środa, 27 lipca 2016

Rozdział 27

Widzę, jak Nathalie spogląda na Simona. Widzę w jej oczach rozczarowanie. Zaufała mu, a on ją bezczelnie wykorzystał. Nienawidzę takich ludzi. Zawsze myślą, że są najlepsi, a tak wcale nie jest.
Szybko podbiegłam i uderzam go z tarczy. Zaskoczony spogląda na mnie. Całkowicie zapomniał o tym, że jestem tutaj. Miło, że zwrócił na mnie uwagę.
Odsunęłam się szybko i sięgnęłam po drugi kamień. Zrobiłam z niego miecz i zaczęłam walczyć. Simon nadal oszołomiony próbował się bronić. Dopiero po chwili przypomniał sobie o czymś takim jak magia. Widać, że początkujący i mało doświadczony. Jednak ja sama nie mogłam nazywać się zawodowcem. Czułam, że powoli magia opuszcza moje ciało. Nie nauczyłam się jeszcze nią zbyt dobrze posługiwać. Musze jednak dać sobie radę i pomóc Nathalie.
Spojrzałam w kierunku dziewczyny. Stała przed konsolą i robiła coś dziwnego. Nie wiedziałam co, jednak miałam święta nadzieję, że to pomoże mi w walce. Niestety moje siły nadal spadały, a wielki uśmiech na twarzy Simona poszerzał się z sekundy na sekundę. Jednak w końcu i on zaczął spoglądać na dziewczynę.
- Nie! Co się dzieje?! Dlaczego...? - wściekły Simon spojrzał na Nathalie. Wyglądał, jakby chciał ją obedrzeć ze skóry. Może nawet miał taki zamiar. Nie wiedziałam. Odkąd tylko go poznałam, nie wiedziałam, czy mogę mu ufać. Był on wielka nieznajoma dla mnie. Tym bardziej nie podobało mi się, gdy Nathalie pokazała, jak bardzo jest zapatrzona w niego. A raczej w osobę, jaka udawała. Bo on na pewno nie mógł być człowiekiem. Ta złość, która z niego wydzierała, kiedy w końcu uwolnił swoja prawdziwą postać, - Co ty zrobiłaś?! - dodał krzycząc Simon.
Spojrzałam na Nathalie. Upadała właśnie na kolana. Szybko wstałam i podbiegłam do niej.
- Nathalie...
 zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, dziewczyna zaczęła narzekać na ten świat. Nie dziwiłam się jej. To, co nam sue tutaj przydarzyło, nikt by sobie nawet nie wyobrażał. Przejście deo innego świata, spotkanie w ni rodziny, o której nawet nie wiedziałeś, a także uzyskanie mocy. To brzmi jak koszmar... albo normalna książka fantasy. Jednak nadal to jest przerażające.
Z każdą chwilą coraz bardziej opadałyśmy z sił. Nie mogłyśmy już nic zrobić, niż siedzieć i mieć nadzieje, że ktoś to powstrzyma. Aż w końcu zauważyłyśmy je. Wielkie, niesamowite stworzenia latające nad nami. Ich łuski połyskiwały w promieniach słońca, a rozpięte skrzydła ukazują, jak wielka jest ta istota. Rozdziawiłam z zaskoczenia i podziwu usta. Po raz pierwszy widziałam na własne oczy smoka. Nie takiego z ilustracji w książkach i marnych efektów specjalnych w filmach. Najprawdziwszy smok.
Patrzyłam, jak smok podlatuje gdzie indziej i atakuje coś.
- Niemożliwe... - powiedział Simon niedaleko nas. Spojrzałam na niego. Wstałam z trudem i podeszłam do niego.
- Co się dzieje, Simon? - ten jednak na mnie spojrzał. Sapiąc podeszłam do niego i szarpnęłam za kołnierz. Krzyknęłam wewnętrznie z bólu. - Chociaż ten jeden raz... jeden raz powiedz nam prawdę... - wydyszałam mu w twarz. W jego oczach zobaczyłam zmianę. Nadal był przerażony, jednak trochę mniej. Bardziej przejmował się nami. Widać u niego było... współczucie? Czego nam współczuł?
- Ten smok, co teraz przeleciał... to Acnologia... najsilniejszy smok ze wszystkich. Kiedyś był smoczym zabójca tak jak wasi przyjaciele... dzisiaj jest smokiem, który sieje zniszczenie i śmierć. - powiedział spoglądając za smokiem. Przerażona spojrzałam tam. Zobaczyłam, jak Acnologia atakuje coś... a raczej kogoś. To nie był nikt zwyczajny.... to był drugi smok! Oba zaciekle prowadziły pomiędzy sobą walkę. Wstałam i wtedy ogarnęło mnie zaskoczenie.
Nie czułam się już zmęczona Zaskoczyna spojrzałam na swoje ręce. Nie mogłam uwierzyć w to co się tutaj dzieje. Dlaczego tak nagle odzyskałam siły? Co się dzieje? Spojrzałam nad siebie, a smok przelatujący nade mną rozwiał moje włosy. Uśmiechnięta spoglądałam na przelatujące smoki. Czułam się dziwnie,. kiedy siły wracały mi z niewiarygodna prędkością. Wiedziałam, że naszym wrogom też wracają, jednak w tej chwili nie przejmowałam się tym. Bardziej interesowała mnie powracająca siła i niesamowite stworzenia co chwile przelatujące nade mną. Chciałam je zobaczyć z bliska i bez ruchu. Pragnęłam tego.
Uśmiechnięta i radosna jak nigdy dotąd podbiegłam do Nathalie i pomogłam jej wstać. Dziewczyna spoglądała zaskoczona na cała ta sytuacje. Nie dziwiłam jej się ani trochę. W końcu ona jest ścisłowcem i wierzy we wszystko, co zobaczy. Nie podejrzewała, że kiedykolwiek zobaczy smoka. Poklepałam ja po plecach.
- Teraz, Nathalie, będzie już tylko lepiej. - powiedziałam ściszonym głosem spoglądając w niebo.
Walka pomiędzy smokami długo nie potrwała. Demony z Tartarusa zostały pokonani. W tej chwili smoki stały przed nami i spoglądały na swoich wychowanków. Jednak jedna osoba nie byłaś szczęśliwa.
Natsu siedział na krawędzi i spoglądał na ciało poległego smoka. Słyszałam, ze to wielki Igneel, o którym opowiadał mi Laxus streszczając historie Earthland. Nawet on nie dał sobie rady z Acnologią. Został pokonany. Prawdopodobnie teraz nie ma nikogo, kto mógłby go pokonać. Spojrzałam na resztę smoków. Tłumaczyły, co się stało tego dnia, kiedy zniknęły. Robiło mi się smutno, gdy widziałam Rogue'a i jego smoka. Tak dawno się nie widzieli, a teraz znów nie mogą z nimi zostać. Chciało mi się z tego powodu płakać.
Kiedy tylko smoki wzniosły się w niebo, podeszłam do Rogue'a i położyłam mu ręke na ramieniu. Ten odwrócił się zaskoczony i spojrzał na mnie. Po chwili uśmiechnął się i przykrył moja dłoń swoją. Uśmiechnęłam się do niego.
- Jeszcze jedno. - powiedział biały smok. Prawdopodobnie Grandine. - Osoby, które zostały sprowadzone z Ziemi, mogą odpalić własny teleporter. Nie jest to jednak takie proste. - dodała. Spojrzałam na Nathalie. Stała obok Stinga i spoglądała na smoki. Widziałam ta małą iskierkę nadziei. Uśmiechnęłam się. A więc jednak wracamy. jednak uda nam się wrócić do naszego świata.
Spojrzałam na smoki. Przyjaciele bliźniaków spoglądały na mnie i Nathalie. Na ich twarzach widać uśmiechy. Odwzajemniłyśmy je. Cieszą się, ze możemy wrócić do domu. Pomachałam im. Po chwili smoki zniknęły.
- Dala nam nadzieje, jednak nie powiedziała, jak mamy wrócić... - powiedziała zawiedziona Nathalie. Uśmiechnęłam się do niej.
- Nie martw się. Na pewno kiedyś uda nam się wrócić na Ziemię. Po prostu nie teraz. - powiedziałam. Dopiero w tej chwili uświadomiłam sobie, jak blisko jestem Rogue'a. Poczułam się lekko zawstydzona, jednak... podobało mi się to. Czy wracałyśmy na Ziemie czy nie, nie mogłam zaprzeczyć, że polubiłam tego czarnowłosego chłopaka. Uśmiechnęłam się. - Trzeba powoli wracać... - dodałam. Wszyscy spojrzeli na mnie z uśmiechem. Ruszyliśmy.
- Ej,.. zaraz! Wasza gildia jest w rozsypce!- powiedziała Nathalie. Odwróciłam się i uśmiechnęłam.
- Zostanie odbudowana, zanim się zorientujesz. A teraz chodź! Ciesz się, że żyjesz! - powiedziałam śmiejąc się z radości. Ja i reszta członków Fairy Tail poszliśmy w swoim kierunku. Nawet nie zauważyłam, kiedy ta wielka kostka rubika spadła na ziemie.
Kiedy dotarliśmy do Magnolii, zobaczyłam okropne zniszczenia. Liczni mieszkańcy zbierali to, co nie zostało zniszczone. Posmutniałam. Trzeba by im pomóc.
Dzisiaj zaczyna się nowy rozdział w naszym życiu. Nadzieja nadal jest, jednak chęci coraz mniej. Czułam, że niedługo będę musiała podjąć bardzo ważna decyzję. Mam jednak nadziej, że podejmę dobrą.

----------------------------------------------------------------------

Meh...tym razem niestety zostawimy was bez pogadanki ale i tak możecie się podzielić swoimi przypuszczeniami co do dalszych losów naszych bohaterów...no bo...co teraz?

Ogłaszamy oficjalnie, że mamy w tym momencie "urlop" więc to jest jak na razie ostatni rozdział ( na stronie będzie pisać do którego ten urlop )

W tym czasie rozdziały nie będą się pojawiać.

Miłych i gorących wakacji :D

2 komentarze:

  1. Rozdział świetny <3 Sof tak bardzo pasuje do Fairy Tail xD

    Życzę wam przyjemnego wypoczynku i regeneracji weny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O Boziu *.* normalnie kocham was. Ale mam nadzieję, że dziewczyny zostaną i nie wrócą do domu :D

    OdpowiedzUsuń