środa, 31 sierpnia 2016

Rozdział 33

Starłam łzy z policzków i spojrzałam przez okno, które znajdowało się obok mojego łóżka. Na dworze było słonecznie. Uśmiechnęłam się. Byłam tutaj z powrotem. Znów z rodzicami, przyjaciółmi, wszystkimi, których dobrze znam... chociaż po tej wyprawie, nie wiem, czego się spodziewać po moich rodzicach. Mieszkałam z nimi tyle lat, a oni, a przede wszystkim matka, ukrywali przede mną prawdę co do mojego ojca. Rozumiałam, że nie chciała, bym go zaczęła szukać, ale mogła przynajmniej dać mi do zrozumienia, że Martin nie jest moim ojcem.
Odwróciłam głowę od okna. Opuściłam nogi na podłogę i próbowałam wstać. Nie wyszło mi to za dobrze. Zachwiałam się i z powrotem usiadłam na łóżku. Jednak przechodzenie przez portal ma swoje skutki uboczne. Westchnęłam. Czy to oznacza, że jestem uziemiona na kilka dni do tego łóżka? Miałam szczerą nadzieję, że nie.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
Podniosłam głowę. W przejściu stali rodzice. Spoglądali na mnie i szeroko się uśmiechali. A przynajmniej tata. Mam spoglądała na mnie uważnie. Wiedziałam, że gdy tylko zostaniemy same, zrobi mi takie przesłuchanie, że głowa mała.
Tata podszedł do mnie i przytulił mnie.
- Tak się ciesze, że nic ci się nie stało. Martwiłem się o ciebie. - powiedział. Przytuliłam go. Tak dawno go nie widziałam. Tak dawno... Poczułam, jak po moich policzkach spływają łzy. Zaczęłam płakać na jego ramieniu. Mama się dołączyła.
- Gdzie się podziewałaś, przez cały ten czas... - zaczęła mama.
- Maria! - krzyknął tata.
- Co? Chce wiedzieć, gdzie się podziewała przez te 3 tygodnie. W końcu to dosyć spory kawał czasu.
- Tym, to my już się zajmiemy. - powiedział nieznany mi głos. Spojrzałam w stronę drzwi. Stało tam dwóch policjantów. Jeden z nich był niski i przysadzisty. Drugi natomiast wysoki i tyczkowaty. Spoglądali na mnie jakby chcieli zabrać mnie stąd i od razu wsadzić do pierdla. Przełknęłam ślinę.
- Pozwolicie, że przepytamy waszą córkę. - powiedział tyczkowaty gość. Rodzice niechętnie zgodzili się na to. Mężczyźni usiedli przy moim łóżku. Popatrzyłam na nich. To będzie trudne.
POV Rogue
Stałem właśnie w swoim pokoju w gildii. Nie wiedziałem, co miałem teraz ze sob.ą zrobić. Sting po tym wszystkim nie miał ochoty nigdzie wychodzić natomiast Frosch wolał posiedzieć w pokoju. Kładłem się na łózko, kiedy koło okna pojawiło się fioletowe zwierciadło. Powstałem szybko. W jednej chwili na zwierciadle pojawił się dziwny obraz. Był tam biały aż do bólu pokój i łóżko. Siedziała na nim Sofia. Wyglądała, jakby dopiero co wstała. Rozczochrane włosy, niewidomy wzrok. Widać było, że nie chciała wstawać. Dodatkowo założyli jej dziwne ubranie. Długi kawał materiału bez jakiegokolwiek kształtu. Spoglądała na dwóch mężczyzn przed sobą.
- A więc, gdzie byłaś przez te 3 tygodnie? - spytał się gruszy. Nie podobało mi się to, co tam się działo. Sofia zaczęła bawić się rękoma. Opuściła głowę.
- Dziecko, co się dzieje. Wiesz, że możesz nam, wszystko powiedzieć. Jeśli to jakiś porywacz, to go złapiemy. Nie martw się o nic. Jego groźby się nie spełnią. - powiedział chudszy. Porywacz? Groźby? O co tu chodzi? I jakim cudem 3 tygodnie? Były tutaj z nami znacznie dłużej.
- Ja... - odezwała się Sofia. Było słychać w jej głosie wahanie. Podszedłem do zwierciadła. Przyłożyłem do niego dłoń. Strukturą przypominało lustro. Przesunąłem dłonią po twarzy Sofii.
- Powiedz nam. Tak będzie lepiej. Dla ciebie i dla wszystkich. - dalej przekonywał ją chudszy.
- Ja... - podniosła głowę i spojrzała na nich strapiona. - Ja nic nie pamiętam... - moja ręka osuneła się z lustra. Zszokowany upadłem na kolana. Ona... nic nie pamięta.
Obraz na zwierciadle zniknął.
POV Sofia
No. Powiedziałam im to. Nie lubiłam okłamywać władz, ale nie sądziłam, że uwierzą mi w Earthland. 
Policjanci spoglądali na mnie nie ufnie. Widać było, że nie chcieli mi uwierzyć. Jednak coś w ich zapiskach wskazywało na to, że mówiłam prawdę. 
- Najwidoczniej mówisz prawdę... twoja koleżanka powiedziała nam to samo... - powiedział grubszy i wstał. Nathalie! O mój boże! Wielkie umysły myślą podobnie! 
Nadal udając strapioną spoglądałam jak wychodzą. Kiedy drzwi się za nimi zamknęły, westchnęłam z ulgą. Po chwili weszła pielęgniarka. Razem z doktorem, który przyszedł kilka chwil później, zrobili mi badania. Uznając mnie za zdrową, powiedzieli, że mogę wyjść jutro. Nie chciałam spędzać tutaj kolejnego dnia. Zaczęłam się z nimi wykłócać.
- Jest dobrze. Nie muszę tutaj już siedzieć! - krzyknęłam.
- Uwierz mi, dziecko. Najlepiej żebyś została tutaj.
- Ale po cholerę. Jestem zdrowa. Po co marnować łózko na mnie, skoro może być ktoś bardziej potrzebujący. - powiedziałam. Lekarz westchnął. Jeszcze przez kilka minut się ze mną wykłócał, aż w końcu pozwolił mi wcześniej wyjść. Rodzice w tym czasie pojechali po moje rzeczy.
Kiedy wrócili, szybko się przebrałam i zaczęłam kierować do wyjścia. Tam czekała mnie niespodzianka.
- Sofia! - usłyszałam. W moim kierunku biegł czarnowłosy chłopak. Spoglądał na mnie z radością.
- Pablo... - uśmiechnięta zaczęłam biec w jego stronę. Kiedy się spotkaliśmy wpadłam w jego ramiona. N ie mogłam uwierzyć, że przez ten czas, tak mało o nim myślałam. Przecież jest moim chłopakiem. Kimś, kogo nie mogłam od tak zapomnieć. Więc jak...
- Ciesze się, że nic ci nie jest. Tak się martwiłem. - powiedział w moje włosy. Przytuliłam go mocniej.
- Już jestem tutaj. Nie masz się o co martwić. -  wspięłam się na palce i pocałowałam go. Odwzajemnił go. Jednak czułam, że coś jest nie tak...
Pablo odprowadził mnie  i rodziców do domu. Kiedy się rozstawaliśmy, powiedział, że jutro mam mu wszystko wyśpiewać. Kiedy mu to obiecałam, weszłam do domu. Wszyscy powróciliśmy do rutyny. Tata pocałował mnie w czoło i poszedł do gabinetu. Mama skierowała się do kuchni po kawę. Po chwili siadła na kanapie i sięgnęła po książkę. Stanęłam przy niej.
- Ekhem. - nie zareagowała. Przewróciłam oczyma. - Nie masz mi czegoś dop powiedzenia?
- A niby co takiego? - powiedziała przewracając stronę. Założyłam ręce na pierś.
- Na przykład o Earthland. O Fairy Tail. O tacie... - zaczęłam wyliczać na palcach. Spojrzała na mnie z nad książki. Potem do niej wróciła.
- To przeszłość. Nie ma co wspominać. - patrzyła na książkę. Wiedziałam jednak, że nie czyta, tylko czeka na moje słowa.
- A jak dla mnie jest co wspominać. Dlaczego nie powiedziałaś mi o tacie? To było takie ciężkie. Uświadomić mnie, że Martin nie jest moim ojcem?
- Skąd ci przyszło takie coś do głowy? - spytała się mnie i odłożyła książkę.
- Ponieważ Macarov opowiadał mi o waszym "romansie"
- To nie był romans...
- To jak to nazwiesz. Z twoich wcześniejszych opowiadań wnioskuje, że byłaś z tatą, zanim trafiłaś do Earthland.
- Tak byłam z nim...
- W takim razie romans! Tata wie, że nie jestem jego córką? A może mu nie powiedziałaś?
- Możesz się w końcu przymknąć?! - mama się zdenerwowała. - Tak! Byłam z Ivanem, kiedy jednocześnie byłam z twoim ojcem. I to z Ivanem zaszłam w ciążę. Kiedy wróciłam na Ziemie, nienawidziłam się za to. Jednak Martin był taki szczęśliwy. Nie mogłam nic zrobić...
- Nareszcie wszystko się ze sobą łączy... - usłyszałam. Odwróciłam się. Tata stał w przejściu i spoglądał na mnie ze smutkiem. Potem spojrzał na matkę. - Coś mi nie pasowało, kiedy wróciłaś z dzieckiem... nie chciałem jednak przyjąć do wiadomości, że mnie zdradziłaś. Kochałem cię ponad wszystko. Przynajmniej o tym dowiedziałem. Bo zgaduje, że nie chciałaś mi o tym w ogóle powiedzieć.
- Martin... - powiedziała wstając i podchodząc do taty. Ten jednak zatrzymał ją ruchem ręki.
- Nie zbliżaj się... ja muszę to wszystko przemyśleć. - powiedział, ubrał się i wyszedł. Mama odwróciła się do mnie. Łzy jej spływały po policzkach a w oczach widziałam smutek, żal i gniew.
- Widzisz, co zrobiłaś... - pokręciła głową i poszła do pokoju. Przez chwilę stałam  salonie po czym skierowałam się do swojego pokoju. Rozejrzałam się. Nic stad nie zostało ruszone. Najwidoczniej mama wolała tutaj nie wchodzić.
Weszłam i spojrzałam na nasze rodzinne zdjęcie. Byliśmy tacy szczęśliwi...
Usiadłam na łózko i sięgnęłam po telefon do torby. Szybkim ruchem wystukałam numer. Wzięłam głęboki oddech, jednak łzy poleciały.
- Halo? - usłyszałam po drugiej stronie.
- Nath?! Musimy porozmawiać! - powiedziałam płaczliwym głosem.
- Sofia!
- Ja... ja wszystko zniszczyłam... - powiedziałam i całkiem się rozpłakałam. Opowiedziałam jej wszystko płacząc przy tym.

----------------------------------------------------------------------------------
Jako, że już jutro rozpoczęcie roku szkolnego ( tak btw. życzę wam znośnego planu. Nasz ma w cholere okienek :D )

Nie będę jakoś tutaj długo was zatrzymywać. Tylko jedno mam do powiedzenia

Rogue... Masz. Za. Swoje -.-

4 komentarze:

  1. Co do planu, to tylko dwa ni mam sześć lekcji, bo w kolejne mam po osiem ;-; Umnre D:
    Co do rodziału:
    OMG to było cudowne ❤
    Ale szkoda mi Rouge troche ;-; Niby zawalił po całości no ale żeby tak D:
    No i jestem ciekawa co jest dalej i mam przeczucie, że niedługo to chłopcy odwiedzą ziemię :3
    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością ~
    Mei-chan ~

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny Rogue... Chociaż z drugiej strony należało mu się

    OdpowiedzUsuń
  3. Karma Rogue, karma <3
    Mój plan jest okropny ;-; Tak cholernie bardzo ;-; Do tego w tym roku egzaminy ;-; Powieście mnie na długiej żelce, dobrze? ;-;
    Troszku szkoda mi Rogue'a, ale tylko troszku xD Dlaczego mam wrażenie, że teraz to Sting-kun i Rogue-sama się telepną? ("TEPE AKCEPT KU**O!" xD)

    Pozdrawiam cieplutko i czekam ze zniecierpliwieniem na kolejny rodział :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Żal mi Rouge'a. Ale z drugiej strony nie dziwię się Sofie. Też bym Tak powiedziała ^^

    OdpowiedzUsuń