sobota, 21 maja 2016

Rozdział 3

Odwróciłam się. Za mną stał wieki blond włosy gostek z blizna na oku i dziwnymi słuchawkami czy cokolwiek to jest. Lekko przerażona odsunęłam się od niego. Przełknęłam ślinę.
- Prze... prze... przepraszam bardzo... Nie widział pan może dziewczyny o włosach jak granatowa kredka bambino, niebiesko białej bluzie i czerwonych. Jest gdzieś takiego wzrostu. - powiedziałam przykładając rękę do ucha. Może i wyglądałam dziwnie mówiąc w tak szybkim tempie, jednak byłam przerażona. Byłam w obcym dla mnie miejscu, bez zasięgu, komputera ani jakiejkolwiek cywilizacji. Na dodatek zgubiłam gdzieś przyjaciółkę. Gorzej chyba być nie może.
- Nie, nie widziałem. Ale mogę pomóc ci szukać. - powiedział spoglądając na mnie przerażającym wzrokiem. Zaczęłam szybciej się oddalać.
- Nie trzeba! Sama jej poszukam. To ja już pójdę... - mówiąc to odwróciłam i wpadłam na kogoś innego. Szybko odskoczyłam ledwo co nie przewracając się. postałam chwilkę po czym spojrzałam na osobę przede mną. Był to zielonowłosy mężczyzna z dziwnymi dwoma antenkami na głowie. Miał na sobie dość staroświecki płaszcz i chyba szpadę u boku. Spoglądał na mnie z dziwnym wzrokiem. Tuż obok niego pojawiła się kobieta o rudych włosach, okularach i stroju... wróżki? Boże, chyba musiałam się w głowę walnąć, gdy spadałam. Odsunęłam się od nich.
- Ja... ja naprawdę nie potrzebuje pomocy... poradzę sobie... - zaczęłam mówić piskliwym głosem. Kobieta westchnęła.
- Laxus, znowu wystraszyłeś niewinną dziewczynę? - spytała spoglądając na wielkoluda. - To już trzecia w tym tygodniu! - dodała, a ja spojrzałam zaskoczona.
- Czy ty przypadkiem się nie zgubiłaś? - spytał się zielonowłosy. Spojrzałam na niego. Przerażenie wróciło. Jakoś im nie ufałam.
Milczałam.
- Nam możesz zaufać. Nic ci nie zrobimy. - powiedział obcy mi głos. Spojrzałam w bok. Stał tam gostek z maską a la rycerski hełm. wystawił język i uśmiechał się do mnie. NOPE. Nopenopenope. Odsunęłam się od niego najdalej, jak tylko mogłam. Nie wiedziałam, jednak w tamtej chwili przypominał mi pedofila.
- Eh, jeszcze bardziej ją wystraszyłeś, Bickslow. - powiedziała. Podeszła do mnie wolnym krokiem. Jakoś jej jedynie ufałam. Nie wiedziałam, czy to przez to, że jako jedyna nie wyglądała groźnie, czy to dla tego, że była kobietą. To było dziwne. Jednak prawdziwe.
Kobieta stanęła na przeciwko mnie.
- Witaj, nazywam się Evergreen. To jest Laxus, Bickslow i Freed. - powiedziała wskazując na swoich towarzysz. - Jesteśmy z gildii Fairy tail. Pomóc ci w czymś? - spytała. Pokręciłam przecząco głową. Nie dzięki. Spróbuje sama znaleźć powrót do domu... w obcym miejscu... mieście... państwie... kontynencie... ewentualnie galaktyce. Jednak poradzę sobie sama.
- Jesteś pewna? A może jednak? Tutaj niedaleko jest nasza gildia. Możemy cię tam zaprowadzić, a ty skontaktujesz się z kimś znajomym. Zgadzasz się? - spytała. Nie chciała mi dać z tym spokoju. Pokręciłam gwałtownie głową. Kobieta westchnęła.
- Jak chcesz. Pamiętaj tylko, że zawsze moż... - przerwała mówić, gdy tylko usłyszała dziki ryk z mojego brzucha. Kobieta się uśmiechnęła. BRZUCHU, TY ZDRAJCO!! Zaczerwieniłam się z zażenowania.
- A może jednak? Damy ci coś do jedzenia i do picia. - mówiąc to uśmiechała się zwycięsko. Wiedziała, że się zgodzę. Westchnęłam. Pokiwałam głową.
Ruszyliśmy. Kobieta miała rację. Gildia nie była tak daleko tak sam jak miasto. To było wręcz kilka metrów ode mnie. Rozglądałam się zaciekawiona. Budynki nie wyglądały jak te z naszych czasów. Musiałam albo się cofnąć w czasie, albo inny wymiar. Jest też możliwość, że to wioska cosplayerów... ale to jest tak bardzo mało prawdopodobne jak spotkanie jednorożca.
Kiedy dotarliśmy, staliśmy przed wielkim budynkiem z dziwnym znakiem na czerwonym bilbordzie. Drzwi od gildii były otwarte na oścież.
- Tylko radzę ci uważać na głowę. Lata tutaj pełno rzeczy. - powiedziała kobieta i razem z towarzyszami weszła do budynku. Zawahałam się. Nie chciałam interweniować w tym miejscu. Chciałam wracać do siebie. Jednak jak miałam to zrobić?
Przełknęłam ślinę i zmuszona weszłam do budynku. Było strasznie głośno i tłoczno. Nie wiedziałam, gdzie jestem już po pięciu minutach przebywania tam, a to nie była wielka budowla!
Kiedy zdołałam wydostać się z natłoku, zauważyłam, że dotarłam do baru. Podeszłam i siadłam/. Prawie natychmiast pojawiła się białowłosa kobieta z kitką na środku głowy. Miała na sobie różową sukienkę z falbankami. Uśmiechnęła się.
- W czym mogę pomóc? - spytała. Przez chwilę siedziałam zdezorientowana. Potem pochyliłam się do dziewczyny.
- Możesz zaprowadzić mnie do tego, kto rządzi tym miejscem? - spytałam się cicho. Spojrzała na mnie smutno.
- Jeśli członkowie naszej gildii coś zrobili, to nie chcieli tego...
- Nie, to nie o to chodzi! - powiedziałam szybko machając rękoma przed sobą. Uśmiechnęłam się. - Chciałabym zadać mu parę pytań. - dodałam. Kobieta uśmiechnęła się i poszła na górę.
Kilka minut później zeszła ze staruszkiem. Podeszłam do niej.
- W sumie nie musiał pan schodzić. Chciałabym pogadać w jakimś cichym miejscu. - powiedziałam. Mężczyzna jednak machnął jedynie ręką i spojrzał na mnie uśmiechnięty.
- Nie mam żadnych tajemnic przed członkami Fairy Tail. Czy to wiadomość z Ery. A może jakaś misja rangi SS? - spytał się staruszek. Era? Ranga SS? Nie wiedziałam, o czym gada staruszek. Nie pokazałam tego jednak.
- Bardziej chodzi mi o to, czy nie zauważono niczego dziwnego kilka minut, najwyżej godzinę temu. Jakiego promienia, wybuchu... czegokolwiek? - spytałam. Mężczyzna już się nie uśmiechał.
- Chodź do gabinetu. - powiedział i ruszył - jak na swój wiek - żwawym krokiem na górę. Ruszyłam za nim.
Na górze było parę pokoi. Staruszek zaprowadził mnie do jednego z nich. Weszliśmy do pomieszczenia. Był to gabinet każdego przeciętnego biznesmena, który ma domek letniskowy. Usiadłam przed biurkiem. Właściciel gildii usiadł naprzeciwko mnie. Ułożył ręce pod brodą w piramidkę.
- A więc pytasz się, czy nie było jakiegoś wybuchu lub promienia?
- Taak... - powiedziałam. Powoli przestawało mi się podobać to poważne traktowanie.
- Był taki jeden... fioletowy. Ale to jest portal między wymiarowy. Nikt go nie potrafi otworzyć, więc nie wiem, dlaczego się tutaj pojawił. Jednak mogę się domyślić. - powiedział nadal spoglądając na mnie poważne. Ukrywając szczęście z powodu nowej informacji, oparłam się o biurko.
- Niby dlaczego? Przecież sam pan mówił, że portale między wymiarowe nie otwierają się od tak. - powiedziałam pstrykając palcami.
- Podejrzewam, że kogoś przeniesiono. Najdziwniejsze jest to, że pojawiły się takie dwa w tym samym czasie. Jeden dosyć niedaleko nas. Bardziej w górzystym terenie. - powiedział. W duchu współczułam Nathalie. Nienawidziłam wycieczek górskich. Teraz się to na niej odbiło.
- Jednak nadal zastanawia mnie jedno. - usłyszałam. Staruszek głaskał swoją małą bródkę. - Jak się panienka nazywa, bo tak przeszliśmy do konkretów, a zapomnieliśmy o grzeczności. Ja jestem Makarov - jego wzrok mnie przewiercał. Aż nagle zapragnęłam powiedzieć mu wszystko. Zanim sie powstrzymałam, wypowiadałam już końcówkę ostatniego zdania.
- Nazywam się Sofia Valentina Galante. Mieszkam we Włoszech z rodzicami od ponad dziesięciu lat. Od ponad godziny nie wiem, dlaczego tu jestem ,a przede wszystkim gdzie. Jeszcze podczas tego wszystkiego zgubiłam moją przyjaciółkę. - wyszeptałam płaczliwym głosem. Ten człowiek sprawił, że ukazałam uczucia, których nienawidzę pokazywać. Staruszek natomiast zdębiał na chwilę, podszedł szybkim krokiem do półki i zaczął czegoś szukać z taką determinacją, jaką widuje się jedynie w filmach.
Kiedy w końcu znalazł to, czego szukał, podszedł do mnie. Obok mojej twarzy przyłożył kawałek papieru. Spoglądał to na niego, to na mnie.
- Wszystko pasuje, tylko te włosy... - wymruczał pod nosem. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Farbowałam się. - powiedziałam najzwyczajniej na świecie. Staruszek spojrzał na mnie z przerażeniem.
- Nałożyłaś farbę na włosy?! Dziecko, czy ty chcesz je stracić?! - krzyknął tak gwałtownie, że aż podskoczyłam. Zaczęłam się tłumaczyć.
- Ale to taka specjalna farba do włosów! Ona mi nic nie robi, no chyba, że rozdwaja końcówki, ale to tyle!
- Nie wolno tak robić z włosami. To im szkodzi, wnusiu... - usłyszałam. Spojrzałam na niego zaskoczona. Zaśmiałam się podenerwowana.
- Chyba mnie z kimś pan pomylił. Ja nie mam dziadka. Zginał w wypadku. - powiedziałam całkowicie przekonana o swojej racji.
- A więc to ci powiedzieli. - wymruczał. Ja w tym czasie wzięłam kartkę z jego ręki. Okazało się, że to zdjęcie. Siedział na niej właściciel, tylko trochę młodszy, jakiś dzieciak, bobas i... moja matka...
- Skąd pan to ma? - wyszeptałam przerażona. Na tym zdjęciu była moja matka! Co ona tu robiła!
- To zdjęcie zostało zrobione, gdy mojemu synowi urodziło się drugie dziecko. Córeczka. Z wyglądu było widać, że bardziej podobna do matki. Jednak widać było ten jeden pierwiastek jego samego w tobie.
- Ale ja nie jestem...
- Moją wnuczką? Wszystko wskazuje, że jednak tak. Trochę włosy mnie zmyliły, ale tej twarzy, tak podobnej do Marii nigdy nie pomylę. - mówiąc to wstał. - poczekaj tu chwilę. - dodał i wyszedł.
Wróciłam po paru chwilach razem z tym blond olbrzymem. Stanęli obydwoje przede mną.
- Pamiętasz Sofię? Twoją siostrę?
- Tego wkurzającego, wiecznie płaczącego bachora? - spytał, a ja wręcz zagotowałam się wewnątrz. Tylko dlaczego, skoro to nie moja rodzina...
- Stoi przed tobą. - powiedział Macarov i wskazał na mnie.
- Czekaj, czekaj. Ale to jest niemożliwe. - powiedziałam.
- Dlaczego? - spytał zdezorientowany staruszek.
- Bo mój tata siedzi zapewne teraz i się o mnie martwi, a matka pewnie schodzi na zawał. Wszyscy, cała trójka żyjemy sobie razem we Włoszech. Tam jest mój tata i rodzina...
- Jakiś obcy mężczyzna, który ożenił się z twoją matką się tobą opiekował. - powiedział bez wzruszenia Laxus.
- Przymknij się wielkoludzie! - krzyknęłam wściekła. Ten się do mnie przybliżył.
- Co powiedziałaś, smarku.
- Sam słyszałeś, blond pało. - wkurzona podniosłam pięść. Nagle usłyszałam śmiech. Odwróciłam głowę nieświadoma tego, że w tym samym czasie zrobił to Laxus. To Macarov śmiał się w najlepsze.
- Jak prawdziwe rodzeństwo! - krzyknął. Mi jednak nie było do śmiechu. Co ty robiłaś za młodu, mamo?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz