sobota, 13 sierpnia 2016

Rozdział 28

Przestaje już rozumieć. Nic w tym świecie nie ma najmniejszego sensu. Nie nadążam nad tempem ich życia.
- Tak bardzo chce wrócić do domu - nie pamiętam kiedy ostatni raz płakałam. Ale miałam już dość. Na samym początku było dziwnie i niepokojąco. Później ogarnęła mnie fascynacja nowym miejscem, a teraz? Teraz tak bardzo tęsknie za mamą i jej kuchnią. Za tatą, który nudził nas polityką każdego ranka. Tęsknie za Leon'em pomimo tego, że wkurza mnie swoimi zalotami do mnie, tęsknie za Federico, który zawsze wiedział co mi doradzić. Jak mnie podnieść na duchu. A teraz? Teraz nie wiem czy kiedykolwiek jeszcze ich zobaczę. Ten świat jest okropny ale czy ludzie też?
Wszędzie spotkam kogoś kto jest wcieleniem zła jednakże nie mogę zaprzeczyć, że podobał mi się czas spędzony z Sabertooth. Yukino jest miłą waleczną dziewczyną. Rogue jest strasznie cichy ale w tym tkwi jego urok. Może nie odzywamy się do siebie za wiele ale czuję, że darzymy się nawzajem sympatią. Sting...on...był i wciąż jest dziki. Na początku był zły, pełen pychy. Bałam się go. Bałam się tak naprawdę wszystkich. Jednak pokazał swoją jaśniejszą stronę. Choć mnie wkurzał nie raz, to po prostu... on jest takim dużym dzieckiem. Świetnie się z nim bawiłam. Chociaż wciąż potrafi pokazać jaki jest groźny, chociaż wciąż czasem się wywyższa to jednak... lubię go. Czuję się tak mocno zraniona. Czuję się tak bardzo źle. Byłam za bardzo zafascynowana tym, że Simon jest z ziemi. Uwierzyłam mu zamiast ufać ludziom, którzy się mną zajęli. Uległam wyobrażeniu, że Sting...że oni...że niby jestem do niczego zapominając, że tylko dbał o moje bezpieczeństwo. Przecież po zabiciu mistrza mógł się mnie pozbyć. Po co mnie trzymać? Byłam dla niego obca, dziwna. Ale tego nie zrobił.
To wszystko jest takie beznadziejne. Jestem tak bardzo zła, a jednocześnie nie mam na nic siły.
- Co? oh... - Sofia szturchnęła mnie w ramię wskazując na niebo. Ogromne stworzenia, które fani gatunku fantasy nazwali by smokami. Jeśli kiedykolwiek ktoś by mi powiedział, że zobaczę na żywo najprawdziwszego smoka to odesłałabym go do psychiatryka.
Jednakże w Earthland mogłam się spodziewać już wszystkiego. Ten świat nie zna pojęcia "nauka" czy "logika", "prawa natury" nie... ten świat ma gdzieś wszelkie prawa. Przeszłyśmy na dziedziniec. Smoki zaczęły rozwalać jak mniemam Face ponieważ już czułam jak siły do mnie wracają. Jednak wciąż czuję się wyczerpana tym wszystkim. Czuje się wykończona psychicznie. Chcę już tylko schować się pod ciepłą kołdrą i zapomnieć o wszystkim.
***
Wszyscy magowie w jednym miejscu. Poobijani, ledwo żywi. Wszystko wokół to już tylko ruiny tego zamku. Jak w jakimś słabym filmie historycznym. W tym, że w takim filmie nie było by ogromnych smoków. Wszystkie...rozmawiały ze smoczymi zabójcami. Jeden natomiast leżał martwy. Nie wiem tak naprawdę jak powinnam się teraz zachować. Sting stał naprzeciw białego monstrum. Może nie powinnam ale podeszłam do niego. Zauważył mnie dopiero gdy ta przerośnięta jaszczurka na mnie spojrzała.
- Nat? Ja... nic ci nie jest? - blondyn zaczął mnie dotykać w różnych miejscach ciała sprawdzając chyba czy nie mam złamań.
- Ja...ja już chcę aby to wszystko się skończyło - wyjąkałam płaczliwym tonem. Dopiero co się ogarnęłam i już znowu zaczynam płakać. Co za beksa ze mnie.
- W porządku. Już wszystko się skończyło. Jest okey. - przyciągnął mnie do siebie. Mocno mnie obejmował jednocześnie gładząc moje włosy, a ja po prostu ryczałam w jego i tak już zniszczoną bluzkę.
- Wcale nie jest okey - wychlipałam - Dałam mu się omotać, rozumiesz? Wpadłam w te sidła jak jakaś małoletnia gówniara. A niby taka inteligentna jestem, niby na uniwersytecie...
- Nie powinnaś się obwiniać - szeptał mi do ucha - On cię oszukał, nie ty jego. Po prostu zapomnij.
- Już niedługo... - zaskoczona spojrzałam w stronę białego smoka. On właśnie przemówił? Blondyn również spojrzał z zainteresowaniem na gada. Nie obejmuje mnie ale za to ściska mnie za rękę. W normalnych okolicznościach pewnie bym na to nie pozwoliła... może od razu to przerwała ale teraz... tak jakoś mi z tym lepiej. Pomaga mi to. Tak jakby leczyło moją duszę.
- Powinnaś czasem słuchać swego serca. Podążyć za tym co sprawia ci radość. Dzięki czemu jesteś szczęśliwa - przeszywał mnie spojrzeniem. Nie wiedziałam jak powinnam na to zareagować więc po prostu milczałam. Wyglądałam pewnie jak jedno wielkie nieszczęście.
***
- Jeszcze jedno. - powiedział biały smok. Z tym, że tym razem najwyraźniej była to samica - Osoby, które zostały sprowadzone z Ziemi, mogą odpalić własny teleporter. Nie jest to jednak takie proste. - dodała. Co powiedziała? Czyli jednak jest to możliwe? Wszyscy spoglądali na nas z uśmiechem. Ja też po raz pierwszy od chyba paru godzin się uśmiechnęłam. Istnieje możliwość powrotu na ziemię. To cudowne. Jednak zanim zaczęłam w głowie układać jakieś odpowiednie pytania, smoki tak po prostu zniknęły.
- Dała nam nadzieje, jednak nie powiedziała, jak mamy wrócić... - byłam zawiedziona. Jak tak można?
- Nie martw się. Na pewno kiedyś uda nam się wrócić na Ziemię. Po prostu nie teraz. - wydawała się szczęśliwa. To co się tutaj stało w ogóle jej nie tknęło? Czy to teraz ja jestem zbyt ponura? - Trzeba powoli wracać... - dodałam. Wszyscy spojrzeli na mnie z uśmiechem. Ruszyliśmy.
- Ej,.. zaraz! Wasza gildia jest w rozsypce!- to olśnienie.
- Zostanie odbudowana, zanim się zorientujesz. A teraz chodź! Ciesz się, że żyjesz! - powiedziała śmiejąc się. Była szczęśliwa. Czyli tylko ja wciąż byłam przybita. Następnie poszli w swoją stronę. Wszyscy członkowie Fairy Tail ruszyli ku Magnolii.
- Pora wracać - doskonale wiedziałam do kogo ten głos należał. - Dobrze się czujesz? - blondyn spoglądał na mnie z troską w oczach. Spuściłam tylko głowę. Wciąż do mnie nie dociera to co się właśnie wydarzyło.
- Nathalie?
- Rogue? - spojrzałam na niego nieco zaskoczona.
- Teraz możesz czuć się nie najlepiej. Ale to minie. Będzie dobrze. - uśmiechnął się pokrzepiająco.
- Musi być - dodał Sting jednocześnie znów łapiąc mnie za rękę.
Może i będzie dobrze. A może nie będzie. Ale to nadal nie zmienia faktu, że czuję się zmęczona tym światem. Może w jakiejś połowie należę do Earthland'u. Jednak ta druga połowa należy do Ziemi. Tam się wychowałam. Czuję, że gdybym miała wybór... nie zawaham się.
--------------------------------------------------------------------------------------------

No i wracamy po wakacyjnej przerwie. Witamy serdecznie, tęskniliście? :D

No ogólnie to wiemy, że nie było za dużo walk w tej sadze i ogólnie jest ona taka okrojona ale mamy wytłumaczenie!

Lenistwo... -^^-

No i dodatkowo, o ile samara oglądała tą sage, tak ja niekoniecznie więc pisanie tego wszystkiego było "lekkim" wyzwaniem.

"Czuje, że gdybym miała wybór... nie zawaham się." - Jak myślicie? Którą to stronę Nath wybierze?

3 komentarze:

  1. Eee... Eee... Eee... Earthland! <3
    Duh. Ma tu Sting-kuna, przyjaciół, gildię, która jest dla niej jak rodzina, magię.. Wszystko! *^*
    Pozdrawiam cieplutko i ślę duuużo weno-żelek :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekałam na ten rozdział z niecierpliwością i jakoś szybko ten rozdział przeczytałam :l Nath musi wybrać Earthlaaaanddddd *-* omnomnom czekam na kolejne rozdziały, pozdrawiam i życzę nieskończonej weny :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Boję się, że wybierze ziemię >.< dziewczyno nie rób tego!

    OdpowiedzUsuń