- Obawiam się, że nie masz prawa głosu w tej sprawie - blondyn spoglądał groźnie na jeszcze obcego mu przybysza. Za to ja jestem zafascynowana gościem. Ktoś z ziemi! Jak miło...
- Ale..ale...w takim razie jadę z nią - Sofia spojrzała na mnie zdziwiona, tak jak reszta.
- Wielki Mistrz chce żebyś została w gildii. Powinnaś się go słuchać - podszedł do mnie mały, czerwony kotek.
- Tyle, że ten "Wielki Mistrz" nie jest moim ojcem ani nie jestem członkinią żadnej gildii. Mogę robić co chcę - przykucnęłam przy zwierzaku. - Dojdę jutro, albo pojutrze...no wiesz... - dodałam przypominając sobie, że jednak nie powinnam tak wystawiać Hibikiego do wiatru.
- Wporzo...lepiej, pójdę się spowrotem spakować - mruknęła, a ja odwróciłam się w stronę naszego dotąd milczącego gościa.
- Simon mówisz? To imię brytyjskie ale chyba nie tylko, co? - uśmiechnęłam się.
- Jestem Francuzem - odparł z uśmiechem.
- Francja? Jak cudnie, zawsze chciałam pojechać do Paryża - rozmarzyłam się. Słyszałam, że to cudowne miasto, zwłaszcza nocą. - Może wrócimy razem? Co? Chętnie dowiem się więcej. - rozejrzałam się po wszystkich zgromadzonych. Sofia wyglądała na podejrzliwą. Pewnie dlatego, że jeszcze chwile wcześniej skakali do siebie z mieczami. Chłopcy też nie byli zachwyceni. Szłam z Simonem na czele wypytując o różnego rodzaju rzeczy. Dziewczyna szła prawie na równi z nami chyba wciąż niezbyt ufna. Chłopcy wraz z excedami byli na samym końcu milcząc.
- To naprawdę niesamowite spotkać tutaj kogoś z ziemi. Ktoś kto jednak wie czym jest telefon - zachichotałam.
- To uczucie kiedy szukasz porównania do czegoś ale oni i tak nic nie zrozumieją.
- Dokładnie. Powiedz. Mieszkasz we Francji od zawsze? Czy tylko stamtąd pochodzisz?
- Urodziłem się w tak małym mieście o którym nie warto wspominać. Ale teraz mieszkam w mieścinie niecałą godzinę drogi od Paryża.
- Wow, ale szczęściarz - zachwyciłam się. Rzadko kiedy spotykam obcokrajowców. A nawet jeśli to byli co najwyżej hiszpanie czy portugalczycy, a nasz język czy kultura wiele się nie różni.
- Nie rozumiem czym się tak podniecasz - wtrącił się wreszcie zirytowany Sting.
- Mówi się, że Francuski to język miłośći, a Paryż jest miastem zakochanych - wytłumaczyłam spoglądając na niego z szerokim uśmiechem.
- Możesz być pewny, że jeśli zabierzesz dziewczyne do Paryża i w nocy pójdziecie na szczyt wieży Efflia oświadczając jej się, to uznają to za szczyt romantyzmu. Prawie nic tego nie przebije - dodała Sofia.
- Jeżeli kiedyś będzie dane nam wrócić, to z wielką chęcią cię tam zabiorę - Simon obdarzył mnie jednym z piękniejszych uśmiechów jakie kiedykolwiek widziałam. Usłyszałam tylko prychnięcie za sobą.
- A ty Sofio? Chyba niezbyt mi teraz ufasz co? - zwrócił się do dziewczyny.
- Wybacz ale na ogół nie mam zaufania do ludzi z którymi w ten sposób rozpoczynam znajomość.
- Być może masz rację... ale chyba zauważyłaś jaki jest ten świat. Nie warto ryzykować prawda? To ty w końcu chciałaś pierwsza zaatakować - dziewczyna tylko patrzyła na niego zaskoczona.
- Tak... to prawda - ten wywód chyba dał jej odrobinę do myślenia.
- Może coś powiesz po francusku? - zaczepiłam chłopaka.
- Mon nom est Simon. Je viens de France.
- Wow, jaki boski akcent. Co to znaczy?
- Nazywam się Simon, pochodzę z Francji - uśmiechał się najwyraźniej zadowolony z mojego towarzystwa.
- Dobrze...Simon... może powiesz czym się zajmujesz? - Sting patrzył na niego kpiąco. Dlaczego mam wrażenie, że nie lubi każdego chłopaka który nie należy do Sabertooth? Do dziewczyn odnosi się normalnie.
- Ja? hmm, potrafię walczyć. Od dziecka uczęszczałem na boks co mi się przydało w tym świecie. Jednak coś co lubię nie mogę tu wykonywać bo tego nie ma - mówił niezadowolony.
- Oh? Co to takiego? - zmartwiłam się.
- Bawiłem się trochę informatyką
- Poważnie? Ja jestem na uniwersytecie technologicznym we Włoszech - znalazłam kogoś nie dość, że z ziemi, to jeszcze kogoś kto będzie rozumiał o czym czasem mówię!
- Nie wyglądasz - przejechał po mnie wzrokiem.
- Ponieważ przeskoczyłam dwie klasy - zaczęłam bawić się włosami.
- Dobrze, koniec tego spoufalania się. Pana już żegnam - mistrz gildii wygoniłam przybysza. Rogue przez cały ten czas się nie odzywał ale również wyglądał inaczej. Jakby też był zdenerwowany.
- No to my pójdziemy przygotować Sofie na podróż powrotną. - pognałyśmy na górę Z uśmiechem zasiadłam na brzegu mego łóżka.
- Co to było? - Sofia wyglądała na oburzoną ale jednocześnie zaskoczoną.
- Ale że o co ci chodzi?
- Ty z nim normalnie flirtowałaś. Cały czas się uśmiechałaś, chichotałaś...trzymałaś pod ramię. Od kiedy się tak zachowujesz?
- Wcale z nim nie flirtowałam! Wyolbrzymiasz tą całą sytuację. Poprostu byłam miła. No i rozśmieszał mnie, to się śmiałam. No i zna się na ifnormatyce! Rozumiesz to? - szczęście musiałam mieć wymalowane na twarzy.
- Jak na moje możesz robić co chcesz ale pamiętaj, że poznałyśmy go niecałą godzinę temu. Nie masz pojęcia jaki jest, zachowaj dystans, dobrze ci radzę. - zaczęła się na nowo pakować.
- Tak, tak - machnęłam tylko ręką myśląc o tym czy będę mogła z nim przedyskutować kwestie kodu binarnego w magii.
***
Właśnie szykuję się na spotkanie z Hibikim. Nie jest do końca pewna jak powinnam się ubrać więc ubieram po prostu spódniczkę i jakiś uroczą koszulkę do tego. Nie jest szczególnie elegancko ale specjalnie prosto i zwyczajnie też nie.- Jest dobrze, naprawdę dobrze - szeptałam do swojego odbicia w lustrze.
- Gdzieś się wybierasz? - usłyszałam kiedy chciałam cichaczem się wymknąć z budynku.
- Być może, a co? To jakaś zbrodnia? - zwróciłam się w kierunku mistrza.
- Nie... idziesz na jakieś spotkanie?
- Skąd ten pomysł?
- Bo wyglądasz nieco inaczej niż zwykle - był taki...inny. Od wczoraj. Wcześniej był bardziej radosny, promienny. Teraz wydaje się taki przygaszony. Wygląda jakby miał problemy ale nawet jeśli to nadal nie usprawieldiwia tego, że chce mnie kontrolować, co jest złe.
- Wychodzę na spotkanie z Hibikim. - odparłam pewna siebie. Po chwili do pomieszczenia weszła Yukino.
- Och, to już dziś ta randka? - spytała zaskoczona spoglądając na mnie. Cholera. On nie musiał tego wiedzieć.
- Randka? - spojrzał na mnie tak jakoś dziwnie.
- Tak owszem. A teraz wybacz, ale musze już iść - szybko wyszłam z gildii. Skierowała m się w stronę umówionego miejsca. Chłopak już na mnie czekał.
- Ślicznie wyglądasz - ucałował mi wierzch dłoni. Nadal mnie to peszy. I chyba nie przestanie.
- Dziękuje... może od razu pójdziemy? Nie marnujmy czasu - powiedziałam lekko poddenerwowana. Poszliśmy do kawiarenki w pobliżu. Siedzieliśmy przy stoliku jedząc ciasto i rozmawiając. Chociaż rozmawia mi się z nim dobrze i wydaje się naprawdę wporządku to nie wydaję mi się, żeby to było "to coś". Kiedy patrzę na niego, czasem widzę nowo poznanego Simona. Czy to możliwe abym już zdążyła się zauroczyć? Przecierz spędziliśmy ze sobą ledwo godzinę. To już wystarczyło?
- Nathalie? Coś nie tak? - głos Hibikiego wyrwał mnie z zamyślenia.
- Nie, nie. Czemu pytasz?
- Bo od dłużej chwili grzebiesz w tym cieście jakoś nieprzekonana. Nie smakuje ci? - zmartwił się.
- Nie, to nie tak...po prostu... może się przejdziemy? - wstałam od stołu przy okazji wycierając ręce o serwetkę.
- Dobrze, więc chodźmy. - szliśmy chwilę w ciszy. Mam wrażenie, że teraz zachowuje się nie fair w stosunku do niego. Powinnam mu powiedzieć, że zdecydowanie widzę w nim jedynie przyjaciela.
- Hibiki...bo wiesz...tak naprawdę nie wydaję mi się...
- Źle się bawisz? - przerwał mi. Spoglądał na mnie nieco smutnym wzrokiem.
- Co? Nie. Uważam że jest dobrze, wręcz wspaniale. Hibiki. Jesteś moim zdaniem cudownym mężczyzną tyle, że ja,..- mówiłam lekko czerwona, jednak nie dokończyłam bo rudowłosy zaczął się nademną pochylać. - C-co-o? Co ty robisz? - odskoczyłam od niego jak oparzona.
- Wybacz. Pomyślałem, że...
- Nie, nie, nie. Posłuchaj mnie. Lubię cie, nawet bardzo. Jesteś super ale wydaję mi się, że to nic po zatym, rozumiesz? Nie czuję do ciebie..."tego". Wybacz - powoli zaczęłam się cofać do tyłu. - Liczę na to, że nie dobierzesz tego jakoś specjalnie źle. Lubię cię i nadal chce się z tobą zadawać ale... nie w ten sposób - uśmiechnęłam się nieśmiało. Trzeba jak najszybciej uciec z tej niezręcznej sytuacji. Szybko pognałam w stronę gildii.
- Jak ci poszło? - już posypały się pierwsze pytania, a ja ledwo co weszłam do gildii.
- Było... wpsaniale. Cudownie - zwróciłam się w stronę ciekawskiej Yukino. - Pozwolisz jednak, że teraz pójdę się spakować.
- W jakim celu? - tym razem o dziwo, Rogue zainteresował się moją osobą.
- Ponieważ jadę do Sofi i wasze zdanie na ten temat mało mnie obchodzi - pognałam na górę pakując najpotrzebniejsze rzeczy. Czeka mnie w Fairy Tail naprawdę długa rozmowa. Mam nadzięje również, że w najbliższym czasie spotkam Simona.
***
- No, miejmy nadzięje, że tym razem damy radę dokończyć rozmowę - Sofia mnie ściskała.- Miejmy nadzieję. Jak tam z bratem? - spojrzałam na nią zmartwiona.
- Ma się dobrze. Przeżyje - uśmiechnęła się. - Ty mi za to opowiesz jak tam ta twoja randka - spojrzała na mnie z błyskiem w oku.
- Ta...co do tego...mamy chyba całą noc, więc... - nie zdążyłam bo przed moją twarzą przeleciał kufel z piwem. Później słyszałam dźwięki przewracanych stołów oraz nagłą zmianę temperatury. Raz było gorąco, raz zimno...
- Przyzwyczaisz się - przyjaciółka poklepała mnie po plecach.
- Naprawdę?
- Nie - pokręciła głową rozbawiona - Ale przynajmniej się nie nudzisz. To może się przejdziemy po Magnoli. Okey? - pokiwałam tylko głową na znak zgody. Przechadzałyśmy się po tym uroczym miasteczku, które jak się dowiedziałam, dzielnie znosi destrukcyjność Fairy Tail.
- Ty jesteś pewna, że jest tu bezpiecznie? W Sabertooth nie ma takich odpałów... - mruknęłam w zamyśleniu. Jak sięgam pamięcią to jakoś nie przypominam sobie czegoś podobnego co dzieje się u Macarova. Chociaż trudno żeby się działo, mają swoją opinię w końcu.
- W rzeczywistości nie jest tu tak źle, naprawdę. Oni są w porządku.
- A jak tam z twoją magią? Radzisz sobie?
- Robię postępy. To już jakiś sukces. No i ćwiczę ciało.
- W tej kwestii nic się u ciebie nie zmienia, co? - spoglądałam na nią z uśmiechem. Sofia jednak zaczęła czegoś wypatrywać - Czegoś szukasz? Albo kogoś?
- Niee...chodź - pociągnęła mnie w stronę jakieś kawiarenki. - Dają tutaj przepyszny koktajl owocowy, Zobaczysz- zaśmiała się i wepchnęła mnie do środka.
***
Minęły już dwa dni i jak dotąd jest całkiem dobrze. Byłoby nawet świetnie gdyby nie jakaś dziwna atmosfera w tej gildii. Coś się wydarzyło jednakże obje z Sofią nie wiemy o co chodzi, za to Fairy Tail trzyma wszystko przed nami w tajemnicy. Trzeba więc to przeboleć. Prędzej czy później wszystko wyjdzie na jaw.
Siedziałyśmy na dole przy barze rozmawiając sobie z barmanką - Mirą. Całkiem w porządku dziewczyna. W kącie tego całego pomieszczenia siedział jak się później dowiedziałam - Elfman. Brat barmanki.
- Wygląda ostatnio nie co dziwnie - odezwała się Sofia.
- Kolejny wielki facet. Sterydy, geny, magia czy ki diabeł? - zastanawiałam się.
- No Nathalie, jak tam twoja magia? - zagadnęła mnie Mira podając jednocześnie napój.
- Wciąż się rozwijam ale jestem na dobrej drodze. W sumie jestem zwolenniczką tego, że człowiek tak naprawdę uczy się całe życie.
- Tak, to prawda - przytaknęła mi. Już miałam coś powiedzieć kiedy do pomieszczenia wpadła jakaś brązowowłosa dziewczyna.
- Cana? - szepnęła Sofia.
- Bez zbędnych pytań i protestów. Wszyscy do kart - krzyknęła wyciągając ze swojej torby talię kart.
- Co? Ale, o co?... - rozejrzałam się zdezorientowana po wszystkich. Ale że co się dzieje? Co się stało?
----------------------------------------------------------------------------------------------
Tak, szczerze to kompletnie zapomniałam, że dziś jest sobota ;-;
Ale przypomniałam sobie! Jest rozdział! Alleluja!
Czyli mamy francuza, oficjalne odrzucenie zalotów Hibikiego...no i Cane i jej karty. Ten kto oglądał anime pewnie już wie, co się zaraz zacznie :D
Jak myślicie, co się teraz stanie? Pewnie się orientujecie, że w anime teraz wszyscy wylądowali na tej latającej kostce - myślicie, że dziewczyny będą zmuszone walczyć? A może wszystko będzie wyglądało zupełnie inaczej?
Eh...wytrzymać do środy... ;/
Chyba jestem pierwsza :P Zauważyłam, że coś ostatnio prawie wszyscy blogerzy FT milczą. Pewnie wakacje ^^"
OdpowiedzUsuńJakoś nie umiem sobie wyobrazić Nat z tym francuzem. To chyba gorsze niż by była z Hibikim. I chyba pierwszy raz żal mi tak Stinga. Biedny chłopak.
Pozdrawiam
Trzeba Nat otworzyć oczy, żeby zobaczyła co Sting do niej czuje ^^
OdpowiedzUsuńW sumie to nie wiem, bo jeszcze wszystkiego nie obejrzałam ^^