sobota, 16 lipca 2016

Rozdział 24

- Simon! - przytuliłam go ciesząc się, że spotkałam tu jakąś znajmą twarz. No i jednocześnie zeszłyśmy z Sophią z tego niebezpiecznego dla mnie tematu. -  Chwila... co tu robisz?
- No właśnie. Co ty tu robisz? - Sophia patrzyła na niego tym swoim podejrzliwym wzrokiem i postawą godną naburmuszonej dziewczynki.
- Chyba nie macie pojęcia co tu się dzieje, co? Wszystko wam wyjaśnie - wziął mnie pod ramię. To samo chciał zrobić z brązowowłosą ale ta sugestywnie się odsunęła. - Wciąż mnie nie lubisz, co? Jak sobie chcesz - uśmiechnął się i zaczął nas prowadzić jakimś korytarzem. Wydawał się pewny siebie. Jakby doskonale wiedział gdzie zmierza. Jednak nie przywiązałam do tego faktu zbyt wiele uwagi. Byłam bardziej zajęta jego opowieściami.
- A więc chcesz mi powiedzieć, że siedzimy w jakieś mrocznej gildii o nawie żywcem z mitologii gdzie pomieszkują demony? - dziewczyna patrzyła na niego sceptycznie.
- Nic mi nie powiedzieli - mruknęłam zdając sobie sprawę, że tak naprawdę członkowie Sabertooth nigdy nie dzielili się ze mną swoimi jakimiś sprawami. Jak się pytałam chociażby o treść misji mówili, że "mnie to nie dotyczy".
- Nie musisz mi wierzyć Sophio ale jednak widzisz gdzie się znajdujemy. - wciąż się uśmiechał, choć ja nie miałam powodów do radości. - Nic ci nie powiedzieli? No cóż. Nie ma co się dziwić - zagwizdał.
- Co masz na myśli? - zaciekawiłam się. Powiedział to w taki sposób jakby był doskonale obyty w sytuacji.
- No przecież jeszcze do niedawna szbalozębni byli najsilniejsi w kraju. Ich członkowie nie mieli prawa przegrać. Wtedy zjawiasz się ty. Bez magii czyli dla nich bezużyteczna. Później pojawia się iskierka nadziei ale ty ją niszczysz. Archiwum. Myślisz, że oni używają cię za użyteczną? - przeszył mnie spojrzeniem.
- No...eh...Sting powiedział, że każda magia jest ważna. Że archiwum jest użyteczne - wybroniłam się przypominając sobie tamtą rozmowe.
- Oh, czyżby? Ale powiedz mi. Czy byłaś kiedyś na misji? Ale tak sama? Albo czy możesz sama chodzić po mieście? Skoro ci mówi, że jesteś bezbronna to tak samo jakby mówił, że twoja magia jest bezbronna. Inaczej mówiąc bezużyteczna.
- Ja...
- Zaraz, zaraz...a ty to skąd wiesz, że nie może sama chodzić po miesteczku? I co jej Sting mówi? - Sophia wciąż mu nie ufała, za to ja zaczęłam się głęboko zastanawiać nad moją relacją z szablozębnymi.
- Nie wiedziałem. Zgadywałem tylko i jak widać trafnie - wzruszył ramionami - Przykro mi że niszcze ci teraz twoje poniekąd nowe życie - objał mnie ramieniem - ale lepiej chyba znać prawdę, co nie? Oni nas niedocenają. Jedynie my wiemy jaka potęga drzemie w technologii - zaczął mi szeptać do ucha.
- Odsuń się od niej. Co ty planujesz, co? - Sophia wyrwała mnie z jego objęć. Coś czuje, że już go nie polubi.
- Ja tylko jej pomagam.
- Sophia...jest okey. Myślę, że ma racje.
- Co? - odwróciła się zaskoczona w moją stronę. - Przecierz... widziałam, że raczej dobrze się z nimi dogadujesz.
- Owszem, to prawda... ale jak o tym myślę to rzeczywiście nigdy nie angażowali mnie w życie gildii....
- A ty się w nie angażujesz? - zmrużyła oczy.
- Dziewczyny...lepiej przedostańmy się w jakieś bezpieczne miejsce - wszedł między nas, aby dalej iść przed siebie. Nie wiele myśląc ruszyłam za nim, by za chwilę zrównać się się z nim. Szliśmy w ciszy. Dla mnie to nawet lepiej. Byłam teraz w rozterce. Czuje się źle. Do tej pory miałam z gildią w miarę dobre relacje ale przez Simona czuje, że mnie oszukiwali... bawili się. Nie wiem co myśleć.
- Hej - poczułam dłoń na ramieniu. Oczywiście wiem do kogo należy. - Domyślam się o czym myślisz i powiem ci, że nie warto się tym zadręczać. Nie są tego warci - miałam coś powiedzieć ale odnoszę nie odparte wrażenie, że coś się rozgrywa niedaleko nas. Nie wiele myśląc pobiegłam za swoim przeczuciem. Słyszałam jak jeszcze oboje mnie wołają ale nie obchodziło mnie to. Biegłam korytarzami zamku, które wydawały się nie mieć końca. Po kilku skrętach i jednej wywrotce po drodze wybiegłam na swego rodzaju podwórze. Wszystko wokół było rozwalone. Sam zamek również ma za sobą czasy swojej świetności. Niedaleko stali dwaj magowie jak mniemam...dobrze myślę, że jeden z nich jest demonem, o których wspominał Simon?
- Odbiło ci? Co ci strzeliło, żeby tak ucie...ooo - Sophia stanęła obok mnie zdyszana. Simon doszedł chwilę po niej. - Gray? - szepnęła zszokowana.
- Chodźmy stąd lepiej - chłopak złapał mnie za ramię ale ja się wyrwałam i podeszłam do najbliższej skały i schowałam się za nią. Obserwowałam to całe zdarzenie. Czułam się...przerażona ale jednocześnie zafascynowana rozgrywająca się przede mną sceną. Dwaj magowie lodu. Walczą na śmierć i życie, a jeden z nich jest najprawdziwszym demonem. To wszystko musi mi się śnić. Niestety to nie sen i niestety ale wyżej wspomniany Gray obrywał.
- Te demony są silne...są tutaj inni? Dadzą sobie z nimi radę?... zginiemy? -  mamrotałam.
- Nie, nie zginiemy - usłyszałam za sobą.
- Skąd ta pewność, Simon?
- Pamiętacie jak wspomniałem o "face'ach"? - pokiwałyśmy twierdząco głowami - Można je tak ustawić aby unicestwiły magię demonów.
- I co nam daje ta informacja? - Sophia spoglądała na niego z irytacją.
- Istnieje w tym zamku sala... główna baza "mózgowa". Z tego miejsca można aktywować face'y. Jednak potrzebny jest do tego ktoś kto się na tym zna.
- Ty się znasz - wskazałam na niego.
- Ja nie jestem magiem archiwum, Nathalie. Ale ty jesteś. Możesz to zrobić. Pokażesz im wszystkim, że jesteś silna. Nie chcesz tego? Mag Archiwum pokonuje wszystkie demony i ratuje wszystkich. Wszyscy pożałują tego, że cię zlekceważyli - namawiał mnie.
- Nie wierzę, że to powiem ale on poniekąd ma rację. Jeśli jesteśmy wstanie w prosty sposób je pokonać to czemu nie? - skoro nawet moja przyjaciółka się z nim zgadza, to ja też.
- Okey, wchodzę w to - zostawiłam walczących tam mężczyzn i wróciłam do zamku nie czekając na resztę. Znów szliśmy w ciszy.
- Ciekawe co się dzieje z innymi - Sophia wyglądała na zmartwioną.
- Trzeba być dobrej myśli, nie? - uśmiechnęłam się do niej pokrzepiająco - Znajdźmy tą sale, zniszczmy demony i wszystko będzie grało.
- Nathalie. Nie wydaję mi się, żeby to było takie łatwe. Zastanów się...
- Ufam mu
- Może to jest twój błąd. Prawie go nie znasz! - wytknęła mi.
- A mamy inny wybór? - warknęłam naburmuszona i przyśpieszyłam kroku. Skręcaliśmy właśnie w kolejny korytarz kiedy usłyszałam hałas. Cała nasza trójka automatycznie odwróciła się w kierunku z którego dobiegał hałas.
- Pośpieszmy się
- Nie - pobiegłam znów ignorując Simona. Chce wiedzieć co się stało. Tym razem brązowowłosa mnie wyprzedziła. Wypadłyśmy na podwórze gdzie stała ta sama blondynka, którą zraniła Minerva podczas turnieju. A przednią leżał jakiś dziwny facet. Czyżby go przed chwilą pokonała?
- Lucy!? - krzyknęła zaskoczona i jednocześnie przerażona Sophia.
- Sophia? ... Nathalie? Co wy tu robicie? Nie powinnyście tutaj przebywać - blondyna odwróciła się w naszą stronę. - Zaraz powiadomię resztę, nie powinniście być same. - wyglądała na wyczerpaną.
- Nie jesteśmy same. Jest z nami Simon. - wskazałam na chłopaka, który z dziwnego powodu nie wychylał się za bardzo.
- Co? - spojrzała w jego kierunku. Ich spojrzenia się skrzyżowały. Lucy wyglądała na mocno zdziwioną. Chłopak widząc to podszedł szybko do mnie i zaczął ciągnąć mnie z powrotem do środka.
- Dziewczyny! Czekajcie! Nie możecie z nim iść, to jest...! - nie usłyszałam do końca co mówi, bo już pędziliśmy całą trójką korytarzem.
- Poczekaj, nie tak szybko - zaparłam się nogami. - O co chodzi?
- Właśnie. Lucy nie wyglądała na zachwyconą gdy cie zobaczyła. Znacie się? - Sophia rozpoczęła swoje przesłuchanie.
- Może po prostu za sobą nie przepadamy? Tak jak ty za mną - wzruszył nerwowo ramionami.
- To dlaczego zacząłeś z nami uciekać? Myślę, że w naszej sytuacji było to głupie i dziwne... - zrobiła pauze - ty coś ukrywasz - wyglądała jakby doznała olśnienia.
- Musimy jak najszybciej dotrzeć do sali i zniszczyć demony, czyż nie? Po co marnować czas na jakieś pogaduszki?
- Mogła nas zaprowadzić do pozostałych! Nie musielibyśmy się ukrywać!
- Wcale się nie ukrywamy. Ja staram się nam wszystkim pomóc ale ty przejawiasz teraz postawę godną Sabertooth. Uważasz, że jesteście słabe? Że Nathalie sobie nie poradzi? - przeszył ją spojrzeniem.
- Wcale nie o to mi chodziło, ja...
- Twoja przyjaciółka w ciebie wątpi. Nie chce dać ci zaistnieć. Woli żebyś znów była zamknięta. Zależna od innych. Ale my jeszcze mamy szanse - Simon przerwał jej i zwrócił się do mnie. Przez całą ich wymianę zdań milczałam chcąc to wszystko jakoś przemyśleć. Wyciągnął w moją stronę dłoń.
- Nathalie, znamy się od lat. Wiesz co o tobie myślę. Nie idź z nim, mam złe przeczucia - patrzyła na mnie błagalnie ale ja... czułam się taka bezradna w tym świecie. Na ziemi...w mej ukochanej Florencji czułam się szanowana. Na uniwersytecie liczą się z moim zdaniem. Wykonuje ważne projekty. Ludzie zwracali się do mnie po pomoc, a tu nagle zjawiam się w jakimś obcym świecie, który niweluje moją dawną postawę. Ale teraz... jeżeli rzeczywiście bym włączyła te "face'y"...pokonała demony. Zyskałabym to co na ziemi. Szacunek.
- Myślę... że tak będzie lepiej - złapałam go za rękę.
- Dobry wybór - przyciągnął mnie bliżej siebie - sprawię, że będziesz wielka. Już nikt ci nie podskoczy - szepnął mi do ucha.
- Nathalie!
- Myślę, że już za późno - zwrócił się do mojej przyjaciółki. Złapał mnie za rękę i pociągnął w tylko sobie znanym kierunku.
----------------------------------------------------------------------------------------

Wow, Simon jaki z ciebie manipulator...albo to Nathalie jest wyjątkowo głupia :D

No ale czego to się nie robi, by się przypodobać facetowi, co nie?

Tylko trochę Stinga szkoda. On się napracuję,a tu przyjdzie jakiś żabojad, który niszczy jego pracę.

Ale może Simon miał racje? No bo jakby się zastanowić...

Piszcie :3

Miłego weekend'u -^^-

3 komentarze:

  1. (Za przeproszeniem...) Dupa.
    Nath baaaka! Nie ufaj mu! >.< On jest szatanem! >.< Albo demonem >.< W sumie to chyba na jedno wychodzi... W każdym razie... on jest zły! >.<
    Sting ją uratuje, prawda? *-* Będzie już tak blisko przeprogramowanie face'ów, a tu wbija Stingu-kun i takie "NATH! NIE RÓB TEGO! TO DEMON!" *_______*
    Lou: Odstaw.
    Ale... Ja... Sting... Nathalie... Przecież... Simon... Zło... NO EY.
    Lou: Nie. Po prostu nie...
    On jest zły. Ja wam to mówię. Jeszcze będzie szatanem... Pojawia się tak, za przeproszeniem, z dupy, super koleś, fantastico. Tylko co on do cholery robi w siedzibie demonicznej gildi? I skąd wie gdzie iść? I co zrobić? I skąd zna go Lucynka? >_<
    Czekam na kolejny z niecierpliwością i milionem teorii spiskowych <3

    Su ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebioza. Jeśli mam ująć moje odczucia co do tego rozdziału w jednym słowie to proszę bardzo,
    Dużo akcji, co jest dużym plusem, niedługo dziewczyny pewnie wpadną w kłopoty (już w nie wpadły za pomocą żabojada) i wywiąże się walka, na co czekam z niecierpliwością. No i cóż więcej napisać... huehue oczywiście to, iż czekam na Iskierke ♡.
    Pozdrawiam, Natsu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też twierdzę, ze Simon jest zły -.- Sting przyjdzie i ją uratuje, a zakończy się buziakiem
    Laito: Ty już tyle nie myśl
    No co? Pomarzyć mi nie wolno?
    Pozdro i ślę wenę ^^

    OdpowiedzUsuń