sobota, 3 grudnia 2016

SaberLove - Rozdział 12

- Do dzieła - Shiro i Hiro przytrzymywali mnie przy wejściu do portalu. Wszyscy z nadzieją czekali na ten moment. Jeden z nich uniósł mi rękę, wsadził do portalu i...
Nic.
- Co jest? O co chodzi? - rozległy się szepty zdziwienia, rozczarowania, złości. Uśmiechnęłam się pod (bolącym) nosem.
- Muszę tego chcieć - powiedziałam na tyle głośno by każdy mnie słyszał choć to nie było łatwe. Te złamane żebra, trochę przeszkadzają mi w oddychaniu. - Nawet jeśli jakimś cudem, ten portal się zamknie, wciąż jestem wstanie otworzyć kolejne - cofnęłam się do tyłu jednocześnie oswabadzając się z rąk bliźniąt. Słyszałam szepty ludzi dookoła "Jesteśmy skończeni" ; "Co teraz zrobimy" ; "Co teraz będzie" ; "Co się teraz z nami stanie" . To całkiem dobre pytania. Wszyscy mnie otoczyli. Rozejrzałam się. Smoczy zabójcy jak i moja "rodzinka" . Patrzyli na mnie z zaciętością w oczach jak i bólem.
- Poddaj się Alex. Dla dobra nas wszystkich - powtarzali to jak i podobne słowa w kółko. Mają mnie za wariatkę. Świruskę. Nic nie wiedzą. Kompletnie nic. Wytarłam sobie krew z twarzy.
Flamel! - w sekundę zjawiła się w moich rękach. Jestem wykończona. Mogę walczyć, ale moje ciało tego nie wytrzyma.
- Widzę, że szkieletory okazały się dla was zbyt błahym przeciwnikiem. Spokojnie naprawię to - w mig doskoczyłam do portalu. Przywołałam jedną z tych stworzeń co były dla nas kiedyś wyzwaniem.
- Zapoznajcie się proszę z moją starą znajomą : z Mantykorą! - stworzenie wyskoczyło z portalu rycząc przeraźliwie. Zwierzę stanęło obok mnie czekając na rozkazy. Podoba mi się rola takiego przywódcy. - Wyglądacie na takich przerażonych! Czyżby jedna to za mało? Zawsze mogę przyzwać więcej. - zaśmiałam się.
- Alexandro, co ty... Wyprawiasz!? - czy ja dobrze słyszę? Czy to...?
- Witam cię ojcze. Czym to zawdzięczam ci tę wizytę? - kilka metrów przede mną stoi człowiek po którym odziedziczyłam urodę, inteligencję, spryt... w sumie wszystko. Nie wiem po co mi matka. Obok niego stał poturbowany Akira. A to ci szczur, jednak żyje. Facet trudniejszy do pozbycia od karalucha.
- Widzę, że świetnie się bawisz - miał surowy wyraz twarzy. Rzadko w ten sposób się do mnie zwracał. Z taką miną...
- O tak jest cudnie, a co? Chcesz się może przyłączyć? - zaśmiałam się na swoją sugestie. Ciekawe czy szkieletory przekroczyły już granice kraju.
- Jeśli dobrze pamiętam to jeszcze miesiąc temu stwierdziłaś, że jeśli tylko byś mogła to wyrzekłabyś się tronu - zrobił krok w przód.
- Owszem - potwierdziłam. Nikt inny się nie odzywał. Przyglądali się temu przedstawieniu. Jedynie mantykora robiła się trochę niecierpliwa.
- Więc dlaczego nagle zapragnęłaś władać całym światem? - wciąż się do mnie zbliżał.
- Wcale nie całym. Tylko częścią. Iceberg na ten przykład jest zbyt zimne jak dla mnie - przeszywał mnie wzrokiem. Znów czułam się jak mała dziewczynka, którą musi karcić za złe decyzje.
- Mówiłaś, że nie nadajesz się na władcę bo nie potrafisz dobrze zarządzać gospodarką państwa. Infrastruktura jest dla ciebie za nudna i potrzebujesz do tego kogoś wyszkolonego, jednak wszystkich planujesz zabić. Nie bierzesz żadnych więźniów. Nie zbierasz informacji. Czy właśnie tego cię uczyłem? - przy ostatnim zdaniu zgarnął mi włosy z twarzy i włożył za ucho. Nie zauważyłam kiedy zdążył podejść tak blisko. Był zły. Rzadko był na mnie zły. A i tak szybko mu przechodziło.  - Dobry przywódca zawsze...
-... zachowuje zimną krew - dokończyłam. Prócz złości i nienawiści do wszystkich pojawiły się we mnie inne emocje. Zwątpienie. Czy on ma racje? Podeszłam do tego zbyt pochopnie? Nawet nie wiem ilu jest żołnierzy. Nie wiem gdzie oni są, a powinnam wiedzieć. Nie wiem gdzie jest mój generał. Nie wiem czy zostały już zaatakowane inne kraje. Nie wiem co zrobię gdy je podbije. Nie wiem czy chce je podbijać.
Nie wiem. Już nic nie wiem.
Przełknęłam ślinę. Wciąż byłam zła. Wciąż wkurzona. Jednocześnie mało rozważna. Chciałam się mścić tylko na grupce ludzi, nie nad całym światem. Popełniłam błędy. Nigdy nie popełniam błędów. Nigdy aż tyle jednego dnia.
- To ty masz moc, więc nikt nie ma prawa ci rozkazywać - odsunął się ode mnie. Mówił i patrzył na mnie jak na rycerzy z naszych gwardii, a nie swoją córkę. - Jednak zastanów się. Czy jesteś na to teraz gotowa? - szarpią mną wątpliwości. Jestem wkurwiona ale wiem, że nie chce brać odpowiedzialności za podbite kraje. Nigdy nie widziałam siebie w roli świetnego władcy. Przywódcy, pamiętnej księżniczki może ale nie jako królową. Czuję, że liczba obowiązków by mnie przytłoczyła. - Możesz dalej kontynuować to szaleństwo i wziąć na siebie konsekwencje, które na pewno teraz widzisz albo zamknąć portal, posprzątać po sobie i wszystko na spokojnie przemyśleć. Z dala od tego wszystkiego - sugerował mi. Moja duma zranionej kobiety mówi mi, żeby nie zamykać portalu i zniszczyć ich wszystkich. Jednak moja duma księżniczki mówi, że to co robię jest irracjonalne.
- Niczego nie żałuję - uniosłam dumnie głowę mierząc się z ojcem na spojrzenia. Myślę, że już wiedział. Przyłożyłam rękę do portalu. Powoli zaczął się robić coraz mniejszy i mniejszy, aż znikł kompletnie. Następnie, użyłam całej swojej siły aby wbić ostrze flamel w ziemię. Użyłam zaklęcia. Wszędzie tam gdzie stały potwory i szkieletory, wszędzie tam pojawiły się pioruny niszcząc je. Wstałam z klęczek i spojrzałam w stronę ojca, który jak zwykle miał obojętną minę.
- W każdym momencie mogę otworzyć kolejny - nie chciałam dawać im tej satysfakcji - Jadę do Bosco. Natychmiast - nienawidzę tamtejszego księcia, ze wzajemnością. Czuję jednak, że w tej sytuacji on może mi najlepiej pomóc. Wciąż czuję w sobie niewyobrażalny gniew i niedosyt sprawiedliwości ale jednocześnie czuje swoją głupotę. Ten ból... jak mogłam tak dać ponieść się emocjom? To, że zamknęłam tu portal, nie oznacza, że odpuściłam. Nadal uważam, że to nie ja zawiniłam. Wszyscy chyba zapomnieli, że to mnie zlekceważyli. Nie wierzyli. Muszą za to zapłacić.
***
- Krwawa Alexandra idzie, ludzie chować się póki możecie! - krzyczał ten denerwujący wielkolud.
- Tak, tak, bardzo śmieszne Ron - dałam mu kuksańca w bok. Oboje się zaśmialiśmy.
- No i co? Emocje opadły? Minęły dwa tygodnie, a ty zdążyłaś wybić mi chyba całą zwierzynę w lesie - jęczał.
- Uważam, że mój "plan podbicia świata" był troszeczkę przesadzony...
- Troszeczkę - nabijał się ze mnie.
- ... Jednak całej reszty nie żałuję. Myślę, że dobrze się stało i na następny raz będą dwa razy myśleć.
- Znając ciebie i twój charakter to następnym razem nawet słowem nie piśniesz, że coś czujesz. Pamiętaj, pomogłem ci tylko dlatego, bo muszę mieć komu uprzykrzać życie. Jak tylko przekroczysz granice mojego kraju, znów się nienawidzimy - na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech, który chyba nigdy nie schodził mu z twarzy.
- Nadal jestem na nich zła, jestem też trochę zła na siebie, bo dałam się ponieść emocjom co nigdy nie powinno się stać ale przede wszystkim jestem smutna. Nie sądziłam, że moja własna rodzina może mnie tak potraktować. - przytuliłam się do niego. Tak bardzo brakuje mi takich czułości ale będę zbyt dumna by od razu po powrocie wybaczyć Shiro. Będą się musieli ostro tłumaczyć.
- Chcesz może dalej wyzbywać się złości poprzez polowanie na ptaki? - spytał gładząc mi jednocześnie włosy. Tylko lekko pokręciłam głową w geście na "tak". Za dwa dni wracam do Terry. Czeka mnie długa pogawędka z rodziną.
***
Wczoraj przyjechałam do kraju. Nie spotkałam się z resztą szamanów. Nawet dobrze. Opuściłam swój pokój i ruszyłam w kierunku głównej sali. Już wszystkie pożądane osoby były. Moi rodzice na swoich tronach, Akira i... Nagisa!
- Siostruś! - podbiegł do mnie i porwał mnie w ramiona. Objęłam go mocno za szyję. Tak bardzo się za nim stęskniłam. O ile nie lubiłam się z Akirą, tak Nagisa był świetnym bratem.
- Jak tam mały - zaśmiałam się. Wciąż go tak nazywam, choć jest co najmniej o głowę wyższy.
- Alexandro, Nagisa, na swoje miejsca. - zarządziła matka. Nigdy nie miałam z nią zbyt dobrych relacji. W kobiecych sprawach prędzej zwierzałam się pokojówkom niż jej.
- Jak się czujesz, córko? - zwrócił się do mnie ojciec. Nasza trójka stała na czerwonym dywanie przed nimi.
- Jeśli pytasz się o to, czy wciąż mam chęć zniszczenia całego świata, to myślę, że mogę cię uspokoić. - odpowiedziałam grzecznie. - Wciąż jestem zła i smutna zaistniałą sytuacją. Zdecydowanie zawiedziona postawą ich wszystkich, zwłaszcza Akiry - dodałam pod siłą jego spojrzenia.
- Pod jakim względem jesteś mną zawiedziona? Ojcze, to ona mnie omal nie zabiła - przeklęty lizus.
- Wszystkiego zdążyłem się dowiedzieć. To co się działo w Fiore jest niewybaczalne dla was obojga. Przynosicie złe imię naszemu królestwu. - skuliłam się lekko na jego słowa. Można powiedzieć, że dałam radę odzyskać spokój ducha ale poskutkowało to tym, że znów jestem zbyt wrażliwa. Jeszcze trochę i się rozpłacze. - Ze względu na ostatnie wydarzenia jakimi były portal do świata duchów i twój ślub. Ogłaszam, że oficjalnie zostajesz zdegradowany - zagrzmiał. Oboje spojrzeliśmy na niego z niedowierzeniem. Z tym, że ja dodatkowo poczułam radość. Chyba pierwszą w przeciągu dłuższego czasu.
- Zde-zde-zdegradowany? A-ale jak to? Ojcze! -  Akira nie za bardzo może się z tym pogodzić, za to ja chyba po raz pierwszy uśmiechnęłam się tak naprawdę szczerze, prawdziwie.
- Nie masz prawa wydawać rozkazów naszym strażnikom. Od tego momentu jesteś księciem Fiore, prawda? Wciąż jesteś tu mile widziany synu, ale nie masz tu żadnej władzy.
- Ależ, mój królu... -zaczęła matka.
- Nie broń go Rose. Rozmawialiśmy o tym - przerwał jej ojciec. Mam wielką ochotę rzucić się na niego i wyprzytulać ale nie mogę. Spojrzałam na Nagisę. Też się uśmiechał zadowolony.
- Droga córko - tym razem władca zwrócił się do mnie. - Liczę, że "następny raz" nigdy nie nastąpi - uśmiechnął się - Możesz odejść - ukłoniłam się i wyszłam z sali zostawiając za sobą zszokowanego Akirę. Jestem tak zadowolona!
- Alex! - poczułam jak ktoś łapie mnie w talii i przyciąga do siebie.
- Nagisa, mówiłam ci, żebyś tak nie robił - jęknęłam przytulając się do niego. Zaśmiał się tylko na moje słowa.
- Musimy iść do klasztoru - zadrżałam na jego słowa. Nie wiem czy chce. - Wiem co sobie myślisz ale dasz im ta satysfakcje? Wejdziesz tam z podniesioną głową, jasne? - poczochrał mnie po włosach - Musimy im przekazać to o Akirze - wziął mnie za rękę i pociągnął na zewnątrz. I to niby ja jestem starsza.

1 komentarz:

  1. Nie zawiodłam się, świetny rozdział i ta końcówka xD
    Najlepszego w nowym roku! ;*
    Pozdrawiam, Natsu.

    OdpowiedzUsuń