sobota, 15 października 2016

SaberLove - Rozdział 5

Wróciliśmy do klasztoru. Każdy z nas był zawiedziony odniesionymi rezultatami. Nigdy nie spodziewałabym się, że moce Alex zawiodą. Zawsze było jakieś potwierdzenie zbliżającej się zagłady, jednak teraz brak jakiegokolwiek sygnału ukazującemu nam postęp otwarcia portalu. Nikt nie wiedział, co zrobić. Byliśmy przerażeni. Alex najbardziej. Gdy tylko księżniczka Fiore się rozłączyła, następczyni tronu Terry szybkim krokiem opuściła budynek gildii i wyruszyła w natychmiastową podroż do Crocus. My natomiast wróciliśmy do podziemnego państwa.
Gdy tylko weszłam do budynku, od razu skierowałam się do swojego pokoju. Nie chciałam dzisiaj nikogo widzieć. Wspomnienie o Pergrande nie dawało mi spokoju. Każda znana mi osoba wiedziała, jak ta katastrofa wpłynęła na mnie. Przez kilka miesięcy nie mogłam się pozbierać. Popadałam w depresję.
Katastrofa, która nastąpi, miała być gorsza.
Padłam zmęczona na łózko zawijając się w kulkę. Nie chciałam, by ktokolwiek mi przeszkadzał. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
Obudziło mnie jasne światło. Zdezorientowana otworzyłam powoli oczy i rozejrzałam się po pokoju. Nic się nie zmieniło. Wszystko leżało na swoim miejscu tak, jak mało być.  Zaspana zerknęłam na zegarek. Było kilka minut po szóstej. Przeciągnęłam się i wstałam. Sięgnęłam po jakieś czyste rzeczy i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i szybkim krokiem podążyłam do sali treningowej. Tam zaczęłam się wyżywać na manekinach. Każde uderzenie pokazywało moją frustracje, brak możliwości jakiegokolwiek ruchu. Kopniecie ukazywało mój ból po wspomnieniach z Pergrande. Natomiast atak nożami odzwierciedlało moja chęć zemsty. Trenowałbym tak do usranej śmierci
- Odpocznij trochę. Będzie smutno, gdy ciebie zabraknie. - usłyszałam od strony drzwi. Zatrzymałam moje ruchy i spojrzałam na przybyłego. Shiro stal w przejściu opierając i spoglądając na mnie z uśmiechem. Wyglądał na wyluzowanego, chociaż wiedziałam, ze tak nie było. Nawet na nim zostały ślady wczorajszej porażki.
Odrzuciłam swoje miecze pod ścianę i podeszłam powoli do niego.
- Nie wydaje mi się, by ktoś tęsknił. - wyszeptałam zasapana.
- Ja bym tęsknił.
- Ty się nie liczysz! - krzyknęłam uderzając go żartobliwie w ramie. Ten jednak nie zaśmiał się.
- Gdzie ten twój brak zaufania do mnie? - spytał zamiast tego.
- Nadal jest gdzieś w środku. Po prostu lekko osłabł. Proste.
- Jakoś ci nie wierze.
- Jak sobie chcesz. - mówiąc wzruszyłam ramionami. Przecisnęłam się obok niego i ruszyłam w kierunku kuchni. Tam nalałam sobie szklankę wody. Kiedy wróciłam do sali, Shiro już tam nie było. Poszłam do pokoju i przebrałam się w coś, co nie śmierdziało potem. Zeszłam na śniadanie, a potem poszłam do mistrza. Siedział on w fotelu i czytał jakaś starą książkę. Miał na sobie szatę zawiązywana w pasie
Gdy usłyszał, że wchodzę, podniósł głowę. Spoglądał na mnie przez chwile po czym wrócił do lektury. Wiedziałam jednak, ze nie czyta.
- Jedziemy w tym roku na igrzyska? - spytałam się siadając przed num na podłodze. Nie zwracał jednak na mnie uwagi.
- Wypadałoby wpaść i je zobaczyć. To nie byłoby miłe gdybyśmy kolejny rok odmówili. - powiedział. Popatrzyłam się na niego. Wiedziałam, że mistrz nielubi takich przedstawień, jednak nie mogłam nic na to poradzić. Już piąty rok zostajemy zaproszeni. Nie możemy odmówić. Westchnęłam.
- Może zobaczymy najpotężniejszą gildię w akcji. - powiedziałam uśmiechając się. Byłam ciekawa, jakim cudem udało im się wygrać igrzyska, skoro nawet nie potrafili z nami wygrać.
- Zacznij się przygotowywać jutro ruszamy. - dodał wstając od fotela i wychodząc z pokoju. Posiedziałam jeszcze trochę rozmyślając nad jutrzejszym dniem, po czym poszłam do siebie.
Następnego dnia z samego rana wszyscy czekaliśmy na mistrza. Musiał jeszcze coś załatwić, zanim wyjedziemy. Zaczęliśmy się już niecierpliwić, kiedy wyszedł z budynku. Wyruszyliśmy do Crocus. Zajęło nam to kilka godzin. Oczywiście nie obyło się bez ciągłego wkurzania i postojów. Jednak dotarliśmy wszyscy w jednym kawałku. Szkoda...
Kiedy znalazłam się w Crocus, miałam tylko jeden cel. Znaleźć Alex. Cała ta sytuacja ją przerastała, a teraz rozmowa z księżniczką Fiore. Od samego początku wiedziałam, że to nie zakończy się dobrze. Nie chciałam jednak powstrzymywać Alex od próbowania. Przepraszając towarzyszy, poszłam w pierwszą lepszą uliczkę. Zaczęła się moja mordęga z nowym miastem. Nigdy nie miałam dobrej orientacji w terenie. Za każdym razem, gdy myślałam już, że znalazłam dziewczynę, była to jakaś przypadkowa osoba, a wiedziałam, że nie wiele osób ma szare włosy.
Już po raz setny zaczepiłam obcą kobietę, kiedy usłyszałam ten charakterystyczny krzyk.
- Maksymalnie wkurzona. Jak możesz być tak głupi i ślepy? Naprawdę, nie wierzę, że mamy tę samą krew. Skoro twierdzę, że to prawda, to znaczy, że tak jest. Dlaczego mi nie wierzysz? Z jakiego powodu? - szybko odwróciłam się. Stała tam i krzyczała na swojego brata. Za nią stali zszokowani dwaj członkowie Sabertooth. Szybkim krokiem zaczęłam podchodzić do nich. Za wiele nie przeszłam. Dziewczyna zaczęła uciekać z tego miejsca. Pobiegłam za nią.
- Alex. Alex! - krzyknęłam, a dziewczyna się zatrzymała. Odwróciła się. Miała zacięty wyraz twarzy, a gdyby jej oczy mogły zabijać, już dawno byłabym martwa. Podeszłam do niej.
- Co tam się stało? - spytałam. Dziewczyna jednak milczała. Stała tak i przyglądała mi się. W jej oczach pojawiła się rozpacz. Już wiedziałam, że nie udało jej się przekonać księżniczki Fiore. Podeszłam do niej.
- Nie martw się jakoś damy radę. Musi być inny sposób dostania się do fundamentów budynku. - pocieszałam ją. Ta jednak odtrąciła mnie i poszła dalej sama. Westchnęłam. Tutaj był potrzebny Shiro, nie ja. Ruszyłam za dziewczyną.
Minęły dwa dni od przyjazdu. Większość gildii już przyjechała i zbierała się w pobliskich klubach. Były wszystkie sławne gildie. A przynajmniej sławne u nas. Spoglądałam właśnie na członków Blue Pegasus, kiedy poczułam rękę na ramieniu. Odwróciłam się. Był o Hiro.
- Widzę, że obserwatorka w swoim żywiole. - powiedział podchodząc do barierki balkonu. Oparł się i w najlepsze spoglądał na podążających ludzi.
- Musze przecież znaleźć wrogów. Bez tego ten wyjazd byłby beznadziejny. - odpowiedziałam. Przyglądaliśmy się harmiderowi. Z dnia na dzień coraz więcej gildii przyjeżdżało, coraz więcej bijatyk, słownych potyczek i wszystkiego, co kojarzyło się ze spotkaniami przyjaznych lub wrogich sobie gildii.
- Będzie co opowiadać tam na dole, co? - spytał się mnie. Spojrzałam na niego. Był o wiele spokojniejszy i rozważniejszy od swojego brata. Dokładne jego przeciwieństwo.
- Oczywiście, że tak. Nie dadzą mi spokoju, dopóki nie opowiem im wszystkiego ze szczegółami. - żachnęłam się.
- Taa... Shiro zabiera Alex ją rozerwać. Dziwię się, że dotąd się nie uspokoiła. Zazwyczaj zajmowało mu z dwie godziny, nim nie usłyszeliśmy jej śmiechu.
- To krytyczny przypadek. Nie chce po prostu, by coś złego się stało. Lubi mieć wszystko pod kontrolą. - mówiąc to spojrzałam na nadchodzącą gildię. Byli strasznie hałaśliwi. Jedni rozmawiali, inni się bili. Nic, tylko chodzący chaos.
- Widzę, że w tym roku Fairy Tail też bierze udział. - powiedział zaciekawiony. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Dlaczego nie mieliby brać udziału? Przecież to są igrzyska dla wszystkich gildii, a nie tylko zaproszonych.
- Tak, tylko że przez te wszystkie lata przegrywali. Przez ostatnie dwa lata chyba nawet nie dostali się do finałowej dziesiątki. A kiedyś to była taka potężna gildia.
- Co się stało?
- Najpotężniejsi członkowie ich gildii zniknęli podczas testu na maga klasy S. Mówią, że to Acnologia, jednak ja im za bardzo nie wierzę. - powiedział odpychając się od barierki. Zdziwiłam się. To był dosyć dziwne zjawisko. Niecodziennie Acnologia pojawia się na nieznanej wyspie i atakuje magów. Coś musiało się stać, kiedy tam byli. Westchnęłam. Musiałam przestać tworzyć jakieś teorie do każdego podejrzanego wydarzenia. Fairy Tail. Ich gildia przeżyła tyle złego. Musiałam coś więcej się o nich dowiedzieć. Ale to później. Najpierw zrelaksuje się podczas tego wolnego od treningów.
Dzień pierwszych igrzysk w końcu nadszedł. Stałam na balkonie i spoglądałam na wielki labirynt znajdujący się nad miastem. Widziałam w nim biegających członków gildii, walki, a czasami wypadających poza teren ludzi. Nie podobały mi się igrzyska, jednak musiałam tu być. W tej chwili musieliśmy obserwować członków gildii Sabertooth tak dokładnie, jak jeszcze nigdy. Mogliśmy spodziewać się wybuchu złej nocy w każdej chwili. A otworzenia portalu jeszcze szybciej. Podeszła do mnie Alex. Od kilku godzin zachowywała się całkiem grzecznie. Było to podejrzane, jednak Nie mogłam nic zrobić. Niech robi, co chce.
Wyłoniono zwycięzców labiryntu. Byli tam oczywiście Sabertooth. Jednak nie obyło się bez szoku. Dwie drużyny drużyny Fairy Tail zostały zgłoszone do zawodów. I obie się dostały! Uśmiechnęłam się. To będą ciekawsze igrzyska, niż się spodziewałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz