sobota, 12 listopada 2016

SaberLove - Rozdział 10

- Ojej... - uśmiechnęłam się szeroko - Tak bardzo mnie to nie obchodzi.
- Alex... - szepnęła zdziwiona.
- Każda wojna wymaga ofiar - wysyczałam. - To nie moja wina, że ty jesteś na tyle słaba by rozpamiętywać takie błahostki. Generale - zwróciłam się do szkieletora niedaleko mnie. Uniosłam prawą rękę i pokazałam mu dwa palce, następnie jeden, który po chwili skierowałam w dół. Doskonale wiedział co te gesty znaczą. Następnie zwróciłam się ku dawnej przyjaciółce.
- No popatrzcie jaka magia! - krzyknęłam tak by każdy zwrócił na mnie uwagę - Jednak miałam rację. Zaskakujące co nie? Każdy z was jest zdziwiony, bo przecież w ogóle, nigdy o tym nie wspominałam. - Znowu spojrzałam na dziewczynę przed sobą. Oj chyba niczego się nie nauczyła. Podchodzi tak blisko nie uzbrojona?
- Alex, pamiętaj, że jestem twoją przyjaciółką...Alex, odłóż tą włócznie...Alex? - patrzyła na mnie zaniepokojona cofając się do tyłu.
- Niczego się nie nauczyłaś, co? Dziewczynko? - zaśmiałam się. Patrzyła na mnie zszokowana, jakby teraz dotarło do niej co się dzieje. Chciałam się zamachnąć ale ostrze przecięło jedynie powietrze. Ten cały Sting odciągnął dziewczynę na bok.
- Nie pozwolimy ci nikogo skrzywdzić! - wykrzyknęła przerażona blondyna, która była torturowana przez - już martwą - Minervę. Mimo tego, widziałam na jej twarzy determinacje.
- Obawiam się, że nie uda wam się to. - uśmiechnęłam się na widok ich zaskoczonych min, gdy szkieletory zaczęły ich otaczać. Jeden chłopak z gildii Fairy Tail rzucił się na jednego z moich duchów. Z radością patrzyłam jak przez niego przenika. Szkieletor, wyjął swój miecz i cisnął go w chłopaka. Usłyszeliśmy przeraźliwy krzyk, a potem po chłopaku został tylko zielony dym, który zaraz się rozpłynął. Efekt bycia zabitym przez ducha. Jeszcze nigdy nie czułam się taka spełniona. Ta radość, gdy widzisz strach w tych, którzy cie lekceważyli. Popamiętają mnie do końca swojego życia. I tak nie będzie ono zbyt długie.
- Alex, czekaj! - co też mój kochany braciszek zaplanował? Wojownicy zaprzestali ataku. Zobaczymy, co też takiego wymyślił. - Zanim zrobisz jeszcze cokolwiek, to chociaż mnie wysłuchaj - wyszedł odważnie przed szereg. Zwróciłam się twarzą ku niemu. Dzieliło nas kilka metrów. Obracając flamel w lewej ręce, stuknęłam nią o ziemie przez co rozległ się donośny huk. Właśnie za to kocham tę broń. Brakuje mi tylko peleryny.
- Przepraszam, okey? Naprawdę przepraszam. Najwyraźniej się pomyliłem. Przyznaję, miałaś rację... tym razem. Możesz proszę, zakończyć to szaleństwo? Wrócimy do pałacu, porozmawiamy na spokojnie - nie był najlepszy w te klocki. Jest przekonany o swojej niewinności.
- Przepraszasz mnie, akurat za to, o co nie jestem zła.
- To znaczy?
- Kiedy mam urodziny ?
- A co to ma do rzeczy?
- Kiedy mam urodziny!? - powtórzyłam, tym razem głośniej.
- 6 sierpnia oczywiście - uśmiechnęłam się na jego słowa. Zauważyłam jak Hisui, Katie i bliźniacy walnęli się w czoło.
- Ach tak... no cóż. Teraz wszystko jasne - zaśmiałam się - Generale. Niech historia zatoczy koło - wizja świata całkowicie zjednoczonego podobała mi się. Pradziadek Kazuma miał potencjał. - Hisui! - zwróciłam się do zielonowłosej, która chyba właśnie ochrzaniała mojego brata. - Pamiętasz może co się stało dokładnie 157 lat temu? Nie widzisz może tego podobieństwa? Między mną, a... dawnym władcą? Jeśli nie, to cóż... było bardziej uważać na lekcji historii. Wojownicy! - krzyknęłam. - Zabić każdego, bez wyjątku. Bez litości! Niech się dowiedzą, jaka potęga była skrywana pod ziemią! - duchy z hałasem zaczęły się przemieszczać po mieście. Zaczęły wreszcie porządnie atakować. Przyglądałam się chwile jak kolejni magowie umierają od jednego pchnięcia mieczem i ruszyłam. Muszę dostać się na szczyt areny. Gdzie był turniej magiczny. Posągi tam wybudowane są najwyższym punktem w całym Crocus. Muszę się przyjrzeć tej ruinie i obmyślić, co dalej. Może w Seven otworzę kolejny portal? Albo otworzę go tutaj, na posągu i wypuszczę potwory! Te same co były w pergrande. Mantykory, chimery. Nawet, ja miałam problemy z pokonaniem meduzy. Pamiętam jak się oburzyłam, gdy na wojnie niektórzy nazywali mnie psychopatką. Teraz nawet zaczyna mi się podobać to określenie. To nie jest zła cecha. Nie na wojnie. Wśród tej całej krwi i brutalności. Nawet pożądana.
***
Shiro POV

- Co się stało? - zapytał zdezorientowany Rogue.
- To się stało, że ten palant potrafi zapamiętać daty urodzin i śmierci setek generałów i władców ale nie pamięta daty urodzin własnej siostry - jak można nie wiedzieć takich rzeczy? Przecież co roku jest urządzane przyjęcie. Nie jest huczne ale wszyscy wiedzą, co to za dzień.
- 6 sierpnia jest datą naszego ślubu - sama Hisui była zdenerwowana.
- Sięgnąłeś dna - podsumowała Katie.
- Co robimy? - zwrócił naszą uwagę Sting. No właśnie. Co robimy? Ja chce z powrotem naszą radosną Alex. Podobało mi się gdy była taka bezwzględna. Ale tylko wtedy gdy była po naszej stronie. Chyba wiemy jak czuły się jej ofiary.
- Hisui! - szarowłosa krzyknęła. Co tym razem? Wszyscy spojrzeliśmy na nią zaciekawieni. - Pamiętasz może co się stało dokładnie 157 lat temu? Nie widzisz może tego podobieństwa? Między mną, a... dawnym władcą? Jeśli nie, to cóż... było bardziej uważać na lekcji historii. Wojownicy! - krzyknęła - Zabić każdego, bez wyjątku. Bez litości! Niech się dowiedzą, jaka potęga była skrywana pod ziemią! - zaniemówiłem. Czy ona właśnie próbuje się utożsamiać z Krwawym Kazumą?
- O co chodzi? O czym ona mówi? - magowie zasypywali nas pytaniami.
- Krwawy Kazuma. Był władcą Terry i jednocześnie miał najsilniejsze połączenie duchowe, był mostem między światami tak jak Alex teraz - zacząłem. Czy ja drże? Czy ona naprawdę planuje to co ja myślę, że planuje?
- Nikt mu nie wierzył gdy uważał, że ktoś narusza barierę, więc sam bez zgody innych królestw naruszał ich tereny i bezwzględnie wszystko sprawdzał. Nieraz zrównując wszystko z ziemią. Państwa się na to nie zgadzały więc wypowiadał im wojnę - kontynuował Hiro. Zawsze był taki opanowany. Teraz wygląda na bardziej roztrzęsionego odemnie. Właśnie nasza przyjaciółka nas zdradziła! Jednak zdając sobie sprawę z pewnych rzeczy myślę, że to my zdradziliśmy ją...
- Podbił połowę państw, to były krwawe czasy. Kiedy największe z nich, Pergrande stanęło z nim do walki. Dołączyły się też pomniejsze państwa. Został przyparty do muru. Kazano mu podpisać traktat pokojowy. - mówiła dalej Katie. Wszyscy się nas słuchali zaciekawieni.
- Terra od tamtego momentu miała działać tylko pod względem politycznym. Przeciętny mieszkaniec wioski miał je zapamiętać co najwyżej jako legendę...ma zamiar dokończyć dzieło Kazumy? Chce podbić inne kraje? - dokończyła Hisui jednocześnie mówiąc to, co myślałem.
- No cóż. Armię to ma całkiem niezłą, trzeba przyznać - próbowałem nie co zażartować ale chyba niezbyt mi wyszło. Szkieletory zaczęły do nas podlatywać. Magowie zaczęli ginąć. Przywołałem swoją kosę i walczyłem. My mogliśmy ich pokonać ale portal... póki jest otwarty, jesteśmy na przegranej pozycji.
- Co ona chce zrobić!? - Sting patrzył się gdzieś w niebo. Podążyliśmy za jego wzrokiem. Stała na jednym z posągów z Turnieju magicznego. Wygląda jakby się nad czymś mocno zastanawiała. Ma zamiar otworzyć kolejny portal? Przywołać potwory?
- Musimy coś zdziałać! Szybko! - krzyknął mój bliźniak. Wszyscy na pewno się zgadzamy. Ale co zdziałać?
***
Alex POV

A może jednak poczekać? Nie, nigdy nie wolno czekać. Rozejrzałam się po mieście. Znów czuje ten odór śmierci. Nie sądziłam, że mogę zatęsknić za tym zapachem. Uniosłam swoją włócznie kiedy została wytrącona mi z ręki. Gwałtownie się odwróciłam rozglądając się dookoła. 
- Co ty sobie wyobrażasz!? - spojrzałam wściekła na Akirę. - Flamel!  - włócznia znów znalazła się w moich rękach. 
- Nie pozwolę ci zniszczyć Fiore. Ani żadnego innego państwa - zaatakował mnie. Jako rodzeństwo, mieliśmy tę samą broń.
- Jesteś naprawdę skończonym idiotą - warknęłam blokując jego ataki - To ja mam tutaj największą moc. Nie mogę przegrać - cisnęłam w niego włócznią, uniknął. - To niemożliwe - dodałam gdy ponownie go zaatakowałam.
- Jesteś rozchwiana emocjonalnie. Dobry przywódca panuje nad swoimi emocjami - blokował mnie by po chwili się zrewanżować atakami. Mało nie zleciałam z posągu, jednak odbiłam się od krawędzi i wylądowałam na prawej ręce rzeźby. 
- Co ci da pouczanie mnie w takiej chwili? - rzuciłam w niego flamel, trafiłam. Po chwili, broń znowu znalazła się w moich rękach.
- Gdybyś była opanowana. Nie pozwoliłabyś się tak podejść - szeroko się uśmiechnął. Poczułam ręce na swoich biodrach. Spanikowana. Chciałam uciec ale było za późno. Czyjeś silne ręce uniosły mnie do góry, a drugi osobnik zabrał mi włócznie. Zabijałam spojrzeniem mojego brata.
- Znów wygrałem siostrzyczko - zaczął się chełpić. Tak bardzo go nienawidzę. Tak bardzo nic o mnie nie wie.
- Jesteś pewien? - wysyczałam -  Chyba o czymś zapomniałeś. Flamel! - włócznia zniknęła z rąk czarnowłosego i pojawiła się w moich. Całym impetem cisnęłam nią w stopę mojego oprawcy. Zaskoczony od razu mnie puścił. Nie marnując czasu, skoczyłam z krawędzi dłoni na głowę posągu. Wściekła zaczęłam miotać włócznią w Akirę. Jednak blokował moje ciosy cofając się cały czas do tyłu. W pewnym momencie stanęliśmy zblokowani. Napierałam na niego flamel, jednak on trzymał swoją Gardiel i próbował nią mnie odsunąć.
- Nie dasz rady - warknął w moją stronę.
- Znów za bardzo skupiasz się na broni, zapominając o ciele - wysyczałam i kopnęłam go w brzuch. Zachwiał się na krawędzi i spadł. Mam szczerą nadzieję, że więcej go nie zobaczę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz