czwartek, 10 listopada 2016

SaberLove - Rozdział 9

Stałam przed zamkiem i patrzyłam na wydarzenia rozgrywające się przede mną. Zniszczenie bramy. Radość ze zwycięstwa. Otwarcie portalu. Obojętność Alex na daną sytuację. Wezwanie najbrutalniejszego żołnierza w Terri. Zdrada Alex. Zdrada. Krzyczałam każdą cząstką siebie, jednak moje usta milczały. Spoglądałam na szarowłosą z bólem i zaskoczeniem. Czego nie zauważyłam podczas pobytu w Crocusie? W czym jej nie pomogłam? Czemu w nią nie wierzyłam? Wszystko spadło na mnie w jednej chwili. Te wszystkie osoby, które dowiadywały się o jej wieściach. Ten brak wiary widoczny w oczach. Nikt jej nie wierzył. Ja jej nie wierzyłam. Ja, która uważała się za jej siostrę. Za jedyna osobę, której może ufać. Nie wierzyłam jej.
Rozgoryczona
Szybkim krokiem podeszłam do Akiry. Stała obok niego Hisui razem z bliźniaczymi smoczymi zabójcami, mistrzem Ichigo i resztą szamanów. Spoglądali na mnie. Szukali jakiegokolwiek sygnału, który mógłby sugerować, jak zareagowałam na postępowanie Alex. Wiedziałam jednak, że widzą tylko obojętny wyraz twarzy i pusty wzrok. 
- Musimy coś zrobić. Poinformowałem magów, którzy wyprowadzali obywateli, by nie wpuszczali nikogo do miasta. - powiedział Sting.
- Jak zareagowali na portal? - spytał mistrz.
- Pytali o co chodzi, jednak milczałem. 
- To dobrze. Lepiej, żeby jak najmniej ludzi wiedziało. - wyszeptał mistrz. Rozejrzałam się. Wszyscy magowie zaczęli uciekać, gdy tylko zobaczyli nieznane sobie stworzenia. No, prawie wszyscy. Magowie gildii Fairy Tail i Sabertooth stali przed armią i czekali na jej atak. Zdurnieli do reszty. 
- Mistrzu, trzeba ich powiadomić, że nie dadzą rady. - powiedziałam odwracając się do niego. Ten spojrzał w tym samym kierunku. Shiro, mógłbyś? - spytał się dziadek. Czarnowłosy chłopak szybkim krokiem podążył do gildii. 
- Czekaj, jak to nie damy rady? Przecież w walce ze smokami daliśmy radę. - powiedział Sting. Spojrzałam na nich. Blondyn był cały, natomiast jego przyjaciel cały w bandażach. Co się stało, kiedy nas nie było. 
- Jeśli zwykli magowie będą chcieli uderzyć jednego z tych duchów, przejdą przez niego. Jednak jeśli one będą chciały was zaatakować, wtedy jest zupełnie inaczej. Czujecie ból, jakiego nigdy nie poczuliście. - odpowiedział mistrz. Poczułam, jak po plecach przechodzą mi dreszcze. Spojrzałam na prawo. Akira nie spuszczał ze mnie wzroku. 
- Dlaczego nie zareagowałaś? - spytał się mnie. Wszyscy wokół zamilkli. Spoglądali na naszą dwójkę. 
- O co ci chodzi? - odpowiedziałam udając zdziwienie. 
- Dobrze wiesz. Alex nagle stała się łaknącą zemsty szamanką, a ty jako jej najlepsza przyjaciółka jak gdyby nigdy nic ustala strategie. Żadnego płaczu, zaskoczenia, poczucia zdrady. Zero. 
- Co sugerujesz?
- Że wiedziałaś, że chce to zrobić. Doskonale zdawałaś sobie sprawę z jej zamiarów i po prostu to wszystko ukartowałyście. - powiedział, jakby był święcie przekonany do tego, co mówi. Najgorsze było to, że wszyscy dookoła spoglądali na niego ze zrozumieniem. Czy oni mieli zamiar mu uwierzyć?
- Czyli co? Miałam się rozpłakać przed wszystkimi jak dziecko? Miałam zachowywać się jak rozemocjonowana idiotka i latać dookoła wykrzykując, jaka to mi się stała krzywda, bo przyjaciółka zamieniła się we wściekłe monstrum? Za dużo książek się naczytałeś i tyle. - podsumowałam jego pomysł. Nikt mi jednak nie uwierzył 
Zdradzona
- W takim razie powiedz mi, dlaczego jej nie powstrzymałaś? Na pewno zauważyłaś coś w jej zachowaniu, co musiało wywołać w tobie jakieś podejrzenia. - powiedział. Przegryzłam wargę. Wiedziałam, że Alex wyczuwa coraz więcej tej złej energii, jednak ja zostawałam zawsze przy swoim. Poczucie winy zżerało mnie kawałek po kawałku. 
- Kat, to prawda? Zauważyłaś coś? - spytał Shiro. A ten kiedy się tu pojawił. 
- Kat? - zapytał Hiro.
Osaczona
- Nic nie zauważyłam, jasne?! Przyznaje się, że powinnam, jednak nic mi się takiego nie rzuciło w oczy. A ty. - mówiąc to wskazałam na brata mojej przyjaciółki. - Może zamiast szukać winnego, sam przemyśl zachowanie wobec niej. Bo według mnie, to przez ciebie zaczęła się ta burza.
Uspokoiłam się trochę i kontynuowałam:
- Są dwa sposoby na zamknięcie portalu. Pierwszy to pójście do świątyni, która znajduje się w Bellum, Drugi to zmuszenie Alex, by zamknęła portal. Jedna z tych opcji jest niemożliwa wręcz do wykonania, więc chłopaki zostaje nam tylko jedno. 
- Więc mamy do wyboru zmuszenie Alex lub długa podróż do świątyni? - spytał się Shiro. Przytaknęłam. - A więc zostaje nam tylko jedno. 
- Dobra, przygotujcie się. Przed nami długa droga. - powiedziałam. Wszyscy, którzy się nam przysłuchiwali, stali zaskoczeni. 
- Co wy wyprawiacie! - wykrzyczał mistrz. Po raz pierwszy widziałam go tak wkurzonego. 
- Mistrzu, nie ważne, co zrobimy, nigdy nie uda nam sie przekonać Alex do zmiany planów. Wkurzyła się na nas wszystkich. Kiedy ją wkurzysz, to nie licz na przebaczenie. 
- Jednak to nie jest sposób, by zaryzykować kilkudniową podróż narażając przy tym niewinnych ludzi. Dodatkowo nie jest pewne, czy wam się to uda. Szanse są bardzo małe. Wysyłanie was tam nie ma większego sensu. - powiedział. Spojrzałam na niego.
- Ale mówiłam ci przecież, że...
- To nie podlega dyskusji. Jeśli masz zamiar ryzykować tak dużo, to od dziś nie masz prawa decydowania ani omawiania planów ataku. - powiedział poważnie mistrz. Stałam zszokowana. 
Odtrącona
Odeszłam od tego koła wzajemnej adoracji i spojrzałam na portal. Coraz większa liczba duchów zbierała się pod bramą. Wszyscy byli podekscytowani nadchodzącą walką. Nikt jednak nie atakował wcześniej. Czekali na znak. Wszyscy coś planowali, głosowali, ustalali najdrobniejszy szczegół. Ja natomiast stałam tutaj i czekałam. Na walkę? Na przegraną? Na śmierć? Byłam wściekła. Na Akirę, na mistrza, na wszystkich, którzy nie chcieli mi zaufać w sprawie Alex. Ta wściekłość rosła we mnie i nie przestawała. Z każdą mijającą chwilą coraz bardziej wiedziałam, jak czuła się Alex. Wiedziałam, dlaczego podjęła taka decyzję. 
Poczułam rękę na ramieniu. Odwróciłam się. Stał tam Rogue. 
- Mamy plan. - powiedział. - Jest tak. Ja i Sting mamy atakować szkieletów. Ty, mistrz i bliźniacy, macie odciągnąć resztę od Alex. Wtedy Akira podejdzie do Alex i zacznie ją przepraszać i błagać o zamknięcie portalu. - powiedział. Przez chwilę stałam zaskoczona. Potem przyszedł śmiech. Zdesperowany, rozpaczliwy śmiech. 
- Kto to wymyślił? - spytałam, kiedy w miarę się uspokoiłam. Podeszłam do chłopaka i przybliżyłam się do jego ucha. 
- Coś ci powiem, Rogue. Akira to największy skurwysyn, jaki chodzi po ziemi. Już dawno miał swoja szanse, by przepraszać Alex, jednak z niej nie skorzystał. Zamiast tego podlizywał się dalej ojczulkowi, by tylko dostać tron. Jeśli on ma iść do niej i ją przeprosić, to wiedz jedno. Właśnie Akira skazał nas na śmierć. - wyszeptałam ostatnie słowa, po czym się od niego oddaliłam. Spojrzałam na niego. Na jego twarzy było widać szok. Uśmiechnęłam się. 
- Powiem jeszcze jedno. Nie mam zamiaru brać w tym czymś udziału. Kiedy wy będziecie biec na złamanie karku, by ten pajac się lekko zbliżył, to ja sobie będę patrzeć z boku na waszą śmierć. Mam nadzieję, że dobrze wam się żyło. - powiedziałam i odeszłam od niego. Wtedy usłyszałam znany mi dźwięk. Klekot kości, błagalny krzyk, obłąkany śmiech umarłych. Odwróciłam się. Trzy szkielety ciągnęły Minervę po ziemi. Ta próbowała uciekać, jednak ci trzymali ją w stalowym uścisku. Miała łzy w oczach. Podeszłam bliżej zahipnotyzowana widokiem. Przypominało mi to najgorszy czas w moim życiu. Czułam się, jakbym cofnęła się o cztery lata wstecz. Zamiast Minervy jest moja matka, a zamiast przybliżającej się do swojej ofiary Alex jest jeden z najgorszych szkieletów, jakie wtedy zostały wypuszczone. Widziałam, jak niewidzialny miecz szybko opada na moją matkę. Jej krzyk, a potem przeraźliwa cisza. Słyszałam głos ojca. "Kat, co ty tu robisz? Dlaczego nie jesteś w... widziałaś coś?... Nie martw się, Katie. Wszystko będzie dobrze.". 
- Jak to jest być na uwięzi, co? Być ofiarą? Nieprzyjemne, prawda? Lubisz zadawać cierpienie, prawda? A sama kiedyś cierpiałaś? Chętnie ci zademonstruje, jak to wygląda. - usłyszałam Alex. Spojrzałam na nią. Zobaczyłam jedynie zarys jakiegoś sztyletu. Potem zobaczyłam odpadająca rękę i krew tryskającą dookoła. Zrobiło mi się niedobrze. Czarnowłosa bez zastanowienia wbiła jej włócznię w nogę, przyciągając do siebie. Widziałam kawałek kości wystającej ponad mięśniami. Szarowłosa bez zastanowienia wbiła swoją broń w brzuch dziewczyny i podniosła ja jak zwykłą lalkę. Ta zsunęła się zostawiając ślad krwi. 
- Jakieś ostatnie życzenie? - spytała uśmiechają się. Minerva jedynie splunęła na nią krwią. Alex zrzuciła ja na ziemie i kopnęła ją. Dziewczyna już się nie poruszyła. Spoglądałam na moja przyjaciółkę ze strachem, bólem i rozpaczą. Bez zastanowienia zaczęłam do niej podchodzić. 
- Alex...- wyszeptałam, łapiąc się za brzuch, by nie zwymiotować. Dziewczyna miała na twarzy krew Minervy. 
- Czego chcesz. - powiedziała nie spoglądając na mnie. Przyglądała się miastu. Wyglądała, jak planująca swoje nowe mieszkanie kobieta. Przełknęłam niewidzialna gulę w gardle. Skądś kojarzyłam tą scenę. 
- Proszę cię, opamiętaj się. Nie widzisz, co ten portal z tobą robi? 
- Co niby takiego. - powiedziała wreszcie kierując na mnie wzrok. Widziałam lekkie zaskoczenie w jej oczach. Ciekawe co zobaczyła. Swoją dawna przyjaciółkę? Wraka człowieka?
- Zaczęłaś zabijać niewinnych ludzi z zimna krwią. 
- Uważasz, że ta kobieta była niewinna? Nie widziałaś, co zrobiła tej blondynce z Fairy Tail? Pewnie w przeszłości miała jeszcze więcej ofiar. Może nawet i śmiertelnych.
- Ale to nie jest powód, by...
- A więc co jest według ciebie powodem do zabijania? Pewnie nic, bo ty zawsze jesteś taka święta. Nigdy nic nie przeskrobałaś. Zawsze chciałaś, by na ustach rodziców gościł uśmiech i byli z ciebie dumni. Niewinna Katherina.
- Alex...
- Uwierz mi. Nic nie przekonuje cie do morderstwa. Nawet śmierć twoich rodziców.
- Alex... czy ty wiesz właśnie co zrobiłaś? - spytałam się jej jeszcze bardziej ściskając za brzuch. Spojrzała na mnie przekrzywiając głowę.
- Nie za bardzo.
- To przypomnij sobie, jak opowiadałam ci o śmierci mamy. - wysyczałam przez zęby. Próbowałam się nie popłakać. Spojrzałam na dziewczynę. Przez chwilę spoglądała na mnie zdziwiona, po czym przystawiła sobie włócznie do podbródka.
- Ojej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz