Katie się nie odzywała. Dobrze, to ja jestem od dyplomacji. Ona nigdy nie zawodzi...zazwyczaj.
- Najsilniejsza mówisz? Czyli ta wioska może czuć się nader bezpiecznie, prawda?
- Oczywiście, że tak. Jesteśmy niepokonani - tym razem głos zabrał mały czerwony kotek. Najprawdopodobniej jest pupilem tego blondasa. Pewnie też cierpi. Okrutnicy.
- Yhm.... tak się składa, że chciałyśmy... dostać się do tej gildii ale niestety, uniemożliwiono to nam. Może wy nam pomożecie - uśmiechnęłam się najpiękniej jak tylko umiałam.
- Czego u nas szukacie? - spytał podejrzliwie Rogue.
- Chcę tylko coś sprawdzić. To nic osobistego, jesteście najsilniejsi, więc chyba nie musicie obawiać się dwóch przypadkowych dziewczyn, co?
- Nikt, prócz członków gildii nie ma wstępu do budynku - cholera. To będzie trudniejsze niż sądziłam. Kat spojrzała na mnie zaniepokojona. Uśmiech zszedł mi z twarzy, by zastąpić go nowym, bardziej złośliwym. Uśmiecham się zawsze ale to w jaki sposób...
- Jesteście pewni, że nie ma żadnej możliwości? Czyżbyście się... obawiali? - uderz w ich ego Alex, uda się. Jak zawsze.
- Okey - zaczął blondyn - Zaprowadzimy was tam dopiero wtedy jeśli nas pokonacie - obaj uśmiechnęli się chytrze i zaczęli chichotać. Przepełnieni pychą palanty. Standard.
- Och - przybrałam pozę niewinnej dziewczynki - więc, dacie nam szansę? - starałam się wyglądać tak niewinnie jak tylko mogłam. Że też Shiro mnie teraz nie widzi... byłby ze mnie dumny. Chłopcy tylko się zaśmiali na moje mini przedstawienie.
- Postaramy się być mało destrukcyjni - zakpił blondas.
- Może, powiedzmy sobie. Kto pierwszy na ziemi, ten przegrywa?
- Niech ci będzie malutka. Ostrzegam cię tylko, że beton tutaj jest dość twardy - mówił jednocześnie zaczynając unosić swoją pięść. Dobra - obserwuj go Alex, przewiduj, zapobiegaj. Z prawej! Cały ciężar na prawą, więc ja chyc - w lewo. Obaj po sekundach leżeli plackiem na ziemi. Ja najzwyczajniej w świecie kopnęłam go w plecy, Katie podcięła Rogue'owi nogi. To nie tak, że my jesteśmy silne. To oni byli zbyt pewni siebie i zlekceważyli pewną bardzo ważną zasadę.
Nigdy nie lekceważ swego przeciwnika
Nigdy nie zapomnę metod, jakimi mistrz wpajał nam to do głowy. Myślisz, że to słodki różowy króliczek? Chciałoby się...
- To jak chłopcy - uśmiechnęłam się promiennie, podczas gdy oni podnosili się do pionu - Idziemy?
Katie też się uśmiechała. Tak jak ja, lubiła dawać takim palantom nauczkę. Mężczyźni patrzyli na nas podejrzliwie i ze złością ale najwyraźniej mieli swój honor i dotrzymali obietnicy bo po niedługim czasie znajdowałyśmy się w środku budynku Sabertooth. To miejsce wygląda strasznie przygnębiająco. To już w moich salach tortur jest więcej radości. Słyszałam, że w gildiach jest dużo życia i dobrego ducha, a tutaj widzę coś zupełnie odwrotnego. Co to za miejsce? Spojrzałam na moją towarzyszkę. Była zdecydowanie zaciekawiona tym miejscem ale nie w takim znaczeniu co ja. Czuję to znowu. Znowu to uczucie...nie potrafię tego opisać. Tak jakbym czuła jak ktoś wali w szklaną ścianę czy błonę chcąc się przebić. Ten chłód i te namacalne złe uczucia. Jestem sfrustrowana, nie mogę namierzyć tego źródła!
- Sting, Rogue, dlaczego przyprowadziliście tu te dwie obce panienki? - zagrzmiał donośny głos rosłego faceta siedzącego na swego rodzaju tronie. Ktoś tu ma chyba zbyt duże ego. Stanęłyśmy przed jego obliczem, za to blondyn, który jak się okazuje na imię ma Sting, wraz z Rogue wysunęli się przed nas. Za nami, za to ustawili się wszyscy obecni członkowie gildii w szeregu, który bardzo przypomina jedną z formacji mojej straży.
- Bardzo chciały się tu zjawić mistrzu, więc... - zaczął Rogue ale przerwano mu.
- Dlaczego je tu przyprowadziliście, jak do tego doszło? - zagrzmiał głos ich mistrza. Jakby nasz mistrz się tak zachowywał, to chyba bym dawno rzuciła tą fuchę w cholerę.
- Powiedziałem, że wejdą jeśli nas pokonają i...
- Zostaliście pokonani? Nikt w tej gildii nie przegrywa. Jak do tego doszło? - ostatnie zdanie zwrócił do nas.
- Tak właściwie to ja go tylko kopnęłam - wskazałam na Sting'a. Wyglądał na skruszonego. Boi się swojego mistrza? To chyba nie tak powinno wyglądać.
- Po co tu przybyłyście?
- Potrzebuje coś sprawdzić, konieczne w tym miejscu i byłabym wdzięczna, gdyby pozwolił nam pan trochę się tutaj rozejrzeć - uśmiechnęłam się promiennie mając nadzieję, że to podziała.
- Dlaczego miałbym się zgodzić? - uniósł brew rozbawiony - Tylko członkowie tej gildii mają prawo w niej przebywać. A wy! Jak mogliście dać tak się podejść tym dwóm zwykłym mieszczankom! - zwrócił się z powrotem do chłopaków.
- Alex? - Katie szepnęła do mnie, wysyłając mi zmartwione i pytające spojrzenie.
- Ach tak... - nadal się uśmiechnęłam. Nie dam po sobie nic poznać - No dobrze, w takim razie muszę sobie odpuścić. Do widzenia panu, dziękuje za ochronę - pomachałam mu, wzięłam zaskoczoną przyjaciółkę za ramię i wywlokłam na zewnątrz. Odezwała się do mnie dopiero gdy zeszłyśmy ze wzgórza i zaczęłyśmy się kierować do jednego z wejść do podziemi.
- Co to było!? - krzyknęła zszokowana moją postawą.
- Spokojnie - poklepałam ją po ramieniu - mam plan.
***
Minęło od tamtego czasu kilka dni, a przeszywające uczucie "złej energii" nie zniknęło. Jestem pewna, że chodzi o Sabertooth. Albo o miejsce, w którym znajduje się Sabertooth. Nie wiem kiedy i jak ale dowiem się o co chodzi.
Co do Katie... nie była zadowolona z przyśpieszonego końca wakacji. Czuję, że jeszcze długo będzie mi to wypominać. Mistrz natychmiastowo zawiadomił bliźniaków, a mnie wypytywał o prawdziwość moich odczuć. Do jasnej, ciasnej, chyba sama najlepiej wiem co czuję, tak?
No i w ten sposób, po paru dniach, znajduję się w tej o to sytuacji.
- Jesteś pewny, że to zadziała ? - szepnęłam. Shiro spojrzał na mnie rozbawiony.
- We mnie nie wierzysz? No we mnie?
- Shiro, ja wiem, że jesteś facetem idealnym - zaśmiałam się - ale jednocześnie cię znam, pozatym, wiesz co się stanie jak Hiro to zobaczy. Albo Katie.
- No niby tak, ale kto tu jest błękitnej krwi? Nie podskoczą ci! - szturchnął mnie przyjacielsko w ramię.
- Być może, ale mistrz...
- Przestań choć raz myśleć o takich pierdołach i...Witaj bracie, co u ciebie? - zaskoczona, zbyt szybko się obróciłam, przez bym upadła ale oczywiście, jak kobieta stoi obok Shiro, to niemożliwe by coś się stało.
- Wow, sama księżna na mnie leci? - odstawił mnie do pionu.
- Co wy dwoje wyprawiacie? - Hiro spojrzał na nas podejrzliwie.
- Pff, Nic? To już nie mogę spędzać czasu z moim przyjacielem? - oparłam się o ramię Shiro. Co z tego, że jest ode mnie wyższy. Akurat w tym momencie musiała dojść Katie. Pięknie.
- Tylko, że jak zawsze jesteście razem, to zawsze coś się dzieje.
- Co tym razem? - powiedzieli chórem.
- Ranisz me serce - złapałam się tam gdzie powinno ono być.
- Jesteście okropni - Shiro udał fochniętego.
- Ach tak...a cooo....co to jest!? - musieli spojrzeć do góry, co nie? No poprostu musieli.
- To? Ah...to...to jest - próbowałam to jakoś wyjaśnić ale chyba pierwszy raz w życiu zabrakło mi języka w gębie.
- Nowy gatunek drzewa owocowego. No wiecie. Ogrodnictwo jak się okazuje jest bardzo ciekawe - Shiro jak zawsze ratuje mnie z opresji.
- Nowy gatunek? - zaczął gniewnie Hiro - Nazywasz nowym gatunkiem, drzewo, które ma w liściach pełno pogniecionego papieru z lokalnych gazet?
- emmm... bo to jest Drzewko Prasowe - klasnęłam w ręce nagle oświecona.
- Prasowe? - powiedziała ironicznie Katie.
- Oj... kto tu ma władze? Nie wnikać! - zagroziłam im palcem i odeszłam do nich szybkim krokiem. Nie zaszłam daleko bo już po chwili, ktoś musiał mnie zaczepić.
- Księżniczko! - Kojou. Jeden z głównych rycerzy gwardii królewskiej - Mamy ich - uśmiechnął się, co odwzajemniłam. Wiedziałam, że się nie myliłam.

sobota, 1 października 2016

Rozdział pod postem!

Okey
Okazuje się, że potrzebujemy...
(a konkretnie to Samara nie może się zmobilizować -.- )
... więcej czasu więc ogłaszamy oficjalną przerwę do końca tego roku tj. 31.12
Jednak nie chcemy, żeby ten blog stał pusty przez te trzy miesiące
Więc...
Uzgodniłyśmy, że opublikujemy tutaj opowiadanie którego nie udało nam się skończyć
Które nigdy nie zostało opublikowanie i ma swoją premierę dzisiaj
dokładnie pod spodem ---> SaberLove - Rozdział 1

O co chodzi z SaberLove?
Zamysł był taki, że moja bohaterka ; Alex ; jest księżniczką zapomnianego państwa
"Terra" - podziemny kraj który rozciąga się pod całym kontynentem
(obczajcie sobie mape Earthland'u ;-;)
Jest ona swego rodzaju szamanką - mostem między światem materialnym (ludzi)
i nie materialnym (duchów). Potrafi ona zamykać i otwierać portale. Posiada również własną broń, którą można przywoływać.
Towarzyszą jej pozostała trójka szamanów czyli Katherina ( bohaterka Samary ) oraz bliźniacy - Hiro i Shiro. Oni również są "uduchowieni" ale nie tak jak Alex. Oni są jedynie wspomagaczami.

SaberLove jest romansem między Alex i Katheriną, a Rogue'm i Sting'iem.
Według mojej osobistej opinii, chociaż nie skończyłyśmy i raczej nie skończymy tego opowiadania, to jest to jedyny koncept przy którym płakałam.
Jeszcze nigdy nie udało mi się włożyć tylu emocji w pisanie.
Liczę na to, że ten "przerywnik" zrekompensuje wam przerwę.

Oczekujemy na opinię :)

P.s. pewnie zauważyliście nową zakładkę...

SaberLove - Rozdział 1

Dziś miał być wielki dzień! Wydarzenie, które będzie miało dzisiaj miejsce jest wyjątkowe. Ja i Alex od bardzo długiego czasu dostałyśmy wakacje! Ostatnim razem tak było, gdy miałam... osiem lat? Dziewięć? Nieważne. Tak czy inaczej w końcu je dostałyśmy! Wymarzone wakacje po Fiore. Nic tylko się pakować.
Kiedy podekscytowane szłyśmy do swoich pokoi, mijali nas tak samo szczęśliwa nasza rodzina. Shiro i Hiro kierowali się w przeciwną stronę, co my. Zawsze mnie śmieszyli. Ich imiona były przeciwieństwem ich wyglądu. Shiro miał czarne włosy i niebieskie oczy, a Hiro białe i tego samego koloru ślepia. Bliźniacy Handa spojrzeli na nas i zatrzymali się na chwilę.
- Cześć dziewczyny. - powiedział Hiro. Kiwnęłam mu głową. Chciałam już iść dalej, kiedy poczułam rękę zaciskającą się wokół mojego przedramienia. Odwróciłam się. Ten czarnowłosy przygłup postanowił znowu zabawić się w swoją gierkę "wkurz Kat tak bardzo jak to możliwe".
- Gdzie się tak spieszysz, Katie. Przecież dopiero co zaczęliśmy, - wyszeptał uśmiechając się do mnie przemiło. W jego oczach widziałam łobuzerskie iskierki, które jeszcze bardziej mnie wkurzyły. Wyrwałam się chłopakowi i odwróciłam się do towarzyszy.
- Tak, dopiero zaczęliśmy. Ja jednak wiem, że to potrwa wystarczająco długo, by zmarnować mój jakże cenny czas. A ja nie chce przegapić nic z moich wakacji. Zrozum, nie tylko ty jesteś ważny. - powiedziałam opierając rękę na biodrze.
- I kto to mówi. Leć, jeśli ci się tak spieszy. - mówi. Na jego ustach jednak nadal widnieje uśmiech.
- Na razie. Alex, pospiesz się, jeśli nie chcesz, bym bez ciebie wyruszyła. - mówiąc szłam do wielkich wrót. Po ich przekroczeniu znalazłam się w holu pełnym drzwi. Automatycznie skierowałam się do ostatniego pokoju po prawej. Otworzyłam drzwi i znalazłam się w moim zakamarku. Odetchnęłam. Rodzina, co? Odkąd pamiętam, rodzinom nazywałam wszystkich, którzy byli w tym budynku. Nie było to zbyt dużo osób. Tylko mistrz, ja, Alex i bracia Handa. Byłam wtedy bardziej nieufna, jednak polubiłam wszystkich. Prawie wszystkich. Odkąd zapoznali mnie z Shiro, wiedziałam, że nie będę potrafiła mu zaufać. Ciągłe przekomarzania, "niewinne" żarciki. To jeszcze wytrzymywałam. Jednak gdy zaczął się do mnie przystawiać, to było przegięcie. Był jeszcze bardziej nieznośny, przylepiający się do mnie na każdym kroku. To się zaczęło zmieniać, gdy pozwolili nam na więcej swobody. Z miłego chłopaka, który był straszną przylepą i irytującym gadułą zamienił się w flirciarza. Przestał już ze mnie sobie żartować z każdego mojego ruchu. Był wobec mnie bierny. I tak jest do dzisiaj. Próbuje naprawić relacje pomiędzy nami, jednak ja nie daje się na to złapać. Nigdy nie ufam takim osobom.
Westchnęłam i zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Wrzuciłam je do kosza obok drzwi do łazienki i wyciągnęłam plecak. Wsadziłam do niego najpotrzebniejsze rzeczy i sprawdzając, czy wszystko jest na swoim miejscu, wyszłam. Na holu było pusto, a z pokoju na przeciwko dochodziły dziwne dźwięki. Bez zastanowienia weszłam i zobaczyłam istny horror. Bałagan jakich mało, a jeszcze wczoraj było tu czysto.
- Alex, kiedy ty to zrobiłaś?! - spytałam się przestrzeni. Nigdzie jednak nie było dziewczyny.
- Jakąś sekundę temu. - powiedział głos za mną. Odwróciłam się. Stała tam Alex ze swoim plecakiem. - Możemy już iść? - spytała spoglądając na mnie. Spojrzałam na nią zszokowana.
- A ten burdel?!
- Posprzątam, jak wrócimy. - powiedziała machając beztrosko ręką na górkę ciuchów. Zanim zdążyłam coś powiedzieć, dziewczyna wyszła. Westchnęłam. Ta podróż zapowiada się beznadziejnie. Wyszłyśmy szybkim krokiem z budynku i zaczęła się nasza przygoda.
***
Od trzech tygodni jesteśmy w podróży. Zwiedziłyśmy wszystko, co chciałyśmy zobaczyć przez całe życie. Stolica Krokus, rynek w Magnolii, a nawet gorące źródła w Hosence. Tak się cieszyłam z tych wakacji i nie mogłam uwierzyć, że niedługo jest ich koniec. został nam jeszcze tydzień, który miałyśmy spędzić w miasteczku znajdującym się blisko gór. Nie wiedziałam, jak się nazywa, ale nie było to ważne. Cieszyłam się, że po raz pierwszy zobaczę góry. 
Szłyśmy przez las, kiedy Alex nagle się zatrzymała. Zdziwiona odwróciłam się do niej. Miała zamglony wzrok, a usta lekko otwarte. Po chwili rozejrzała się, jakby czegoś szukała i ze zdziwieniem wypisanym na twarzy podeszła do mnie. Nie podobało mi się to. 
- Co się stało? - spytałam kładąc jej rękę na ramieniu. 
- Nic... po prostu poczułam to dziwne uczucie. Wiesz, o co mi chodzi... - powiedziała. Kpicie sobie ze mnie, prawda. 
- Powiedz, że żartujesz. - wyszeptuje z błaganiem. Ta jedynie spogląda na mnie smutnym wzrokiem. 
- Kat, wiesz, że musimy to spraw...
- Nie wierzę. Po prostu nie wierzę! Mamy wakacje, dobrze spędzamy ten czas, a ty nagle wyskakujesz mi z tekstem, że czujesz złą energię! Kpisz sobie ze mnie, prawda? - pytam się jej, wskazując na siebie. Możliwe, że zareagowałam zbyt ostro, jednak nie mogłam się pogodzić z tym, że w taki sposób mają się zakończyć nasze wakacje. 
- Kat, wiesz dobrze, że musimy to sprawdzić. 
- I teraz mamy pędzić do kompletnie obcego nam miejsca, którego nigdy nie widziałyśmy, bo ty poczułaś jakąś zła energię! Wolne żarty!
- Tak, musimy! Pamiętasz, co powiedział mistrz. Kiedy JA poczuję coś podobnego, do tego, to mamy rzucić wszystko i to sprawdzić! Wiesz bardzo dobrze, że jeśli tego nie zrobimy, światu może grozić poważne niebezpieczeństwo. A do tego dopuścić nie możemy! - powiedziała poważnym głosem. Wiedziałam już, że sprawa jest poważna. Westchnęłam załamana i podeszłam do dziewczyny. Miałam ochotę się rozpłakać. Może i byłam samolubna w tej chwili, jednak nie mogłam tego powstrzymać. Wzięłam kilka głębszych oddechów i spojrzałam na Alex. Przyglądała mi się ze smutkiem. 
- Wiem, że strasznie zależało ci na tych wakacjach, jednak nie możemy nic na to poradzić. To był bardzo silny przypływ złej energii. Nie czułam czegoś takiego od dobrych kilku lat. 
- Rozumiem. Po prostu... zajmijmy się tym jak najszybciej i wracajmy. - powiedziałam najspokojniej, jak tylko potrafiłam. Alex ruszyła przed siebie  tak szybko, że ledwo co się nie przewróciłam. 
Po jakichś dwóch godzinach dotarłyśmy do "epicentrum" złej energii, jak to nazwała Alex. Był to wielki budynek na górzystym terenie. Wyglądał przerażająco. Alex bez zastanowienia zapukała do drzwi. Po kilku chwilach ktoś otworzył. Była to czarnowłosa z dwoma kitkami. Miała na sobie niebieską sukienkę z rozcięciem. 
- Czego? - zapytała oschle. Milutko się zaczyna. 
- Chciałybyśmy wejść do budynku. Rutynowa wizyta. - powiedziała Alex. 
- Jaka rutynowa wizyta. Nic o tym nie słyszeliśmy. Nie wejdziecie. 
- Musimy wejść i przeszukać budynek. 
- A niby to dlaczego? - spytała czarnowłosa opierając rękę na biodrze. 
- Bo ja tak chcę. - powiedziała Alex władczym tonem. Próbowałam się nie roześmiać. 
- Alex, nie chce cię obrazić, ale twoja władza tutaj nie sięga. - wyszeptałam. Ta jedynie westchnęła. Kobieta spojrzała na nas uważnie. 
- Nie wejdziecie. - powiedziawszy to zatrzasnęła nam drzwi przed nosem. Stałyśmy tak chwilę, dopóki nie ocknęłyśmy się z szoku. To było do przewidzenia, ale jednak to było wredne. Fuknęłam wkurzona i pociągnęłam Alex za sobą. Wyglądała na zaskoczoną. Dopiero po chwili wróciła na ziemię. 
- Jak ona mogła... - mówiła oburzona zaciskając ręce w pięść. 
- Pamiętaj, że nie jesteś tutaj księżniczką  Terra, ale zwykłą podróżniczką. Nie możesz od tak zażądać sobie wejścia do pierwszej lepszej gildii. 
- No tak... to głupie przyzwyczajenie. Eh... - westchnęła spoglądając przed siebie. Ten smutny uśmiech nie pasuje do Alex. Zawsze uśmiechniętej radosnej. - To co teraz zrobimy. Musimy dostać się do tego budynku. Ewidentnie coś tam jest. - mówi już z większą pewnością siebie. 
- Nie mam pojęcia. Nie pozwoliła nam tam wejść, więc bycie miłym odpada. Musimy wymyślić jakiś plan na dostanie się niezauważonym. - powiedziałam. Skierowałyśmy się pod najbliższe drzewo i siedząc tam wymyślałyśmy plan. 
- ... dobra. Potem wejdę ja i poszukamy... - tłumaczyła mi Alex. Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Przerażona odwróciłam się sięgając odruchowo po klingę miecza. Miecz cicho wyślizgnął się z pochwy i poszybował szybkim ruchem na wroga. Widząc przybysza zatrzymałam się. Miecz stanął... kilka milimetrów od twarzy kota w przebraniu żaby. Pisnęłam. O mój boże. Ledwo co nie przecięłam na pół żaby! Co się ze mną dzieję. 
Kotożaba spoglądała na ostrze z przerażeniem. Odsunęłam miecz od biedaka i schowałam je do pochwy na plecach. Przyjrzałam się przybyszowi. Miał na sobie różowe przebranie żaby, a na plecach dziwny znak. Wyglądał nawet słodko. 
- Jaki słodki! - krzyknęła osoba za mną. Po chwili dziewczyna pojawiła się obok mnie i zaczęła szczypać poliki kota. Wyglądali przezabawnie. 
- Jak się nazywasz, biedaku. - spytałam go uśmiechając się. Ten spojrzał na mnie lekko przerażony, po czym odpowiedział. 
- Frosch. - usłyszałam słodki jednak lekko zlękniony głosik. Zrobiło mi się smutno. Chciałam go przeprosić, lecz w szybkim tempie zniknął mi przed oczyma. 
- Zobacz, co zrobiłaś! Teraz się nas boi! Nie martw się. Ze mną jesteś bezpieczny. Nic ci nie zrobię. - szczebiotała do kotka. Ona natomiast wskazał na mnie. 
- Frosch pyta, kim jest ta pani. - powiedział. Alex tylko spojrzała na mnie przelotnie. Uśmiechnęłam się. 
- Nie wiem. Nie znam jej. - powiedziała poważnie i dalej zajmowała się kotem. Załamałam się teatralnie. 
- A ja ci ufałam. - powiedziałam zbyt dramatycznie. Alex się tylko uśmiechnęła. 
- To jest Katherina, kochany. Przyjechałyśmy tutaj na chwilkę. Mamy sprawę do pobliskiej gildii, ale nie chcieli nas wpuścić. - powiedziała. Przyjrzałam się im. Wyglądali rozkosznie. Dotknęłam ucha zwierzaka. 
- Dlaczego nosisz ten strój? - spytałam się go zaciekawiona. Spoglądał na mnie uśmiechnięty. 
- Frosch lubi ten strój. - odpowiedział. Spojrzałam na Alex. Jej oczy błyszczały zadziornie. To nie wróży nic dobrego. 
- Przygarnijmy go! - krzyknęła radośnie. Spojrzałam na nią zaskoczona. 
- Nie możemy. - odpowiedziałam poważnie. 
- Dlaczego?
- Jest to całkiem obce zwierze, zapomniałaś? Nie wiemy, jak je wychować, karmić, jak się bawi? Nic. U nas tylko są Hipogryfy. Nie wystarczają ci już?
- Przestały mi wystarczać z jakieś 10 lat temu! Chcę kota! W przebraniu żaby! - krzyknęła jak nadąsane dziecko spoglądając na mnie obrażona. Roześmiałam się. 
- Nie patrz tak na mnie. Przypominam ci, że nie masz tutaj żadnej władzy, a Frosch pewnie ma właściciela! - krzyknęłam. Najwyraźniej dotarło to do niej, bo spojrzała na zwierzaka ze smutkiem. Nie mogła pozwolić, by spotkała jeszcze innego takiego po drodze. To niebezpieczne takie słodkości zostawić same na ulicy.
- Skoro ma właściciela, to gdzie on jest? - spytała Alex z lekkim uśmiechem. Przełknęłam ślinę. 
- Pewnie jest gdzieś w pobliżu. Nie wiem, siedzi na ławeczce, pije herbatę w kawiarni, rozmawia z miejscowym handlowcem. Jest wiele możliwości. - mówię zdesperowana. 
- Frosch się zgubiła.  - mówi zwierzak. Spojrzałam na niego. A raczej  na nią. Warto wiedzieć, że to dziewczynka. 
- Jest też taka możliwość. 
- Kto normalny gubi swojego pupila! Ja bym do tego nie dopuściła. 
- Tak, tak. A tak w ogóle. Frosch, dlaczego mnie zaczepiłaś? - spytałam jej uśmiechając się. Kotka spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Frosh pomyliła Katherine z Rogue'em. - powiedziała uśmiechnięta. Zaskoczona oparłam się o drzewo za sobą. Alex śmiała tak głośni, że przechodni zaczęli się na nią dziwnie patrzeć. 
- A mówiłam, żebyś się na tak krótko nie ścinała. Ale ty nie... nie posłuchałaś mnie. Teraz masz za swoje!
- Rogue też ma czarne włosy i płaszcz. 
- Pomylono mnie z chłopakiem. Tego jeszcze nie było. T co młody, pomożemy ci znaleźć twojego właściciela? - spytałam się żabki podając jej rękę. Ta uśmiechnięta podeszła do mnie, a ja ją wzięłam na ręce. Alex wstała za mną. 
- Jak już go znajdziemy to powiem mu, co sądzę o nie pilnowaniu swoich zwierzaków. - mówiąc to, ruszyłyśmy. Rozglądałyśmy się i szukałyśmy kogoś podobnego do mnie. A przynajmniej tak nam się wydawało. Nikt jednak nie rzucił się nam w oczy. Sporo ludzi pytałyśmy o jej właściciela, lecz nikt nie odpowiadał. Było źle.
Zmierzchało, a my nadal nie znalazłyśmy właściciela Frosch. Zaczynałam się martwić. 
- A co jeśli go nie znajdziemy? - spytałam się zaniepokojona. 
- Przygarniemy ją oczywiście. Nie mogę pozwolić, by taka słodycz mieszkała na ulicy. - z zadowoleniem spojrzała na mnie gdy to mówiła. Westchnęłam. To będzie trudne, ale jakoś damy rade. 
- Frosch! Gdzie jesteś! - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się. Za mną stał czarnowłosy chłopak z zakrywająca jedno oko grzywką. Miał na siebie narzucony płaszcz. Gorączkowo rozglądał się dookoła. 
- Rogue! - krzyknęła Frosch i wyskoczyła z moich ramion. Chłopak zauważył kotkę i podbiegł do niej szybko. Jednak nie będziemy przygarniać kotki.

------------------------------------------------------------------------------------
Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego jakie to jest stare :D

Jeśli chcecie wiedzieć o co chodzi z tym całym SaberLove ---> KONIECZNIE ZAJRZYJCIE