sobota, 19 listopada 2016

SaberLove - Rozdział 11

Spoglądałam na zbliżająca się armię. To,co się zdarzyło przez ostatnie kilka godzin, mocno odbiło się na mojej psychice. Nie wiedziałam już, kto jest dobry, a kto zdradził. Ba, nawet nie zamierzałam dochodzić, kto kim jest. Wyłączyłam wszystkie emocje, jakie ogarnęły moje ciało po rozmowie z Alex i wyciągnęłam swoje miecze.
- Kat, jesteś niestabilna emocjonalnie, odpocznij, a ja i... - mówił Shiro, kładąc rękę na moim ramieniu. Strąciłam ją.
- Nie martw się, wszystko ze mną w porządku. - obojętnie spojrzałam w jego stronę. Zobaczyłam szok w jego oczach. Dzisiejszego dnia nie widziałam go jeszcze z jego wyluzowaną postawą. Tyle się stało...
- Katie, to nie jest dobry sposób na radzenie sobie z problemami. Właśnie w taki sposób wkraczasz na tą samą drogę, co Alex. - zaczął mnie przekonywać, bym znów ukazała ból, zaskoczenie i inne negatywne emocje, które z każdą chwilą były coraz cięższe do utrzymania.
- Nie wstąpię na tą samą drogę, co ona. Nie jestem aż tak rozpieszczonym bachorem. - powiedziałam. Rozejrzałam się. Szkielety dotarły do magów. Wielu z nich zaczęło ginąć. - Powiedz smoczym zabójcom, co muszą robić. Musimy ochronić tych ludzi. Mam plan, który może się powieść. - dodałam.
- Nie możemy walczyć wiecznie...
- Dlatego mówię, że mam plan. Czyżbyś i we mnie przestawał wierzyć? - spytałam się go.
- Nie w ciebie, tylko twój zdrowy rozsądek. Ja i Hiro wiemy, że Alex jest twoim słabym punktem. - powiedział. Spojrzałam na niego. Złagodniałam.
- Alex jest moja siostrą, a wy braćmi. Razem z mistrzem jesteście moją jedyną rodziną. Nie pozwolę, by coś wam się stało. - wyszeptałam. Po chwili odwróciłam się i zaczęłam analizować nasze siły. Trzech szamanów i siedmiu smoczych zabójców przeciwko armii szkieletorów. Nie za dobrze to wyglądało. Spojrzałam w kierunku areny turnieju magicznego. Jeśli chciałam wypełnić mój plan, musiałam odjąć tez siebie od nich. Będzie trudno, jednak musimy dać sobie radę.
Zebrałam wszystkich wokół siebie i objaśniłam im plan. Nie wszystkim podobała się moja rola w nim, lecz ktoś musiał to zrobić. Przygotowałam się na to psychicznie. Nie było odwrotu. Spojrzałam na nich wszystkich po raz ostatni. Zaczęła się walka.
Wyciągnęłam swoje ostrza i natarłam na szkieletów. Moje miecze przecinały ich kości z podejrzaną wręcz łatwością. Każdy Pokonany kościotrup upadał na ziemie i nie wstawał. Znów poczułam, jakbym cofnęła się o cztery lata wstecz. Broniłam zacięcie Pergrande. Robiłam wszystko, by już nikt nie cierpiał. By nikt nie zaznał takiej rozpaczy, jak mojej. Każdy ruch miecza przypominał mi tamtą walkę. Moją bezsilność, kiedy martwi otaczali mnie coraz gęściej i oddzielali od reszty. Moją bezsilność, gdy widziałam opadające na ziemie bez życia znane mi osoby. Nie mogłam pozwolić, by tym razem to się powtórzyło. Dlatego walczyłam jeszcze bardziej, niż dotąd. Zapaliłam miecze i zaczęłam i jeszcze bardziej je wybijać. Lecz ich nie ubywało. Z każdym jednym zabitym, pojawiały się kolejne dwa. Otaczały mnie i rozdzielały, tak jak wtedy. Słyszałam krzyki umierających magów, płacz po stracie towarzysza, euforyczne wrzaski szkieletów. To wszystko łączyło się z przeszłością.
Krzyknęłam i przebiłam się z coraz ciaśniejszego kręgu. Zobaczyłam zmęczonych smoczych zabójców i szamanów. Wiedziałam, że dłużej nie dadzą rady. Wyswobodziłam się z tej bitwy i zostawiając moich przyjaciół i rodzinę w tyle pobiegłam. Spieszyłam się z moją ostatnią szansą w kieszeni. Ostatni raz będę próbowała odzyskać członka rodziny. Za następnym, nie będę miała litości.
Wbiegłam na górkę z areną i zobaczyłam niecodzienny widok. Alex walczyła z Akirą. Widziałam, że chłopak przegrywa. Zanim się zorientowałam, zaczął spadać. Nic nie mogłam zrobić, niż tylko przyglądać się, jak jego ciało upada na ziemie. Przestaje się ruszać. Nawet do niego nie podeszłam, by sprawdzić czy żyje. Zasłużył sobie. Jednak czy teraz jego śmierć będzie plamic moje sumienie? Czy będę mogła żyć ze świadomością, że mogłam mu pomóc? Gdy tak sobie przypomniałam, ile razy Alex przychodziła do mnie roztrzęsiona, zła, załamana, to wiedziałam już, że dam radę z tym żyć.
Przechodząc obok jego ciała, zaczęłam wspinać się na murek. Alex stała do mnie tyłem na posągu i przyglądała się wydarzeniom dziejącym się w miasteczku. Spojrzałam tam. Chorda szkieletów przyciskała szamanów i smoczych zabójców do skalistej ściany. Walczyli zaciekle, by tylko wybić ich wszystkich. Jednak ja widziałam jeszcze coś. Moim oczom ukazała się jeszcze większa armia, niż poprzednia. Moi przyjaciele byli już u kresu sił, a na nich była już przygotowana kolejna armia. Zacisnęłam pięści.
Nie zważając na wysokość podbiegłam do Alex i skoczyłam na nią. Zaczęłyśmy spadać na arenę. Podczas lotu oddzieliłyśmy się od siebie. Wylądowałyśmy po przeciwnych stronach areny. Alex spoglądała na mnie z zaskoczeniem. Potem na jej ustach pojawił się okropny uśmiech.
- No proszę. Jeszcze ci mało rozrywki? - spytała. Milczałam. Nie daj jej się sprowokować, Kat! - A może masz już dość? Przyszłaś do mnie, bym zakończyła twój marny żywot? A może przyszłaś na ploteczki, tak jak za dawnych czasów? Jak dobrze zauważyłam, Shiro coś ciągnie do tych smoczych zabójców i szkieletów, ale to moje zdanie. Może na serio jest homo?
Przez chwile, gdy tak się zastanawiała, widziałam w niej dawna Alex. Uśmiechniętą, beztroską szamankę i księżniczkę Terry. Jednak tak szybko, jak się pojawiła, tak znikła. Zastąpiła ja wściekła, łaknąca zemsty kobieta. Wyciągnęłam miecze i odrzuciłam je w bok. Alex spoglądała na mnie z zaciekawieniem.
- Ty chyba na serio chcesz umrzeć. No cóż, spełnię twoją prośbę. - mówiąc to zaczęła do mnie biec z włócznią wycelowaną we mnie. Kiedy była wystarczająco blisko, chwyciłam za włócznię, wykręciłam ją, a potem kopniakiem odsunęłam Alex od broni. Niepotrzebną rzecz wyrzuciłam daleko od siebie. Broń wbiła się w krzesła widowni.
- Walka wręcz. Ty i ja. Ostatni raz. - powiedziałam. Dziewczyna splunęła nadmiarem śliny. Spojrzała na mnie wrogo. Nie zareagowałam na to.
- A więc na serio jesteś głupsza, niż myślałam. Przecież wiesz, że mamy te same umiejętności bojowe. Uczył nas w końcu ten sam mistrz. - zakpiła. Nie odpowiedziałam jej. Nie chciałam, by dowiedziała się, że mistrzu dawał mi dodatkowe lekcje, gdzie uczył mnie bardziej zaawansowanych technik. Wiele razy byłam na pograniczu życia i śmierci przez nie, jednak w miarę udało mi się to wszystko opanować. Miałam Miałam szczerą nadzieję, że to wystarczy, by ją pokonać.
Rozstawiłam szeroko nogi ustawiając się bokiem do przeciwniczki, zgięłam łokcie i wyprostowałam palce. Uniosłam wysoko głowę i czekałam. Nie mogłam zaatakować pierwsza. To zawsze prowadziło mnie do zguby.
Czas zacząć zabawę. - wyszeptała, zanim ruszyła na mnie. Zaczęła uderzać pięściami we wszystkie strony. Lewa, prawa, prawy bok, uniesione kolano, uderzenie z łokcia. Unikałam tego wszystkiego. Byle tylko nie zostać wytrącona z równowagi. Szukałam jej słabego punktu, miejsca, gdzie mogłabym uderzyć. Nic jednak takiego nie mogłam się dopatrzeć. Nogami broniła dolnej części ciała, a górną przysłaniała brzuch i okolice klatki piersiowej. Została mi tylko twarz, jednak uderzenie jej jest dosyć ryzykowne. Musiałam wykonać zmyłkę.
Zacisnęłam pięść i skierowałam ja na twarz. Dziewczyna mimowolnie podniosła ręcę do głowy odsłaniając brzuch. Moja druga pięść skierowała się do brzucha. Uderzenie było słabe jak na mnie, jednak Alex się lekko zgięła. Nie czekając na żadną inną reakcję, kopnęłam ją w bok. Odleciała kilka metrów dalej.
Powróciłam do początkowej pozycji, podczas gdy szarowłosa wstawała. Wytarła krew spod nosa.
- Jesteś zbyt rozchwiana emocjonalnie. Nie możesz prowadzić tą armią. Zabije cię prędzej, czy później. - powiedziałam. Dziewczyna spojrzała na mnie z nienawiścią.
- A więc o to chodzi. Umówiliście się z moim bratem, że za wszelką cenę będziecie mnie przekonywać do poddania się. Przykro mi, ale nie uda wam się. Mam cała armię w garści i nic już mi nie przeszkodzi od opanowania Fiore.
- Tak, tylko co ci to da. Będziesz miała wszystkich u władzy, jedynie dlatego, że się ciebie boją. Władca powinien wywoływać u poddanych podziw, a nie strach.
- Ale właśnie strachem uda ci się to zrobić wystarczająco szybko. Pradziadek Kazuma nie był zbyt brutalny. Nie dorównuje mi do pięt. Po tym, jak skończę, to ja będę nosić miano Krwawej.
- Nie wiem, czy to będzie zaszczyt. - mruknęłam pod nosem. Przystąpiła do kolejnego ataku. Tym razem była o wiele brutalniejsza. Stosowała techniki, których nie wolno nam było powtarzać. Liczne kopniaki i wyrzuty pięściami ukazywały mi dawno zapomniane przeze mnie techniki. Już nawet te, które nauczyłam się od mistrza kilka miesięcy temu, ie mogły poskutkować. Jednak spróbowałam.
Kiedy noga była wystarczająco blisko, złapałam ją i przyciągnęłam do siebie. Alex poleciała na mnie, a jej klatka piersiowa była wystarczająco odsłonięta, by ja kopnąć. Wykonałam mocny zamach i uderzyłam ją ponownie w brzuch. Tym razem mocniej. Poczułam pod pięścią, jak parę żeber pęka, a z ust dziewczyny wydobył się jęk. Nie puszczając jej, posłałam ją na ziemię. Usiadłam na niej i zaczęłam ją jeszcze bardziej uderzać. Próbowała się bronić rękami, jednak jej nie wychodziło.
- Byłaś zbyt rozemocjonowana, by przemyśleć cokolwiek. Gniew cie oślepił i nie zauważyłaś, że twoi bliscy cierpią. Nawet byś nie zauważyła, kiedy wszystkich, na których ci zależy nie byłoby już z tobą. Żałowałabyś wszystkiego, co zrobiłaś, lecz wyrzuty sumienia nie dawały by ci spokoju. - powiedziałam, kiedy przestała się bronić.
- Co ty pieprzysz? - spytała, lecz ja jej nie słuchałam.
- W końcu chodziłabyś po mieście sama, a nikt z ludzi obok nie chciał by cię znać. Można by uznać, że własny kraj cię wyklął. Nie dawałabyś sobie rady z poczuciem winy i samotnością.
- Dałabym sobie radę, bo nie skończyłabym tak. Jestem silniejsza emocjonalnie, niż ty. - wyszeptała z obrzydzeniem. Spoglądałam na nią przez chwilę. Ni było widać w jej oczach nic, oprócz wściekłości i chorobliwej pewności siebie.
- Każdy człowiek tak się zachowuje. Każdy ma wyrzuty sumienia i chęć bycia przez kogoś kochanym. - wyszeptałam. Patrzyłam na nią z nadzieją. Chciałabym, żeby chociaż jedna rzecz w tym dniu poszła dobrze. Przeliczyłam się.
- Nie każdy. Ja nie. Jakoś nie będzie mi szkoda tych osób. Nawet ciebie. - w jej oczach była satysfakcja z tego, że sprawiła mi ból. Zacisnęłam zęby.
- W takim razie ty nie jesteś człowiekiem. - powiedziałam i przyłożyłam jej jeszcze parę razy. Potem chwyciłam ją za rękę i przełożyłam sobie przez ramię. Przez ten czas była przytomna, jednak za słaba, by cokolwiek zdziałać. Nasze bronie zostały na arenie, a ja z dziewczyną powoli kierowałam się na dół.
Dotarłszy zobaczyłam smoczych zabójców i szamanów podbiegających do mnie. Niektórzy byli zdziwieni tym, że mam zdrajczynie przewieszoną przez ramię, a reszta szybko przybliżyła się do mnie i zabrała mi ja z ramion. Ułożyliśmy ją pod ścianą zapadłego budynku blisko teleportu. Za cicho tu było.
- Gdzie szkielety? - spytałam podchodzącego do mnie Shiro. Ten przyjrzał się twarzy dziewczyny.
- Gdzieś w mieście. Łażą i próbują znaleźć niedobitków. Ale siniaki będą. Złamałaś jej nos? - spytał, dotykając lekko napuchniętego miejsca. Dziewczyna cicho jęknęła.
- Nie wiem... chyba tak, jednak na taki nie wygląda. Będzie dobrze. - powiedziałam cicho.
- Nie musiałaś jej tak ostro traktować.
- Albo pokojowo, albo siłą. Nie dała mi wyboru. - tłumaczyłam się, a on tylko westchnął. Jeszcze parę razy przyjrzał się dziewczynie, po czym wziął ją pod ręce.
- Do dzieła. - mówiąc to skierował się do portalu.
----------------------------------------------------------------------
Witam wszystkich :D

Ostatnio się w ogóle nie odzywałyśmy - nasz błąd. Ale wciąż o was myślimy. Ostatnio parę razy zapomniało mi się o wstawianiu rozdziałów za co was bardzo przepraszam ( tak się złożyło, że to ja jestem za to odpowiedzialna, samara nawet nie wchodzi na bloggera ;/  )

Musicie wiedzieć, że wciąż pamiętamy o pierwotnej historii czyli "Earthland" i rozdziały się piszą. Tak jak jest napisane - przerwa do końca roku kalendarzowego i od stycznia kończymy historię Sofii i Nathalie.

A w między czasie dajemy wam zapychacz o nazwie "SaberLove", więc... może wy czytelnicy widma napiszecie nam jakie są wasze wrażenia odnośnie tej historii?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz